IO mężczyzn: (Prawie) wszystko zgodnie z planem - podsumowanie rywalizacji w grupie A

Bez niespodzianek obyła się rywalizacja w grupie A turnieju olimpijskiego w Pekinie. Nie znaczy to jednak, że brakowało emocji, nerwów i dramatycznych chwil. Tych było w nadmiarze, niestety głównie za sprawą nieszczęśliwych splotów wydarzeń i okoliczności, które momentami zdominowały sportową rywalizację kierując oczy obserwatorów na zupełnie inne, niesportowe tory. Wygrali Amerykanie z kompletem punktów. Do drugiej fazy turnieju awansowali też Włosi, Bułgarzy i Chińczycy.

Ilona Kobus
Ilona Kobus

Stany Zjednoczone
Mimo braku koncentracji i rozchwianych emocji spowodowanych tragedią w rodzinie nieobecnego przez trzy pierwsze mecze fazy grupowej szkoleniowca Hugh McCutcheona, siatkarze z Ameryki Północnej wygrali inauguracyjny pojedynek turnieju z Wenezuelą. Potwierdzili tym samym, że są niewiarygodnie wręcz mocni psychicznie i żaden kataklizm nie jest w stanie wybić ich z rytmu oraz zatrzymać w walce o upragnione olimpijskie podium. Potem rozprawili się z pozostałymi rywalami i w przekonującym stylu zajęli pierwsze miejsce w klasyfikacji. Gdy trzy tygodnie temu triumfowali w Rio de Janeiro, sceptycy (a także liczne grono fachowców) głosili, że nie są w stanie utrzymać tak wysokiej dyspozycji do Igrzysk Olimpijskich. Utrzymali i przed rozpoczęciem ćwierćfinałów z pewnością należy w nich upatrywać pretendentów do strefy medalowej, tym bardziej że zawalczą o nią z pokonanymi w niedawnym Final Six Serbami, którzy w Chinach prezentują się znacznie gorzej niż w Brazylii. Przy nieregularnej (choć rosnącej) formie Brazylijczyków, czy chwiejnej dyspozycji asa Rosjan Semena Połtawskiego (jak wiele od niego zależy, pokazał w spotkaniu z Niemcami), które to zespoły są stawiane nieco wyżej w rankingach niż Amerykanie, ekipa z USA ma szansę nawiązać do dawnej, dobrej tradycji i wrócić do domu z olimpijskim krążkiem.

Włochy
Drugie miejsce w grupie i tylko jedna porażka, ze Stanami Zjednoczonymi to bilans azzurrich w fazie grupowej. Takiego wyniku nie spodziewali się pewnie nawet sami siatkarze z Półwyspu Apenińskiego, a tym bardziej ich selekcjoner Andrea Anastasi, który przed turniejem asekuracyjnie mówił, iż nie jadą do Pekinu w roli faworytów i byłby niezmiernie zadowolony, gdyby jego podopiecznym udało się awansować do półfinału. Podkreślał też, że w kraju nie ma presji na medal, bo wszyscy wiedzą w jakiej kondycji objął zespół i ile ciężkiej pracy wykonał, by awansować do IO. Zwycięstwa z Japonią i Wenezuelą dawały już praktycznie awans do dalszej rywalizacji i, co cenniejsze, wewnętrzny spokój, a problemy w obozach rywali niosące za sobą ich słabszą grę sprawiły, że Anastasi coraz głośniej zaczynał mówić o medalu. Tej niezwykle przyjemnej i kolorowej wizji nie zmąciła nawet kontuzja libero Mirko Corsano, którego od drugiego spotkania turnieju (z USA) z konieczności zastępował Alessandro Paparoni, oraz urazy Mastrangelo i Fei'a. Z pewnością natomiast spokój trenera Anastasiego i jego podopiecznych zburzył wynik losowania par ćwierćfinałowych. Włosi trafili na bardzo dobrze dysponowanych, opromienionych pokonaniem Rosji Polaków i mając dodatkowo w świadomości porażkę 0:3 w turnieju kwalifikacyjnym w Izmirze, nie mają z tego powodu tęgich min.

Bułgaria
Bułgarzy, podobnie jak Amerykanie i Włosi, rozpoczęli turniej zwycięstwem, nieco przyćmionym jednak zamieszaniem wokół ich kapitana i mentora, posądzonego o doping Plamena Konstantinowa. I choć koledzy z drużyny, podobnie jak całe środowisko siatkarskie, nie uwierzyli w prawdziwość wyników badań (które nie wiedzieć dlaczego zostały upublicznione dopiero dzień przed pierwszym meczem), to w ich szeregi wdarł się niepokój i konsternacja. Swoje zrobiły również kontuzje Todora Aleksiewa i Kostadina Stojkowa, które wyeliminowały tych graczy z rywalizacji i do pojedynku z Japonią siatkarze z Bałkanów zmuszeni byli przystąpić tylko z jednym przyjmującym. Na Azjatów wystarczyło, ale w kolejnych spotkaniach z USA i Włochami dziur w składzie nijak nie dało się załatać. Dla zespołu, który mierzy w medal z najcenniejszego kruszcu, trzecie miejsce w grupie nie jest szczytem marzeń i z pewnością Matej Kazijski i jego koledzy nie tak wyobrażali sobie przebieg pierwszej części turnieju. Na ostatni mecz z Wenezuelą wrócił już oczyszczony z zarzutów Konstantinow i kolejny etap zmagań Bułgarzy rozpoczną kompletną dwunastką. - Co nas nie zabije to nas wzmocni. Jesteśmy teraz niezwykle silni, a po tym co przeszliśmy w Pekinie do tej pory, nie obawiamy się niczego i nikogo - mówią zawodnicy Martina Stojewa, oceniając szanse w ćwierćfinałowej rywalizacji z Rosją.

Chiny
Mówi się, że gospodarzom pomagają ściany. To stare porzekadło było jakże prawdziwe podczas fazy grupowej turnieju siatkarskiego, zwłaszcza w spotkaniu Chiny - Wenezuela, kiedy to selekcjoner tych drugich mało nie dostał zawału poirytowany decyzjami arbitrów. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że w kolejnych pojedynkach Chińczycy starali się jak mogli, by zapracować na czwarte miejsce w grupie i awans do gier ćwierćfinałowych. W wygranych dopiero po tie breakach meczach z Japonią i Wenezuelą wykazali się wielką ambicją, wolą walki i determinacją. Szczęście sprzyjające zazwyczaj gospodarzom, niestety nie uśmiechnęło się do Chińczyków podczas losowania rywali w drugiej części rywalizacji. Trafili najgorzej jak mogli, bo na mistrzów olimpijskich z Brazylii. Nawet jeśli "canarinhos" nie zachwycali ostatnio i nie prezentowali właściwego sobie, często nazywanego nieziemskim, poziomu, to wspomniane wyżej atuty, choć niezwykle cenne, z pewnością nie wystarczą by nawiązać z nimi równorzędną walkę. Trener Jianan Zhou powiedział o rywalizacji z Brazylią krótko: - Dobrą grą i waleczną postawą chcemy zyskać pewność siebie, co pomoże w budowaniu dobrego zespołu w przyszłości.

Wenezuela
Trener Ricardo Navajas już na starcie olimpijskiej walki nie miał złudzeń. - Przyjechaliśmy do Pekinu, by zbierać doświadczenia i skrzętnie wykorzystać je w przyszłości - mówił na jednej z konferencji prasowych. Dobra postawa w Lidze Światowej (wygrana z Serbią, zacięta walka z Francją) pozwoliła jednak sądzić, że Wenezuelczyków stać na więcej niż jedno zwycięstwo w turnieju. Bliscy sprawienia niespodzianki byli w spotkaniu z USA i Chinami, które przegrali dopiero w tie breakach. Sił i umiejętności nie starczyło natomiast w pojedynku przeciwko przetrzebionym kontuzjami Bułgarom i Włochom. Na osłodę pozostał miły akcent w postaci wygranej z grającymi w Pekinie znacznie poniżej oczekiwań Japończykami. Nie wiadomo czy trener Navajas będzie miał okazję, by wspomniane na wstępie doświadczenia przełożyć na efekty w przyszłości, bo jak sam zasygnalizował, prawdopodobnie po olimpiadzie pożegna się z posadą.

Japonia
Nie tak miał wyglądać turniej olimpijski w wykonaniu podopiecznych Tatsuya Uety, którzy na długo przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich zaszyli się z dala od codzienności i w atmosferze owianej nutką tajemnicy szlifowali formę przed najważniejszą imprezą czterolecia. Aby nie zmącić toku przygotowań, na prestiżowy Final Six Ligi Światowej (o który sami wcześniej się ubiegali i słono zapłacili, by pojechać do Rio) wysłali drugi garnitur swojej kadry. Pełniący tam rolę pierwszego szkoleniowca menadżer zespołu przekonywał, że reprezentacja Japonii ma dwunastu równorzędnych zawodników i ci, którzy grają w Rio, nie są gorsi od pozostałych. Przyglądając się poczynaniom siatkarzy z Kraju Kwitnącej Wiśni w Pekinie, dziś z perspektywy czasu należy przyznać, że Hideo Hagiwara po części miał rację - rzeczywiście, cała dwunastka Japończyków gra na podobnym, bardzo przeciętnym jednak poziomie. Ostatnie miejsce w grupie A i pięć przegranych (czyli wszystkie) meczów jest najlepszym komentarzem.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×