Polski bokser jedzie po medal

Łukasz Maszczyk podczas zakończonego niedawno turnieju kwalifikacyjnego w boksie wywalczył sobie awans do igrzysk olimpijskich w Pekinie. W finale przegrał jednak z Rosjaninem Dawidem Ajrapetianem aż 3:24. - To nie tak, bo walka była równa - wyjaśnia bokser w rozmowie "Przeglądem Sportowym".

- Wcześniej w półfinale to ja wygrałem wysoko, chociaż pojedynek też był wyrównany. A finał, tak jak mówię, był równy. Może sędziowie częściej stukali w maszynkę do liczenia punktów przy jego ciosach, bo to mistrz Europy? Nie wiem - mówi Maszczyk.

Walczący w najlżejszej wadze bokser chce z Pekinu wrócić z medalem. - Poświęciłem już temu celowi tyle czasu i energii, że nie ukrywam, że jadę do Chin po medal - przyznaje. - Zresztą, chyba będę jednym z faworytów. W końcu wygrałem już ze wszystkimi, którzy liczą się w mojej kategorii, więc pewnie trochę się mnie boją. Jestem ambitny, więc mierzę wysoko. Jestem już na takim poziomie, że moim celem jest złoto!

Więcej w "Przeglądzie Sportowym".

Komentarze (0)