Trzy lata temu zmarła Sarah Burke. Zginęła robiąc to, co kocha
19 stycznia 2012 roku w wyniku obrażeń po makabrycznym upadku na treningu zmarła Sarah Burke. Była ona jedną z najlepszych na świecie narciarek dowolnych. Mijają trzy lata od jej tragicznej śmierci.
Kanadyjka odnosiła sukcesy nie tylko w mistrzostwach świata, ale także w zawodach Winter X-Games, w których czterokrotnie zdobywała złote medale. To właśnie Burke lobbowała w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim w sprawie dołączenia rywalizacji narciarek dowolnych do programu igrzysk. Jej starania okazały się skuteczne, lecz sama zawodniczka nie zadebiutowała w tej imprezie.
Burke była niezwykle popularną osobą w świecie narciarstwa dowolnego. Jako pierwsza kobieta na świecie wykonała skok z obrotem 1080 stopni w zawodach. Regularnie kręciła filmy ze swoim udziałem, gdzie propagowała ten sport, wykonując odważne powietrzne ewolucje. Jej umiejętności wywoływały podziw wśród kibiców, a jednocześnie mroziły krew w żyłach.Nadzieje na to, że Burke wróci do żywych były niewielkie. W wyniku upadku przerwana została tętnica kręgowa, która w organizmie odpowiada za dostarczanie krwi do pnia mózgu. Z kolei ten narząd odpowiedzialny jest za zachowanie podstawowych funkcji życiowych. Burke przez 9 dni była w śpiączce, lekarze robili co mogli, by uratować jej życie. Walka ta zakończyła się jednak niepowodzeniem. Burke odeszła z tego świata, robiąc to, co najbardziej kochała. Miała 29 lat.
Był to wielki cios dla sportowego świata. Po śmierci, zgodnie z wolą Burke, jej narządy zostały przekazane do transplantacji. 23 lutego zeszłego roku jej prochy zostały rozsypane w kompleksie Roza Chutor, gdzie podczas igrzysk olimpijskich rozgrywano konkurencje narciarskie. Właśnie występ na tej najważniejszej imprezie dla sportowca był celem Burke, w Rosji chciała sięgnąć po medal i była jedną z faworytek. Burke w ojczyźnie jest ciepło wspominana do dziś. Została włączona do galerii sław kanadyjskiego sportu.