Narzekają nie tylko posiadacze cyfrowego Polsatu. Identyczny problem dotyczy abonentów Cyfry Plus. Wyjątkiem są różne sieci kablowe (ale nie wszystkie) i zwłaszcza- platforma N. Dlaczego ona obiera ten kanał, czego nie można powiedzieć o jej konkurentach? Oczy otworzył mi tekst z "Gazety Wyborczej" sprzed kilku dni. Wyjaśniono w nim, że od pewnego czasu platformy cyfrowe w Polsce odgrywają się na sobie, przez co tracimy my - widzowie. Chodzi o to, że kiedyś jedni nie dali drugim zgody na pokazywanie skrótów z pewnej sportowej imprezy, więc drudzy odwdzięczyli się im tym samym. I tak dalej, i tak dalej. Z tego też powodu Telewizja Publiczna nie zgadza się, by jej sportowy kanał był rozpowszechniany u niedobrej konkurencji.
W każdym razie nie przypominam sobie, kto rozpoczął ten nieszczęsny konflikt i mówiąc szczerze nawet nie chcę tego wiedzieć. Najgorsze jest to, że przez wojnę na górze wielu kibiców nie obejrzy różnych wydarzeń związanych z Igrzyskami Olimpijskimi, a później lig żużlowej czy koszykarskiej. Tylko dla tego, że pewne osoby zachowują się jak dzieci. Władze TVP zapomniały chyba, że rządzona przez nich telewizja ma pewną misję i powinna się z niej wywiązywać. No ale skoro od lat zmaga się z upolitycznieniem to trudno się dziwić, że obowiązują w niej pewne układy, które są nie do sforsowania. Cóż, pora sobie uświadomić, że nie tędy droga. Skoro N się dogadała, to czemu nie mogą tego zrobić inni? Nie potrafię zrozumieć, o co chodzi. Przecież Robertowi Korzeniowskiemu powinno zależeć na tym, żeby jak najwięcej ludzi odbierało TVP Sport. Dlaczego więc tak nie jest?
Jakiś czas temu wskazywałem argumenty na poparcie tezy, że dobrze się stało, iż trafiły tam rozgrywki ligowe w żużlu i koszu. Wcześniej nie byłem do końca co do tego przekonany i teraz też nie jestem. Zresztą w przeszłości kilkakrotnie otwarcie manifestowałem swoją niechęć do Telewizji Publicznej. Na ostatnich Mistrzostwach Polski Dziennikarzy w koszykówce moja drużyna ostatni mecz grała właśnie z ludźmi z TVP. Przed meczem postanowiłem ich sprowokować, pytając się ironicznie i pół żartem, pół serio czy nie przerwą przypadkiem tego spotkania. Jeden z nich uśmiechnął się i powiedział że nie, bo to nie pora Teleekspresu. Zripostowałem, że w tym czasie (około godziny 15) leciała kiedyś "Doktor Queen". Zapytał, czy oglądam ten serial, a ja potaknąłem. Bo co mi pozostawało, skoro równolegle nie leciał żaden mecz, choć wolałbym jakikolwiek od tego nieciekawego dla mnie serialu?
Mimo wszystko z utęsknieniem czekam na jakiś konsensus i mam nadzieje, ze pozytywnie się rozczaruję. Z drugiej strony coś czuję, że prędzej doczekam się czasów, w których Polacy wygrają na Olimpiadzie klasyfikacje medalową.