Wygrana na punkty z Israelem Adesanyą, czempionem wagi średniej, uznawana jest przez ekspertów za największy sukces w karierze Jana Błachowicza. Polak triumfował na gali UFC 259, jednogłośną decyzją sędziów (relacja TUTAJ>>). Była to jego pierwsza obrona pasa mistrzowskiego UFC w kategorii półciężkiej.
"Cieszyński Książę" z pewnością zasłużył na to, by na lotnisku w Warszawie witały go tłumy fanów. Wiadomo jednak, że w czasach pandemii zgromadzenia są zakazane. W tej sytuacji powrót Błachowicza do kraju był dosyć dyskretny.
Na lotnisku pojawiła się niewielka grupa kibiców, Błachowicz rozdawał autografy i pozował do zdjęć. Udzielił także kilku wywiadów.
Przypomnijmy, że powrót Błachowicza do Polski przebiegał z problemami. Według pierwotnego planu 38-latek miał wylądować na Okęciu w poniedziałek. Wrócił z jednodniowym opóźnieniem.
"Powrót się posypał. Niestety, obostrzenia związane z koronawirusem przechodzą same siebie. Szkoda gadać... Zobaczymy się przy innej okazji" - napisał w poniedziałek w mediach społecznościowych (więcej TUTAJ>>).
Czytaj także: Błachowicz zdradził, co zrobi zaraz po powrocie do Polski
ZOBACZ WIDEO: UFC. Trener zdradził, co powiedział mu Jan Błachowicz przed werdyktem