Jeżeli tak się stanie, 61-letni Ron Dennis raczej nie zaakceptuje podrzędnej pozycji w zespole i odejdzie na wcześniejszą emeryturę. W takim przypadku mistrzowski tytuł byłby pięknym ukoronowaniem jego ponad czterdziestoletniej kariery w Formule 1, którą zaczynał jako osiemnastolatek od posady zwykłego mechanika. Dzisiaj jest prezesem zespołu i właścicielem 15 proc. udziałów w McLaren Group – 40 proc. posiada koncern Daimler właściciel Mercedesa, 30 proc. pochodzący z Bahrajnu holding Mumtalakat, a pozostałe 15 proc. saudyjski szejk Mansour Ojjeh's.
Zdobycie tytułu może pomóc Dennisowi w zachowaniu stanowiska, ponieważ sukcesy sportowe zespołu McLaren-Mercedes są wzajemnie powiązane z wynikami sprzedaży "cywilnych" samochodów McLarena, a dobre wyniki sprzedaży mają wpływ na nastroje akcjonariuszy. "Afera szpiegowska" z Ferrari poważnie nadwyrężyła wizerunek Rona Dennisa i teraz musi robić wszystko by go poprawić i obronić się przed próbą przejęcia zespołu przez Mercedesa.
A Mercedes już podjął kroki zmierzające w stronę przejęcia – punktem wyjścia był wspólny projekt drogowego samochodu SLR – Mercedes, który chce według własnych reguł skonstruować następcę tego modelu, odmówił Brytyjczykom wsparcia przy rozwoju nowego "drogowego" samochodu McLarena. McLaren zbudował już dwa prototypy, przypominające Ferrari F430, które odbywają torowe jazdy testowe. Prototyp jest wyposażony w wyścigowy silnik zbudowany w Niemczech, ale Mercedes wstrzymał się z dostarczaniem kolejnych silników i wyraźnie dał McLarenowi do zrozumienia, by ten zatrzymał swój projekt. Jeżeli McLaren nie posłucha, to nie dostanie dalszych wpłat od Mercedesa.
W niemieckiej telewizji w powszechnym użyciu jest zwrot zespół "Mercedes", zamiast "McLaren-Mercedes", zaś wiceprezes zespołu Norbert Haug, mówiąc o swoim zespole używa przymiotnika "niemiecki", ostatnio w trakcie telewizyjnego wywiadu, na liście wiszącej na kamerze, Haug zaznaczył nazwisko "Hamilton", jako nazwisko "niemieckiego" kierowcy, obok "Heidfeld", "Rosberg", "Glock", "Vettel", "Sutil" – wszystko w wesołej i żartobliwej atmosferze. Jednak biznesowe posunięcia Mercedesa względem brytyjskiego partnera, wskazują, że żarty się skończyły i Mercedes chce oficjalnie zająć pierwszoplanową pozycję w zespole. Cóż, kto płaci, ten wymaga.
Czy Ron Dennis zdobędzie tytuł, obroni swoją pozycję i "brytyjskość" zespołu? Czy jego złośliwe, ironiczne i błyskotliwe komentarze, zastąpi grzeczny i nudny PR znad Renu? Miejmy nadzieję, że nie, jeszcze nie w tym roku!