We wtorek (3.07.) o godzinie 20 rozpocznie się ostatni z meczów 1/8 finału trwających w Rosji mistrzostw świata: Anglia - Kolumbia. Kraj z Ameryki Południowej ma znów mocną jedenastkę. Tak mocną, że niektórzy mówią nawet o finale mundialu. Oczekiwania kibiców są ogromne. Wierzą z całego serca, że ich ulubieńcy podbiją świat. Podobnie było w 1994 roku, w USA. Kolumbia jechała na MŚ pewna siebie. No bo skoro wygrywa się w eliminacjach z Argentyną. A tam wygrywa. Rozbija się rywala w puch - 5:0! Już w pierwszym meczu Kolumbijczycy wpadli pod zimny prysznic - porażka z Rumunią. W kolejnym spotkaniu - z USA - Andres Escobar tak niefortunnie interweniował, że wbił bramkę samobójczą. A jego drużyna przegrała 1:2.
Kilka dni po powrocie z nieudanych MŚ, 2 lipca 1994 roku, został zamordowany. Humberto Munoz oddał sześć strzałów, za każdym razem - podobno - krzycząc "gol". Do tragedii doszło przed jednym z lokali w Medellin.
Po co przypominamy tę sytuację? Zdaniem brata zmarłego Andresa Escobara taka tragedia może się powtórzyć. Santiago "Sachi" Escobar w 24. rocznicę śmierci brata zaapelował do rodaków: "nie powtórzmy błędu z przeszłości, nie pozwólmy by zalała nas fala nienawiści, gdyby nasza reprezentacja przegrała z Anglią i odpadła z mundialu".
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Majdan wskazał błędy popełnione przez Nawałkę. "Tak jakby zatracił zdrowy rozsądek"
Sachi jest przerażony reakcją swoich rodaków na pierwszą porażkę Kolumbii podczas MŚ w Rosji. Przypomnijmy, że już na inaugurację zespół z Ameryki Południowej niespodziewanie przegrał (TUTAJ relacja >>) z Japonią. Po tym spotkaniu na Carlosa Sancheza, który otrzymał czerwoną kartkę i osłabił zespół, spadła niewyobrażalna fala hejtu. - Nie brakowało opinii internautów, którzy pisali: jeżeli Escobar zginął za strzelenie bramki samobójczej, to Sanchez powinien zostać zamordowany za czerwoną kartkę - angielski "Mirror" cytuje Santiago Escobara. - Na Twitterze widziałem wiele grafik, które sugerowały, że należy się rozprawić na zawsze i ostatecznie z Sanchezem. Przerażające.
Zdaniem brata Andresa Escobara - jest trenerem piłkarskim (obecnie pracuje w Ekwadorze, w zespole Universidad Catolica) i doskonale zna kolumbijskich kibiców - to są incydenty, których nie można lekceważyć. - Wiem z własnego doświadczenia, co teraz musi przeżywać Carlos Sanchez i jego rodzina - stwierdził. - Wiem, co musi czuć każdy z piłkarzy oraz ich najbliżsi. Jeden błąd w meczu z Anglią na wagę odpadnięcia z mundialu i po powrocie do domu może zdarzyć się wszystko.
- Obserwując to, co się dzieje w internecie, te pogróżki, dochodzę do wniosku, że niczego nie nauczyliśmy się po tragedii mojego brata - powiedział. - Myślałem, że to będzie nauczka, że już nigdy nie dojdzie do takiej sytuacji. Myliłem się. Atmosfera w Kolumbii jest napięta. Iskierka może doprowadzić do kolejnego morderstwa.
Brat Andresa Escobara zaapelował również do policji. - Wiem, że trudno jest kogoś namierzyć w internecie, ale musicie reagować na groźby odebrania komuś życia - przyznał. - Nie możecie dopuścić do tego, że internauci poczują się bezkarni. Bo to doprowadzi do tragedii. Zwłaszcza teraz, kiedy nasze oczekiwania wobec reprezentacji są największe od wielu lat.
Podobnie było 24 lata temu. - I tego się boję - zakończył.