W czwartek została rozstrzygnięta kwestia, który polski narciarz alpejski będzie reprezentował barwy naszego kraju na igrzyskach w Pjongczangu. Po relokacji w snowboardzie i narciarstwie alpejskim, Polsce przypadło dodatkowe miejsce, dlatego do Korei pojadą zarówno Michał Jasiczek, jak i Michał Kłusak.
W ostatnich tygodniach o sprawie było bardzo głośno w polskich mediach. Wszystko ze względu na niezrozumiałe działania Polskiego Związku Narciarskiego, o czym informował Kłusak. Jego zdaniem, już w listopadzie otrzymał zapewnienie od związku, że kryterium kwalifikacji do Pjongczangu jest ranking olimpijski.
- Mój brat Michał starał się spełnić ten wymóg, jeździł na zawody i wszystko robił za swoje pieniądze - mówiła jego siostra Magdalena, która zorganizowała nawet w internecie zbiórkę na pomoc w przygotowaniach swojemu bratu. Dzięki temu o sprawie zrobiło się głośno.
Jednak już w 2018 roku PZN poinformował, że występ Kłusaka na igrzyskach jest niepewny, ponieważ istnieje możliwość wysłania tam innego zawodnika, Michała Jasiczka. To on znajdował się wyżej od Kłusaka na liście PŚ. Ostatecznie, po dwóch dniach zwłoki, ogłoszono, że pojadą do Korei obaj.
ZOBACZ WIDEO: Dziennikarze WP SportoweFakty: Dawid Kubacki będzie bardzo mocnym kandydatem do medalu w Pjongczangu
W rozmowie z WP SportoweFakty Kłusak mówi, że odczuwa ulgę ze względu na decyzję Polskiego Związku Narciarskiego, jednak nie potrafi ukryć rozczarowania zachowaniem działaczy, którzy zachowali się wobec niego nie fair.
- Przez ostatnie trzy dni spałem naprawdę bardzo mało. Oczywiście cieszę się, że jadę, jednak pewien niesmak zostaje. Musieliśmy stoczyć o to długą walkę i nie wiem, czy bym pojechał, gdyby właśnie nie ta nasza walka. Coś mi się wydaje, że w innym wypadku nominacje już by były rozdane i nie miałbym, na co liczyć - mówi 27-latek.
Narciarz zapewnia jednak, że to nie koniec i nie zostawi tak całej sprawy. Będzie dochodził swoich praw i toczył walkę z Polskim Związkiem Narciarskim, który zagwarantował mu wypłatę pieniędzy na przygotowania, a następnie nie dał nic.
- Najbardziej czuję się oszukany przez wiceprezesa Andrzeja Kozaka, który zapewniał mnie o tym, że liczy się tylko lista olimpijska, a następnie zmienił zdanie. Na pewno o tym nie zapomnę i tej sprawy nie zostawię, zbyt dużo mnie to kosztowało nerwów i nie tak powinno być - wyznaje zawodnik i zapowiada walkę z PZN o to, co mu się należy.
- Ja przygotowywałem się do igrzysk za własne pieniądze lub zdobyte, większość kosztów pokryli też moi rodzice, a z obietnic nie wywiązał się PZN. Wiem, że otrzymali oni pulę pieniężną dla zawodników, ale ja żadnych pieniędzy nie otrzymałem.
Kłusak nie zostawi całej sprawy, jednak w tym momencie chce skupić się już tylko na igrzyskach w Pjongczangu, którym poświęcił ostatnie lata swojego życia.
- Będę walczył o swoje i mam nadzieję, że sytuacja w związku zacznie się zmieniać na lepsze. Teraz jednak koncentruję się na igrzyskach i ostatnim etapie przygotowań - podsumowuje na ten moment Kłusak. W tym momencie Polak przebywa we Włoszech na zawodach FIS.
Na igrzyskach Kłusak wystartuje w zjeździe, supergigancie i kombinacji alpejskiej.
Poziom obu alpejczyków jest taki że są to zmarnowane pieniądze i jeżeli można mieć pretensje o coś do PZN to ty Czytaj całość