Po siedmiu latach absolutnej dominacji, zawodnicy Bernardo Rezende doznali bolesnej porażki w turnieju finałowym Ligi Światowej, dwukrotnie przegrywając przed własną publicznością, z USA i Rosją. - Porażki z Rio już dawno schowaliśmy między książki - przekonywał na lotnisku w Pekinie trener Rezende. Dodał, że choć jego zespół w żaden sposób się nie zmienił, to diametralnej przemianie uległ obraz postrzegania jego drużyny przez rywali. - Nasi przeciwnicy uwierzyli, że można wygrać z Brazylią - mówił. To zdaniem brazylijskiego szkoleniowca oznacza jednak tylko tyle, że jego siatkarze muszą postarać się jeszcze mocniej, niż dotychczas, by udowodnić swoją wielkość.
W podobnym tonie, jak Bernardinho, wypowiadał się jego syn, Bruno. Młody rozgrywający uznał, że porażki z Final Six dodadzą Brazylijczykom jeszcze więcej motywacji, zwłaszcza w spotkaniach przeciwko USA i Rosji. - Mam nadzieję, że po ostatnim spotkaniu turnieju olimpijskiego będziemy mogli podziękować Amerykanom za przegraną w półfinale LŚ.
- Podczas pobytu w Japonii sporo rozmawialiśmy o tym, co zaszło w Rio de Janeiro - zdradził z kolei Dante Amaral, dodając że obydwa nieszczęśliwe mecze zostały przeanalizowane krok po kroku, do znudzenia. - Wiemy gdzie popełniliśmy błąd i jedyne co pozostało w nas po tamtych porażkach, to sportowa złość, która mam nadzieję, zostanie pozytywnie odreagowana podczas turnieju w Pekinie.
Bardziej ostrożny w słowach był jedynie libero "canarinhos". - Musimy ciągle mieć w głowach mecz półfinałowy z Rio, który był dla nas srogą lekcją siatkówki - studził nastroje kolegów Sergio.
Przed przylotem do Pekinu Brazylijczycy przebywali na krótkim zgrupowaniu w Japonii, gdzie pracowali głównie nad tężyzną fizyczną oraz nad poprawą różnych wariantów ataku, w rozłożeniu na kolejnych turniejowych rywali. Jeszcze we wtorek wieczorem siatkarze z Ameryki Południowej odbyli pierwszy trening na olimpijskim obiekcie.
Rywalizację na igrzyskach olimpijskich Brazylia rozpocznie 10 sierpnia, meczem z Egiptem.