Droga do IO kobiet: Japonia - siatkarskie ostrze katany

Siatkarki Japonii wywalczyły przepustki do Pekinu dopiero w azjatyckich kwalifikacjach kontynentalnych. Zespół Shoichiego Yanagimoto wciąż marzy o powtórzeniu sukcesu trenera, który w Montrealu był w drużynie, która zajmowała czwarte miejsce. Dla Japonek takie osiągnięcie wydaje się być poziomem kosmicznym, lecz cofnijmy się nieco w czasie...

W tym artykule dowiesz się o:

Na ostatnich Igrzyskach Olimpijskich Japonki wypadły przyzwoicie. W fazie grupowej trafiły na mocne zespoły Brazylii, Włoch i Korei Południowej, a także na nieco słabsze Greczynki i Kenijki. Zespół Shoichiego Yanagimoto pokazał wszystko, co mógł, a to wystarczyło na pokonanie Afrykanek i Greczynek. Japonki z dwoma zwycięstwami i trzema porażkami wyszły z grupy, lecz w ćwierćfinale trafiły na lokalne rywalki – Chinki. W bratobójczym pojedynku Azjatek wygrały reprezentantki gospodarzy nadchodzących Igrzysk Olimpijskich i japońska szarża została zatrzymana.

Do pekińskich Igrzysk Olimpijskich droga Japonek była dosyć trudna. Na samym początku szlaku po przepustkę do Capital Indoor Stadium w Pekinie podopieczne Yanagimoto wystartowały w Pucharze Świata, w którym były gospodyniami. Dziewczyny z Kraju Kwitnącej Wiśni wyszły z bloków startowych niczym Usain Bolt po rekord na 100 metrów. W inauguracyjnym spotkaniu rozbiły Dominikanę, a następnie straciły jednego seta w konfrontacji z Koreankami z południa. Sposób na fantastycznie grające Japonki znalazły dopiero w trzecim spotkaniu Serbki. Azjatki jednak się nie podłamały i drugą rundę PŚ rozpoczęły znów od zwycięstwa – tym razem nad Tajkami. Po słonecznym dniu musi jednak nadejść burza – w kolejnym pojedynku podopieczne Yanagimoto nie ugrały nawet seta z ekipą spod znaku pizzy i makaronu. Trzecią rundę Japonki miały genialną, wykorzystały pełny arsenał swojej gry i pokonały wszystkie trzy zespoły, z którymi przyszło im się mierzyć po obu stronach siatki. Ofiarami Japonek padły kolejno Peru, Polska i Kenia. To jednak nie był koniec zmagań. W czwartej, ostatniej części gier Kuriharę i spółkę czekał istny tor przeszkód z samymi wysoko postawionymi poprzeczkami. Musiały zmierzyć się z Kubankami, Amerykankami i Brazylijkami. Z żadnym z tych zespołów Azjatki nie potrafiły sobie poradzić i ostatecznie w klasyfikacji Pucharu Świata wylądowały na siódmej pozycji, zaraz za podopiecznymi Marco Bonitty.

Po Pucharze Świata pozostała jeszcze jedna szansa – azjatyckie kwalifikacje kontynentalne połączone zostały z turniejem interkontynentalnym dla innych kontynentów. Szczęściem dla zespołu Yanagimoto był ponownie fakt, że decydujące gry o udział w igrzyskach znów odbywały się w Japonii. Wystartowało osiem zespołów: Japonia, Serbia, Polska, Dominikana, Kazachstan, Korea Południowa, Tajlandia i Portoryko. Każdy z nich zwarty i gotowy do walki o prawo gry w dystrykcie Haidian, niczym wygłodniały lew szukający zwierzyny na sawannie.

Gry rozpoczęły się 17 maja 2008 roku. Na pierwszy ogień Japonkom przypadły nasze rodaczki. Ekipa Bonitty nie podołała gospodyniom turnieju i musiała uznać wyższość Japonek w setach czterech. Yanagimoto dobrze kierował swoim zespołem, po zwycięstwie nad Polską przyszedł kolejny triumf nad Portoryko, a Japonki zyskiwały pewność siebie. Rozbiły w pył Kazaszki, poradziły sobie z Dominikankami. Azjatki szły jak burza przetaczająca się za każdym razem nad innym rywalem. Sposobu na Japonki nie znalazły też południowe Koreanki i Tajki. Japonia miała na koncie 6 zwycięstw i żadnej porażki. Czymże jednak byłoby życie bez choćby odrobiny smutku – w ostatniej kolejce kwalifikacji podopieczne Zorana Terzicia pokonały rozpędzone Japonki, co jednak nie wpłynęło na osiągnięcie celu przez gospodynie. Zespół z kraju Shinkansenów ukończył turniej jako najlepsza drużyna azjatycka i dodatkowo ukończył je w pierwszej trójce, co zwolniło miejsce dla kolejnej drużyny azjatyckiej, jaką był Kazachstan. W Tokio więc bilety do stolicy Chin wywalczyły 4 teamy: Serbia, Polska, Japonia i Kazachstan.

Gwiazdami zespołu Yanagimoto są Saori Kimura, Megumi Kurihara i Sachiko Sugiyama. To one zdobywają najwięcej punktów dla Japonii i będą z pewnością decydować o obliczu zespołu. Grę Japonii wytrawni koneserzy dyscypliny znają – szybka, kombinacyjna gra a la monsun, czyli robienie sporego "wiatru na siatce". Jak podaje strona FIVB "Yanagimoto i jego podopieczne wiedzą, że nie mają dobrych warunków fizycznych, lecz zrekompensują to fantastyczną pracą zespołową". Do atutów Japonii nie należy tylko szybka gra, lecz również fantastyczna obrona, gdzie bryluje zawodniczka Hisamitsu Springs, niska niczym drzewko bonsai, szybka niczym Shinkansen i zwinna jak wiewiórka Yuko Sano.

Japonki w Capital Indoor Stadium w dzielnicy Haidian zagrają z Amerykankami, Wenezuelkami, Kubankami, Polkami i Chinkami. Biorąc pod uwagę ostatni występ Japonek na Igrzyskach, ten w Pekinie może okazać się całkiem podobny. Nie do przejścia dla Azjatek wydają się być zespoły USA, Kuby i Chin. W zasięgu są Polki i Wenezuelki. Gwoli przypomnienia, Japonki na poprzednich igrzyskach w fazie grupowej odniosły dwa zwycięstwa i poniosły trzy porażki.

Na papierze wydaje się, że Japonki powtórzą występ z Aten. Wygrają 2 mecze i odpadną w ćwierćfinale. Chyba, że Shoichi Yanagimoto wręczy każdej ze swoich zawodniczek siatkarską katanę, to wtedy Japonia może pokusić się o niespodzianki. A jak będzie , czas pokaże...

Źródło artykułu: