Derby Azji dla gospodarzy - relacja z meczu Chiny - Japonia

Chiny pokonały Japonię 3:2 i umocniły się na czwartej pozycji w grupie A. Jeśli dwa dni temu Japończycy mieli jeszcze cień szansy na awans do dalszych gier, to dziś już definitywnie pozbyli się złudzeń. Gospodarze natomiast z pięcioma punktami na koncie zajmują pewne miejsce w pierwszej czwórce i już powoli mogą myśleć o ćwierćfinałach.

W tym artykule dowiesz się o:

Chiny - Japonia 3:2 (25:20, 25:23, 17:25, 16:25, 15:10)

Składy:

Chiny:Bian, Shen, Yuan, Yu , Jiao, Cui, Ren (L) oraz Sui, Guo, Shi. Fang

Japonia:Matsumoto,Koshikawa, Shimizu, Tomonaga, Yamamura, Ishijima, Tsumagari (L) oraz Usami, Yamamoto, Fukuzawa, Saito,

Po dwóch kolejkach meczów turnieju olimpijskiego gospodarze zajmowali czwarte, premiowane awansem do ćwierćfinału miejsce w grupie A. Japończycy byli na ostatniej pozycji i aby zachować złudzenia o awansie musieli wygrać z gospodarzami. Nie udało się i w kolejnych spotkaniach, z USA i Wenezuelę zagrają już wyłącznie o dobre imię.

Statystycznie mecz pomiędzy Chinami a Japonią był bardzo wyrównany. Zespoły zdobywały podobną ilość punktów blokiem (12 gospodarze, 10 goście) i zagrywką (6 asów Chińczyków na 5 rywali). Popełniły dokładnie taką samą ilość błędów, po 33. Siatkarze z Kraju Kwitnącej Wiśni przegrali jednak mecz atakiem, którym zdobyli pięć oczek mniej, niż przeciwnicy. Dla Chińczyków najwięcej oczek zdobył Zhi Yuan (13), a dla Japonii Takahiro Yamamoto (16).

Kiedy po kilkunastu minutach pierwszego seta gospodarze prowadzili 12:6 wydawało się, że będzie to szybki, trzysetowy mecz. Sparaliżowani stawką Japończycy popełniali błąd za błędem, oddając punkty rywalom. Jakimś cudem jednak pozbierali się, a napędzani przez skutecznego na bloku Kunihiro Shimizu doskoczyli do Chińczyków na 3 punkty. Ci jednak nie pozwolili sobie odebrać prowadzenia i po autowym ataku Fukuzawy wygrali seta do 20.

W drugim secie walka była wyrównana do połowy (5:5, 9:8). Potem Chińczycy przyspieszyli i zbudowali 4 oczka przewagi (20:16). W końcówce Japończycy znów zerwali się do pościgu i byli bardzo blisko (24:23), ale i tym razem gospodarze nie dali za wygraną.

Trzecia partia to ponownie wymiana ciosów i gra punkt za punkt do stanu po 10. Potem coraz skuteczniej zaczął grać Yamamoto i przegrywająca już 0:2 w setach jego drużyna wyszła wreszcie na prowadzenie (13:12), które po drugim czasie technicznym sukcesywnie powiększała (17:14, 20:15), by ostatecznie wygrać do 17, a przede wszystkim pozostać w grze.

Nic dziwnego, że po świetnym finiszu w secie trzecim, Japończycy uwierzyli, że jeszcze mogą wygrać. Rzucili się więc do walki i od początku kolejnej partii to oni dyktowali warunki. Na szczególna uwagę zasługuje postawa Takahiro Yamamoto, który we wcześniejszych pojedynkach spisywał się sobie tak sobie. W meczu z Chinami zagrał koncertowo, zwłaszcza w secie czwartym, w którym siał spustoszenie piekielnie mocną zagrywką. Bezradni Chińczycy kompletnie odrzuceni od siatki nie potrafili wyprowadzić składnej akcji, tracąc dystans do Japończyków (6:6, 9:12, 12:18, 14:22). Po zepsutej zagrywce Bian'a w meczu był już remis.

Tie break rozpoczął się dobrze dla Japończyków, u których teraz pierwsze skrzypce grał Koshikava, zmuszając rywali do sporego wysiłku w przyjęciu. Ci jednak nie byli dłużni i szybko odpowiedzieli potężnymi bombami Bian'a i Shen'a. W końcówce na boisku dominowali już wyłącznie gospodarze, którzy po zbiciu Fanga wygrali 15:10.

Komentarze (0)