Fazę grupową reprezentacja Kolumbii zakończyła w dobrych nastrojach. Podopieczni Jose Pekermana po zwycięstwach z Polską 3:0 i Senegalem 1:0 wygrali grupę H. O nieudanym, pierwszym spotkaniu z Japonią (1:2) prawie wszyscy już zapomnieli.
Prawie wszyscy, bo dla Carlosa Sancheza mecz ten pozostanie przykrym wspomnieniem. Kolumbijczyk już w 3. minucie zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym (więcej przeczytasz W TYM MIEJSCU). Sędzia wyrzucił go za to z boiska, a rywale wykorzystali rzut karny. Po tym spotkaniu Sanchez zaczął otrzymywać pogróżki.
Teraz zawodnik Espanyolu Barcelona opowiedział, co go spotkało. - Pogróżki rzeczywiście się pojawiły, ale nie przywiązywałem do tego dużej wagi. Ludzie wyrażali się w agresywny sposób w internecie. Nigdy nie jest miło dostawać groźby, ale byłem pewien, że wszystko dobrze się ułoży. Myślę, że ci ludzie, którzy mi grozili, dzisiaj świętują - powiedział Sanchez, mając na myśli wyjście reprezentacji z grupy z pierwszego miejsca.
Kolumbijczyk uważa, że nie zawinił w meczu z Japonią. - Nigdy nie czułem się winny. To był przypadkowy ruch, piłka trafiła mnie w rękę. Ludzie widzieli, że nie wyciągnąłem ręki do piłki. Byłem przekonany, że nawet przegrywając 0:1, odwrócimy losy spotkania. Mimo porażki zespół pokazał charakter - dodał Sanchez.
W 1/8 finału Kolumbia zmierzy się we wtorek (godz. 20.00) z drugą drużyną grupy G - Anglią.
ZOBACZ WIDEO Kadra podzielona przez Lewandowskiego? Boniek w wywiadzie nie pozostawił wątpliwości