Kibic, spiker, konferansjer, dziennikarz, prezenter i zawodnik MMA - to aktywności, dzięki którym Łukasz Jurkowski dał się poznać szerokiej publiczności w Polsce. Od kilku tygodni popularny "Juras" jest też uczestnikiem tanecznego show Polsatu. W rozmowie z nami odsłania kulisy tej produkcji.
Artur Mazur, WP SportoweFakty: To nie była pierwsza propozycja występu w "Tańcu z gwiazdami".
Łukasz Jurkowski: To prawda. Dwa lata temu dostałem oficjalne zapytanie, czy jestem zainteresowany udziałem w programie. Ale pomysł został przeze mnie skasowany w zarodku, bo miałem zbyt dużo obowiązków. Po dwóch latach okazało się, że obowiązków jest tyle samo, ale uznałem, że albo teraz, albo nigdy.
A czy nie było takiej myśli "ja w Tańcu z gwiazdami"?
Absolutnie nie! Zawsze się śmiałem, kiedy znajomi pytali, dlaczego mnie jeszcze nie wzięli do tego programu. Nie ukrywam, że jestem takim imprezowym królem parkietu i dlatego za każdym razem odpowiadałem tak samo: bo jestem "pewniakiem" do zwycięstwa. No i stało się, jestem uczestnikiem show, ale parkiet szybko zweryfikował, że moje umiejętności wciąż są małe.
ZOBACZ WIDEO: Mariusz Pudzianowski wraca do klatki! Szef KSW o możliwych rywalach "Pudziana" i walce Adamek - Szpilka
Długo się zastanawiałeś, kiedy stacja Polsat wróciła z propozycją?
Potrzebowałem jednego dnia do namysłu. Chciałem to skonsultować z bliskimi, poukładać to jakoś, bo kilku moich znajomych było w tym programie i wiedziałem, jak ta produkcja wygląda od środka. Trzeba wszystko podporządkować pod program, bo bardzo mocno angażuje czasowo.
A jak zareagowała dziewczyna? Nie miała wątpliwości?
Nie i to jest z jej strony bardzo duży ukłon. Każda moja poprzednia partnerka reagowała tak samo, jak usłyszała hasło "Taniec z gwiazdami": "Będziesz spędzał dużo czasu z tancerką". To był problem. Z Pauliną jest inaczej, mam pełne wsparcie. Pozwala sobie nawet na małe żarciki pod moim adresem. Poza tym, często jest na treningach, była na każdym nagraniu. Trzyma za nas kciuki i nawet skumplowała się z Wiktorią Omyłą, z którą jestem w parze.
A nie bałeś się, że ten program trochę się gryzie z wizerunkiem kibica i zawodnika MMA?
Wszystko zależy od podejścia. Nie chce mi się ogrywać roli troglodyty, który je tatara rano, w południe i wieczorem, który pije tylko krew, bo jest zawodnikiem MMA. A ja właśnie poprzez udział w tym programie chcę obalić te stereotypy! Każdy z nas ma drugie życie i drugą twarz, ale niewielu chce ją pokazać. Ja traktuję taniec jak dyscyplinę sportową. Moja siostra tańczyła wiele lat i prawie doszła do zawodowstwa. Wiem, ile pracy ją to kosztowało. Podobnie jest z programem. Nawet nie wiecie, jak to wygląda od środka.
Jak?
Każdy, kto spędziłby chociaż dwa tygodnie w tych przygotowaniach, zrozumiałby, ile roboty kosztuje przygotowanie czegoś, co ma ładnie wyglądać w obrazku. Trenujemy codziennie po pięć, sześć godzin. W czwartek było chyba nawet osiem. To są litry wylanego potu. Program wyczerpuje fizycznie na "maksa". To już jest mój siódmy tydzień treningowy. Nie ma przerw, codziennie coś robimy, a tempo jest szalone, bo masz przyswoić coś, co jest całkowicie nowe. Ilość kroków, cała ta choreografia wymaga kilku godzin pracy każdego dnia. Zaczynasz od wtorku po programie, jedziesz po parę godzin dziennie do soboty, a w niedzielę jedziesz na plan, bo już są próby do programu. To niby cały tydzień, ale czasu na wykonanie tej pracy i tak jest niewiele. Ten program jest bardziej angażujący czasowo, siłowo i emocjonalnie niż przygotowania do walki.
Co jest najtrudniejsze obok pracy fizycznej? Brak czasu na życie?
Tak. Ciężko jest realizować wszystkie obowiązki na totalnym zmęczeniu fizycznym. Próbuję wykrzesać ostatni ogień, żeby dobrze skomentować gale, zrobić "Jurasówkę", czy poprowadzić "Koloseum". Wielu rzeczy musiałem odmówić, bo zwyczajnie brak mi czasu.
To nie będzie pytanie złośliwe: waga poleciała w dół?
Cały czas leci, ale przestałem się ważyć. Tylko w pierwszym miesiącu treningów zgubiłem osiem kilogramów.
Kiedy zobaczyłem pierwszy taniec w twoim wykonaniu, byłem mocno zaskoczony. Widać, że ścian na dyskotekach nie podpierałeś.
Kiedy tylko była okazja tupnąć nieco nogą na imprezie, zawsze to robiłem. Taniec był dla mnie upustem emocji, bo charakter mam raczej zwariowany. Poza tym był zawsze obecny w moim domu i to się nie zmieniło. Lubię zakręcić salsę, kiedy tylko jest okazja.
Kto dobiera muzykę do tańców? Chyba nikogo nie dopuszczasz do konsolety.
Nie ma przypadku. Może odsłonię nieco kulisów. Zanim zaczyna się treningi, dużo czasu poświęca się na "research". Producenci programu starają się dobrze odwzorować postaci, ich gusta muzyczne. Poza tym, każdy odcinek ma swój temat. Jak na razie motywy przewodnie w moim przypadku są trafione w "dziesiątkę". Ja też muszę tę muzykę zaakceptować. Kiedy dostałem "Despacito", tylko się uśmiechnąłem. Wiedziałem, że to zrobią, bo jestem nieformalnym ambasadorem tego kawałka w Polsce.
Kto zdecydował, że zatańczysz przy "Śnie o Warszawie" Czesława Niemena?
Oczywiście, że ja. Motywem tego odcinka było hasło "skąd pochodzę". Nie ma co ukrywać, że ten utwór to ważna część mojego życia przez pryzmat Legii i moich walk, szczególnie tej na stadionie Narodowym. Jak tylko dostaliśmy walca wiedeńskiego, to od razu poprosiłem produkcję: dawajcie odpowiedni aranż, chcę do tego popłynąć.
Jakie były reakcje środowiska kibicowskiego?
Przyjemne. Fajnie to zostało odebrane. Chociaż aranżacja była inna, to otrzymałem szacunek za to, że tak mocno się identyfikuję z klubem, że nieformalny hymn Legii wybrzmiał również w takim show.
Wspomniałeś o siostrze Dorocie. Jak oceniła twoje występy?
Nie ukrywam, że najpierw czekam na opinie mojej tanecznej partnerki, a później piszę do siostry. I wtedy wiem, czy było git, czy coś schrzaniłem.
A nie jest to dla ciebie lekki szok, że kiedyś oceniali cię czołowi sędziowie punktowi, a teraz na przykład Iwona Pavlović?
Coś w tym jest, ale ja już złapałem klimat tego programu, poznałem tych ludzi. Przecież za mną już trzy odcinki! Jak na razie świetnie się bawię. Mam nadzieję, że ta zabawa jeszcze potrwa.
A zatańczysz jeszcze w klatce?
Nie wiem. Zobaczymy, co przyniesie los. Nie chcę składać żadnych deklaracji. Na razie żyję programem. Jak się skończy, wrócę do normalnego życia, ale już w rytmie cza-cza.
Zobacz także:
To była egzekucja. Tak wyglądała ostatnia walka Roberto Soldicia w KSW [WIDEO]
Kolejny hit w UFC! Pogromca McGregora z mistrzowską szansą