Reprezentacja Anglii była przez pierwsze 60 minut meczu lepszym zespołem od Chorwacji i wydawało się, że po raz pierwszy od 1966 roku wreszcie awansuje do finału wielkiego turnieju. Niestety dla kibiców z Wysp Brytyjskich, wówczas nastąpił w jej grze kryzys, który trwał już do końca dogrywki.
Chorwaci najpierw doprowadzili do niej po strzale Ivana Perisicia, a w 109. minucie Mario Mandzukic strzelił gola na wagę awansu Vatrenji do finału mistrzostw świata w Rosji.
- Czujemy duże rozczarowanie. Cały zespół bardzo ciężko pracował na awans do finału, bardzo tego chcieliśmy. Niestety, nie udało się - wyznał w rozmowie z TVP Sport kapitan angielskiej drużyny, Harry Kane.
- Obie drużyny dały z siebie wszystko, zwłaszcza w dogrywce było widać po nas zmęczenie. Co się stało w drugiej połowie meczu? Chorwaci grali coraz wyższym pressingiem, z czym nie dawaliśmy sobie rady. Wtedy zaczęły się nasze kłopoty - ocenił.
Kane wciąż jest liderem klasyfikacji strzelców, ma na swoim koncie sześć bramek i mecz z Belgią przed sobą. - Nie myślę teraz o indywidualnych statystykach, musimy podnieść się i zagrać mecz o trzecie miejsce - podsumował Kane.
Spotkanie o brązowe medale MŚ odbędzie się w sobotę.
ZOBACZ WIDEO Eksperci chcą polskiego trenera, ale nie widzą kandydata. "Federacje stawiają na nazwiska"
Duża sztuka :D