Milena Sadurek: Miejsce w pierwszej czwórce

Już w sobotę polskie siatkarki rozpoczną walkę na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Trudno się dziwić, iż kibice zastanawiają się, jakie szanse na zaistnienie na tej wielkiej sportowej imprezie ma polska żeńska reprezentacja prowadzona przez trenera Marco Bonittę.

W tym artykule dowiesz się o:

Polska rozgrywająca Milena Sadurek twierdzi, iż polski zespół stać jest na zajęcie wysokiego miejsca, nawet w czołowej czwórce, ale niczego nie obiecuje zdając sobie sprawę, iż kobieca siatkówka jest mocno nieprzewidywalna.

W grupie na igrzyskach Polki zagrają z Chinami, Kubą, USA, Japonią i Wenezuelą i wszyscy mają nadzieję na awans do ćwierćfinału. Potem, jeśli będą walczyć dalej, nasze reprezentantki zmierzą się z Rosjankami lub Brazylijkami. - To ja już wolę Rosjanki. Grałyśmy z nimi ostatnie sparingi, dzięki czemu wiemy, gdzie naprawdę jesteśmy. Znów się okazało, że nie takie one straszne, jak się mówi. Zresztą weźmy także ostatnie mecze o stawkę. W Halle w kwalifikacjach olimpijskich omal z nimi nie wygrałyśmy w finale - mówi Milena Sadurek na łamach Gazety Wyborczej.

Ostatnie mecze sparingowe z reprezentacją Rosji oraz wygrana nad Serbią tchnęły nadzieję w serca miłośników siatkówki, ale nadal rozważają, w jakim ustawieniu polski zespół zagra w pierwszym meczu na igrzyskach w Pekinie. - Nie wiem tego do końca, ale mogę powiedzieć, co wynika z treningów i sparingów. Ja jestem rozgrywającą, na środku skład otwierają Maria Liktoras i Agnieszka Bednarek. Katarzyna Gajgał gra jako wchodząca... - wyjaśnia Milena Sadurek w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.

Na przyjęciu pozycja Małgorzaty Glinki jest niezmiennie niezagrożona, a to, które zawodniczka zagra obok - Anna Podolec czy Anna Barańska - zależy od rywala. Anna Podolec ma przewagę w warunkach fizycznych, ale z Kubą czy USA, czyli rywalami silnymi fizycznie, może wchodzić także Barańska. - Mamy dwunastkę silnych zawodniczek. Rezerwowe, pojawiając się na boisku, wcale nie obniżają jakości gry - przypomina Milena Sadurek.

Istotną kwestią jest atmosfera wokół polskiej reprezentacji, która od miesięcy nie była stabilna. Kiedy drużynę przejął Marco Bonitta, nie było najlepiej, później wyraźnie poprawiało się, a kulminacja przypadła na styczniowy turniej kwalifikacyjny w Halle. Niedługo później wszystko runęło, trener pokłócił się z kilkoma zawodniczkami, a teraz - znów wszystko wychodzi na prostą. - Teraz jest naprawdę nieźle. Wszystkie nieporozumienia, jakie targały nami ostatnio, zostały już wyjaśnione. To było naprawdę niezdrowe – ocenia zawodniczka.

Podobno wszystko zmieniło się, kiedy trener Bonitta wysłał polskie siatkarki na wspólną imprezę, z której mogły wrócić nie o 23, ale o dowolnej porze. - Chciałyśmy oderwać się od siatkówki, pobyć ze sobą, ale nie w hali, gdzie zaraz rozpocznie się trening. Pomogło. Gadałyśmy, śpiewałyśmy, choć z tym drugim nie było dobrze. W każdym razie lepiej jesteśmy uzdolnione siatkarsko niż wokalnie. Nie mamy jeszcze ulubionego utworu na Pekin, ale nucimy to, co którejś z nas akurat wpadnie w ucho - opowiada Milena Sadurek.

Po igrzyskach włoski szkoleniowiec, jeśli nie zdobędzie medalu w Pekinie, niemal na pewno odejdzie z kadry. Milena Sadurek wysoko ceni sobie współpracę z tym trenerem, który nauczył ją cierpliwości i myślenia na boisku. - Dojrzałam przy nim, choć do perfekcji jeszcze wiele brakuje. Sportowo zyskałam naprawdę wiele, moje koleżanki także na tym korzystają. To jest bardzo dobry fachowiec - podkreśla.

Można się zastanawiać, czy Milena Sadurek może zostać liderem polskiej drużyny - od której to roli od lat ucieka Małgorzata Glinka - skoro rozgrywającej tak dobrze współpracuje się z Bonittą i niemal non stop przebywa na parkiecie. - Siatkówka to zespół. Wystarczy, że każdy dołoży coś od siebie. Gosia nie chce być liderem, ale podświadomie wszyscy tak ją traktują. Kluczowe piłki posyłam do niej, mam 80 proc. pewności, że skończy atak. Tak samo jest z Katarzyną Skowrońską czy Marią Liktoras. Nie boję się z nimi grać - twierdzi zawodniczka w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.

Dla polskiej rozgrywającej wyjazd na igrzyska to spełnienie marzeń. - Pekin to nie tylko mecze, ale także otoczka. Ciekawi mnie, jak wygląda wioska olimpijska, jak to jest przebywać ze wszystkimi sportowcami. Chciałabym zobaczyć na przykład Kobe Bryanta albo Ronaldinho, bo ponoć też się tam wybiera. Podziwiam obu - opowiada na koniec.

Cytowane wypowiedzi Mileny Sadurek pochodzą z wywiadu, jakiego zawodniczka udzieliła Przemysławowi Iwańczykowi z Gazety Wyborczej.

Komentarze (0)