Tragiczne informacje przekazał dziennik "The Sun". Kyle Smaine przebywał ostatnio w Japonii, gdzie - jak sam przyznał - poszukiwał "niewiarygodnej jakości śniegu". Chciał także promować turystykę tego kraju po pandemii.
Wraz z Amerykaninem Adamem Ue oraz jednym z austriackich narciarzy, którego imię i nazwisko nie są na razie znane, wybrał się na zbocze góry Hakuba Norikura (2469 m n.p.m.).
W niedzielne popołudnie całą trójkę porwała lawina. Smaine i Austriak zginęli, natomiast Ue został wyciągnięty ze śniegu podczas akcji ratunkowej.
- Wiedzieliśmy, że lawina nadchodzi - powiedział Ue w rozmowie z "The Sun". - Usłyszeliśmy trzask i zdaliśmy sobie sprawę, że był duży. Zaczęliśmy uciekać, a potem uderzył w nas śnieg - dodał.
Na krótko przed katastrofą z góry zszedł fotograf Grant Gunderson.
- Adam był na głębokości 1,5 metra przez 25 minut i wyszedł z tego bez szwanku. To jest cud. (...) Ratownicy zrobili wszystko, co mogli dla Kyle'a i drugiego narciarza. Adam i ja nie zapomnimy tej tragedii do końca życia - wyjaśnił.
Kyle Smaine miał 31 lat. W 2015 roku wywalczył swój największy sukces. W Kreischbergu został mistrzem świata w konkurencji half pipe.
Czytaj także:
- W tej klasyfikacji Granerud bije Kubackiego. Olbrzymia różnica
- Jury przesadziło? "Wszystko ma dwie strony medalu"