IO: Złota samba brazylijskich siatkarek - podsumowanie fazy finałowej

Brazylia – najlepszy w ostatnich latach zespół w siatkówce kobiecej, po raz pierwszy w historii swoich występów na igrzyskach olimpijskich zdobył złoty medal. Canarinhos do tej pory wywalczyły jedynie dwukrotnie medale brązowe; w 1996 r. w Atlancie i 2000 r. w Sydney. W Pekinie sięgnęły po to co im się po prostu należało.

W tym artykule dowiesz się o:

Kubańska niespodzianka

Przed turniejem olimpijskim w siatkówce kobiecej w Pekinie, do faworytów zaliczane były przede wszystkim zespoły Brazylii, Chin, Rosji i Włoch. Wszystkie te ekipy pewnie przeszły fazę grupową, potwierdzając, iż odgrywać będą one istotną rolę w turnieju. Ale po rywalizacji grupowej pojawił się jeszcze jeden konkurent do medali – Kuba. Siatkarki z basenu Morza Karaibskiego, grały bardzo efektownie i skutecznie. Do znanych od dawna ich walorów, takich jak skuteczność, zwinność, duża dynamika i siła ataku, dodały kolejne. Wyraźnie poprawiły grą w obronie i przyjęciu. Ponadto wzmocniły się psychicznie, nie oddawały już bez walki pola rywalkom, nawet gdy przegrywały dość wysoko, co wcześniej często im się zdarzało. Dlatego po pierwszych meczach grupowych akcje zespołu kubańskiego wyraźnie wzrosły. Ekipa Antonio Perdomo w rywalizacji grupowej wygrała wszystkie mecze, w tym m in. z Polską, siatkarkami USA, późniejszymi srebrnymi medalistkami i Chinkami, które stanęły później na najniższym stopniu medalowego podium. Bez porażki zajęły pierwsze miejsce w grupie i urosły do jednego z faworytów tego turnieju.

Ćwerćfinały, czyli brama do raju

"Prawdziwe granie" rozpoczęło się od ćwierćfinałów. W tej fazie turnieju, jeden nieudany mecz eliminował zespół, dlatego każde potknięcie było nie do odrobienia. Zwycięzcy zaś mieli przed sobą bardzo realne medalowe szanse.

Na placu boju pozostali wszyscy faworyci (Brazylia, USA, Chiny, Kuba, Włochy, Rosja) oraz uzupełniające ósemkę drużyn, ekipy Serbii i Japonii.

Drużyna Serbii, jako czwarta ekipa grupy B w ćwierćfinale miała zmierzyć się ze zwycięzcą grupy A – Kubą i oglądając "rozpędzone" Kubanki można było z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością przewidywać zwycięstwo ekipy Rosir Calderon, Yumilki Ruiz i ich koleżanek. Tak też stało się. Kubanki wygrały 3:0 (26:24, 25:19. 26:24), chociaż w pierwszym i trzecim secie musiały mocno napracować się by wygrać je na przewagi. Bardzo krytyczny był trener Serbii Zoran Terzić kiedy mówił: - Dziś zagraliśmy najlepszy mecz podczas tego turnieju, ale nie da się ukryć, że odstajemy poziomem od wielu obecnych tu drużyn. To byłoby nie fair gdybyśmy wygrali z Kubą, która grała na tak wysokim poziomie.

Także drugi ćwierćfinałowy outsider – Japonia, nie "miał prawa" wejść do półfinału, bo na jego drodze stanęły siatkarki Brazylii. Świetne technicznie Brazylijki, na których siatkówkę patrzy się z wielką przyjemnością, odarły rywalki ze złudzeń. Wygrały bardzo wysoko i pewnie 3:0 (25:12, 25:20, 25:16), awansując do półfinału. Jeżeli ktokolwiek miał przed meczem jakieś złudzenia, że świetne w obronie Japonki stawią czoła Canarinhos, to po nim został sprowadzony na ziemię. Marianne Steinbrecher, Fabiana Claudino wespół z partnerkami z boiska nie pozostawiły żadnej wątpliwości, kto powinien walczyć dalej o olimpijski laur.

Znacznie ciekawiej zapowiadały się dwa pozostałe mecze ćwierćfinałowe. Szlagierem miał być mecz Chiny – Rosja. I choć przed meczem trudno było wytypować faworyta, to na parkiecie dominowały siatkarki trenera Chen Zhonghe, które uporały się z mającymi duże aspiracje Rosjankami, wygrywając 3:0 (25:22, 27:25, 25:19). Po meczu Giovanni Caprara mówił: -Mieliśmy sporo problemów w ataku oraz przedarciu się przez chiński blok. Byliśmy zbyt spięci, nie potrafiliśmy przemyśleć naszych działań. Włoski trener Sbornej za przyczynę braku stabilnej gry zespołu uważa rosyjską mentalność: Rosjankom brakuje nawyku ciężkiej pracy i gry na najwyższym poziomie przez dłuższy okres. Próbowałem zmienić to nastawienie, ale nie udało się. Uważam to za swoją największą porażkę.

Niestety następstwem odpadnięcia Rosji już w ćwierćfinałach turnieju, jest zakończenie "misji" Caprary w Rosji.

W ostatnim spotkaniu zespół USA pokonał po najbardziej zaciętym meczu ćwierćfinałowym Włochy 3:2 (20:25, 25:21, 19:25, 25:18, 15:6). Przed meczem wydawać mogło się, że więcej "argumentów" mają zawodniczki Massimo Barboliniego, tym bardziej, że w ostatnich czterech latach siatkarkom Lang Ping ani razu nie udało się wygrać z ekipą Włoch. Po meczu Barbolini powiedział: W decydujących momentach nie wytrzymywaliśmy presji, popełnialiśmy mnóstwo błędów i to jest przyczyną naszej porażki. Chińska trenerka zespołu USA komplementowała rywalki -Jest to wspaniała drużyna, grająca bardzo zespołowo, ma doskonałą obronę oraz przyjęcie. Bardzo trudno znaleźć słabe strony tego zespołu. Nade wszystko jednak była zadowolona z gry swojej ekipy -Chciałem pogratulować mim zawodniczkom. Grały odważnie i prezentowały wysoką formę.

Półfinały, czyli podium na wyciągnięcie ręki

W rozgrywce półfinałowej znalazły się zespoły Brazylii, Kuby, USA i Chin.

W pierwszej parze rywalizację podjęły ekipy Kuby i USA. Faworytem były siatkarki z Kuby, choćby z tej przyczyny, iż w meczu grupowym tego turnieju, niewiele ponad tydzień wcześniej, wysoko wygrały z rywalkami w trzech setach, ale także dlatego, że we wcześniejszych meczach prezentowały się bardzo dobrze. Rzeczywistość okazała się zgoła inna. Mecz zdominowały Amerykanki, które nie miały większych problemów z pokonaniem Kubanek 3:0 (25:20, 25:16, 25:17). Do zwycięstwa zespół Lang Ping poprowadziły skuteczne w tym spotkaniu Tayyiba Haneff-Park i Logan Tom. Dobry mecz rozegrała też Danielle Scott-Arruda. Po przegraniu dwóch pierwszych setów, w trzecim zawodniczki Antonio Perdomo sprawiały wrażenie, że nie mają już wiary w zwycięstwo. Tak wyraźna wygrana ekipy USA, była raczej niespodziewana, czego dowodem są choćby słowa Lang Ping -Spodziewałam się trudniejszej gry. Moje dziewczyny zagrały świetnie. Siedząc na ławce nie miałam wiele roboty.

W drugiej parze półfinałowej Brazylijki, wicemistrzynie świata z 2006 roku, wygrywając 3:0 (27:25, 25:22, 25:14), równie łatwo poradziły sobie z obrończyniami złotego medalu olimpijskiego z Aten – Chinkami. Jak podkreślała Yunwen Ma -O porażce, przede wszystkim zadecydowała niewykorzystana szansa w pierwszym secie, którą mogłyśmy wygrać. Rzeczywiście gdyby, bardzo emocjonującą i wyrównaną pierwszą partię meczu wygrały Chinki, mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej. A tak po dwóch przegranych partiach , w trzeciej siatkarki Państwa Środka zupełnie straciły wiarę w zwycięstwo, przegrywając ją praktycznie bez walki. W ekipie Canarinhos skutecznie punktowała Sheilla Castro, jak niemal zawsze świetnie grała libero Fabiana De Oliveira, a ponieważ ekipa Chen Zhonghe grała nieskutecznie w bloku i popełniała wiele błędów własnych, to tak wysokie zwycięstwo zespołu z Ameryki Południowej nie może dziwić. Oczywistym stało się także, że Chinki nie obronią już złotego medalu z Aten i w walce o brązowy medal spotkają się z drużyną Kuby.

Ostateczna rozgrywka

Kubanki po raz drugi podczas tego turnieju miały spotkać się z ekipą Chin. Tym razem stawką był brązowy medal. Nie wróżyło to nic dobrego po tym jak wcześniej, po zwycięstwie w grupie z drużyną USA , Kubanki w półfinale przegrały z nią. Tym razem układ był podobny. W meczu grupowym, Kuba po pięciosetowej walce pokonała Chiny. Czyżby teraz, prawem serii, miała przegrać z ekipą Kun Feng? Początek meczu, tego nie zapowiadał. Siatkarki kubańskie, po skutecznych zagrywkach Rosir Calderon, objęły prowadzenie, ale były to tylko miłe złego początki. Szybko rywalki otrząsnęły się z przewagi i wysoko wygrały partię. Drugą co prawda przegrały, ale w pozostałych dwóch już wyraźnie dominowały na parkiecie. Ostatecznie Kuba przegrała z Chinami 3:1 (25:16, 21:25, 25:13, 25:20) i zajęła czwarte miejsce. Chinki sięgnęły po brązowy medal. Celem zawodniczek chińskich było jednak wygranie turnieju olimpijskiego , nie kryje tego trener Chen Zhonghe -Moje zawodniczki bardzo chciały wygrać igrzyska, ale nie ustrzegły się błędów. Nie pokazały wszystkiego, co potrafią.

I chociaż nie zdołały obronić złotego medalu z poprzednich igrzysk olimpijskich, to wydaje się, że pogodziły się z takim stanem rzeczy. Świadczyć o tym może chociażby wypowiedź Kun Feng _Dla mnie najważniejsze jest to, aby walczyć o każdą piłkę i o każdy punkt i nie jest ważne o jaki medal się wtedy walczy. Najważniejsze to być ze swoją drużyną i walczyć do końca.

W meczu o złoto Brazylijki pokonały siatkarki USA 3:1 (25:15, 18:25, 25:13, 25:21). Gra w finale turnieju olimpijskiego to sukces obydwu drużyn. Zarówno Amerykanki jak i Brazylijki po raz pierwszy znalazły się w finale takiej imprezy. Łatwa wygrana w pierwszym secie sugerowała pewne zwycięstwo Brazylii. Drugą partię jednak siatkarki Lang Ping zdołały, po dobrej grze zwłaszcza Logan Tom, wygrać. Ale na więcej Canarinhos nie pozwoliły i po autowym ataku Tom, zawodniczki w kanarkowych koszulkach mogły w geście zwycięstwa podnieść wysoko ręce w górę. Radości nie krył trener Brazylijek – Jose Roberto Guimaraes: Jestem niezwykle szczęśliwy i usatysfakcjonowany, z pracy jaką wykonaliśmy w ostatnich czterech latach. Po nieudanych igrzyskach w Atenach dotknęła nas fala krytyki. Przyjmowaliśmy ja z pokorą i przez ostatnie cztery lata staliśmy się znacznie lepszą drużyną.

Ale także trenerka Lang Ping zadowolona była z postawy swojej drużyny -Srebro to świetna sprawa dla siatkówki amerykańskiej. Mam nadzieję, że pewnego dnia powstanie w USA profesjonalna liga, która pomoże ponieść poziom gry siatkarek w tym kraju.

Poziom wielu meczów turnieju olimpijskiego mógł się podobać. Bardzo zasłużenie wygrały Brazylijki, które w ośmiu rozegranych meczach nie poniosły porażki, tracąc zaledwie jednego seta w finałowym meczu z USA.

Polski epizod

Siatkarki Marco Bonitty podczas turnieju olimpijskiego zaprezentowały się na miarę swoich możliwości. Nie wyszły z grupy, przegrywając cztery mecze i odnosząc jedno zwycięstwo. Pojawiająca się tu i ówdzie krytyka zespołu i ich trenera, jak się wydaje wynika z postawy życzeniowej polskich kibiców, niż realnej oceny możliwości polskiego zespołu. Bądźmy szczerzy, biało-czerwone w grupie miały zespoły Kuby, Chin, Japonii i USA z którymi do tej pory miały ujemny bilans spotkań, niezależnie od składu w jakim grały, na jakim turnieju grały i jaki trener je w tych meczach prowadził. W rankingu FIVB wszystkie te zespoły były klasyfikowane wyżej od ekipy polskiej. W tej sytuacji porażka z nimi nie może być traktowana jako nieszczęście narodowe. Polki wygrały jeden mecz z Wenezuelą, klasyfikowaną niżej od naszej reprezentacji, co odzwierciedla układ sił w światowej kobiecej siatkówce.

Nie oznacza to wcale, że nie należy walczyć o poprawę jakości gry reprezentacji i wyższe miejsce w rankingu światowym. Nie oznacza to także wcale, że zespół nie mógł już podczas tego turnieju wygrać choćby meczu z Japonią czy USA. Było blisko, czegoś zabrakło, ale to już kwestia na odrębną dyskusję.

Wygrani, przegrani

Niewątpliwie do zespołów które osiągnęły sukces w turnieju zaliczyć wypada Brazylię, USA i Kubę.

Canarinhos po raz pierwszy znalazły się w finale olimpijskim i od razu sięgnęły po złoty medal. Sukcesem jest nie tylko wywalczone miejsce, ale styl w jakim podopieczne trenera Jose Roberto Guimaraesa to uczyniły. Mocny, kombinacyjny atak Sheilli Castro, Pauli Pequeno, Jaqueline Carvalho i Marianny Steinbrecher, silny środek z jedną z najlepszych środkowych świata - Fabianą Claudino oraz Walewską Oliveira, najlepsza libero w Pekinie, ale także podczas większości innych turniejów - Fabiana De Oliveira, wreszcie precyzyjne rozegranie - Helii Souzy daje obraz drużyny, której gra przynosi nie tylko punkty i zwycięstwa w meczach, ale na grę której patrzy się z zachwytem i podziwem.

Nie dziwi zatem, że w Pekinie, Brazylijki wygrały wszystkie osiem spotkań tracąc w nich zaledwie jednego seta i w pełni zasłużenie wygrały rywalizację olimpijską.

Ekipa USA zapewne także zaliczy występ na arenach olimpijskich do bardzo udanych. Po raz pierwszy w historii swoich występów zagrały w finale. By dojść do niego pokonały wiele renomowanych rywali. Chociaż rozpoczęły nie najlepiej, od porażki w meczu grupowym z Kubą, to później było już coraz lepiej. Jeszcze w meczach grupowych wygrały z Chinkami, później w ćwierćfinale z Włochami, a wygrana w półfinale z Kubą, w rewanżu za porażkę w meczu grupowym, dała awans do finału.

Trenerka Lang Ping umiejętnie poukładała zespół, który mając w swoich szeregach takie siatkarki jak najlepiej punktującą zawodniczkę – Logan Tom, a także równie skuteczne w ataku i bloku: Tayyibę Haneef-Park, Danielle Scott-Arrudę czy Heather Bown, osiągnęła duży sukces sportowy.

Również Kuba, mimo zajęcia czwartego miejsca może uznać swój występ na olimpiadzie za sukces. Kubanki rozpoczęły turniej jak burza. W meczach grupowych nie było na nie siły. Wygrały wszystkie mecze, w tym m.in. z USA i Chinami. W ćwierćfinale pokonały i Serbki i wydawało się, że są na najlepszej drodze do finału. W półfinale jednak zastanawiająco gładko uległy ekipie USA. W walce o brązowy medal nie dały rady Chinkom i zajęły czwarte miejsce. Mimo tego, zawodniczki Antonio Perdomo pozostawiły po sobie dobre wrażenie. Zwłaszcza duże wrażenie robiła siła gry w ataku siatkarek kubańskich. Potwierdzeniem tego jest chociażby klasyfikacja najlepszych atakująych turnieju. Trzy pierwsze miejsca zajmują Kubanki: Rosir Calderon, Nancy Carrillo i Yumika Ruiz. Jeżeli siatkarki z basenu Morza Karaibskiego poprawią jeszcze przyjęcie i ograniczą ilość popełnianych niewymuszonych błędów własnych, będą trudne do pokonania, nawet przez najlepsze zespoły.

Znacznie więcej oczekiwały po olimpijskim turnieju przede wszystkim ekipy Rosji i Chin.

Rosjanki nie ukrywały, że celują co najmniej w finał. Jak twierdzi Giovanni Caprara, nie zdołał on jednak zmienić mentalności rosyjskich zawodniczek, nie udało mu się wszczepić nawyku ciężkiej pracy i gry na wysokim poziomie przez dłuższy okres. Zakończenie przez Rosjanki turnieju już w ćwierćfinale (po porażce z Chinami), to zapewne duże zaskoczenie dla kibiców tej drużyny.

Także Chiny nie mogą zaliczyć tego turnieju do udanego. Chinki co prawda zdobyły brązowy medal, ale po pierwsze to o dwa oczka niżej niż na poprzedniej olimpiadzie, ale przede wszystkim, Chinki chciały powtórzyć sukces z Aten u siebie, przed własną publicznością. Nie udało się. Pewnym usprawiedliwieniem mogą być problemy zdrowotne Ruirui Zhao i Suhong Zhou. Generalnie jednak wydaje się, iż w ekipie chińskiej potrzebna jest świeża krew, by zespół poczuł na nowo głód walki i zwycięstw.

Komentarze (0)