Pechowa porażka - relacja ze spotkania Włochy - USA

W drugim dniu olimpijskiej rywalizacji, w drużynie Włoch swój debiut na igrzyskach odnotowali Hristo Zlatanow i Matteo Martino. Do udanych na pewno go jednak nie zaliczą. Azzurri, po nierównym spotkaniu przegrali z będącym wciąż w doskonałej formie zespołem Stanów Zjednoczonymi 1:3, a do tego kontuzji doznał libero, Mirko Corsano.

W tym artykule dowiesz się o:

USA – Włochy 3:1 (24:26, 25:22, 25:15, 25:21)

Składy:

USA:Ball, Priddy, Lee, Millar, Salmon, Stanley, Lambourne (L) oraz Hoff, Touzinsky, Hansen

Włochy:Mastrangelo, Vermiglio, Paparoni, Fei, Cisolla, Birarelli, Corsano (L) oraz Gavotto, Martino, Zlatanov, Bovolenta

Być może spotkanie potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdyby nie pechowa kontuzja włoskiego libero, Mirko Corsano (silne bóle w kolanie), który po pierwszym secie opuścił boisko. Jego rolę przejął świetnie spisujący się w meczu z Chinami Alessandro Paparoni. Na przyjęcie natomiast wszedł Martino, ale grał słabo. Znacznie lepiej poradził sobie wprowadzony za Cisollę Hristo Zlatanow. Niezależnie jednak od obrotu spraw w włoskim obozie , nie można odbierać zasług Amerykanom, którzy pozbierali się już po tragicznych wydarzeniach w rodzinie wciąż nieobecnego trenera McCutcheona i zagrali bardzo dobre zawody.

Pierwszy set zapowiadał wyrównany i zacięty pojedynek (1:1, 4:4), a w rolach głównych, przynajmniej na początku, oglądaliśmy Claytona Stanleya i Alebrto Cisollę. Kiedy jednak kilka razy pomylili się w ataku Stanley i Priddy, a Włosi zdobyli 4 punkty z krótkiej (po 2 Mastrangelo i Birarelli), na tablicy wyświetlił się wynik 15:10 dla siatkarzy z Europy. W drugiej części seta Amerykanie odzyskali skuteczność (świetnie Riley Salmon), odrobili straty (18:18) i doprowadzili do gry na przewagi, zakończonej jednak zwycięstwem Włochów po asie serwisowym Alessandro Fei'a.

Druga partia znów była wyrównana na początku (3:3), ale jeszcze przed pierwszym czasem technicznym drużyna z USA zaczęła budować przewagę (5:3, 8:5). Kompletnie nie radził sobie z rosłym blokiem rywali debiutant Martino, ale za to był bardzo czujny w obronie i to między innymi dzięki jego poświęceniu, Włosi dogonili przeciwników na 22:21. W końcówce jednak świetnie blokiem zagrał David Lee, a do tego dołożył punk z ataku kończący starcie wynikiem 25:22 dla USA.

O trzeciej odsłonie można powiedzieć tylko tyle, że się odbyła i dobrze, żeby podopieczni trenera Anastasiego zapomnieli o niej jak najszybciej. Wyrównany jak w obu poprzednich setach na początku pojedynek (do stanu po 4), z każdą kolejną minutą przeobrażał się w grę do jednej bramki. Trener Włochów próbował ratować się zmianami (Meoni, Bovolenta), ale na nic one się zdały. Jego siatkarze stracili skuteczność w ataku (Fei, Cisolla nadziewali się na ręce blokujących), a do tego nie mieli pomysłu na rozegranie kontr. W decydującej fazie seta przegrywali już 9:20, by ostatecznie ulec Amerykanom do 15.

W czwartym secie wrócił do gry Vermiglio, na ławce pozostał Birarelli. Siatkarze ze Stanów Zjednoczonych grali natomiast żelaznym składem i poczynali sobie równie śmiało, jak w poprzedniej partii. Tyle tylko, że tym razem Włosi stawili większy opór i do końca (mimo przegranej 20:25) walczyli o zwycięstwo. Ciężar ataku wziął na swoje barki Zlatanow, zupełnie nie istniał za to Fei. Po drugiej stronie siatki rozszalał się William Priddy, który otrzymywał szybkie piłki na skrzydła od Lloya Balla. Na swoim, bardzo przyzwoitym poziomie zagrali też obaj środkowi (w sumie 22 punkty, w tym 8 blokiem).

Tradycyjnie już najczęściej punktującymi zawodnikami w zespole zza Oceanu byli Clayton Stanley (23) i William Priddy (20). Po drugiej stronie siatki najaktywniej w ataku zagrał Hristo Zlatanow (19). Bardzo słabo natomiast wypadli włoski atakujący Alessandro Fei (tylko 11 oczek) i Alebrto Cisolla.

Źródło artykułu: