Kiedyś nie chciano z nim grać, teraz w Realu jest gwiazdą. Metamorfoza Viniciusa

PAP/EPA / YOAN VALAT / Na zdjęciu: Vinicius Junior
PAP/EPA / YOAN VALAT / Na zdjęciu: Vinicius Junior

W finale Ligi Mistrzów Liverpool zmierzy się z Realem Madryt. Największy popłoch wśród obrońców "The Reds" może siać Vinicius Junior, który przed przyjściem Carlo Ancelottiego nie potrafił przekroczyć liczby sześciu goli w sezonie.

26 maja 2018 roku Real Madryt po zwycięstwie nad Liverpoolem zdobył trzecią z rzędu Ligę Mistrzów. Celebrację kibiców zmącił tego samego wieczoru Cristiano Ronaldo, który w strefie mieszanej przyznał dziennikarzom, że nie może zagwarantować pozostania w zespole na następny sezon. Dzień po finale publiczność zgromadzona na Estadio Santiago Bernabeu skandowała "Cristiano, zostań", ale na niewiele to się zdało. Spotkanie z "The Reds" było dla niego ostatnim w białej koszulce. Postanowił poszukać nowych wyzwań w Juventusie, a w szeregach "Królewskich" nastało... bezkrólewie.

Brazylijska strategia

Prezes Realu, Florentino Perez podjął decyzję o niekupowaniu żadnej gwiazdy w miejsce "CR7". Uważał, że tacy zawodnicy jak Gareth Bale czy Isco będą w stanie strzelać po dziesięć goli więcej w sezonie niż wcześniej. Czas nie przyznał mu jednak racji. Po stracie Ronaldo skupił się na wyszukiwaniu największych brazylijskich talentów. Według niektórych ta strategia była spowodowana przegraną walką o Neymara w 2013 roku. Jej konsekwencją było sprowadzenie Reiniera, Rodrygo, a przede wszystkim Viniciusa Juniora.

Po mundialu w Rosji "Los Blancos" objął Julen Lopetegui, który wytrzymał na stanowisku do październikowej porażki 1:5 na Camp Nou. Ówczesny 18-latek prawie w ogóle nie pojawiał się na boisku, można było go oglądać w barwach rezerw. Potem drużynę objął Santiago Solari, który dawał mu grać więcej. Młodzieniec pokazywał swój świetny drybling i technikę, ale nie był konkretny pod bramką rywala. Łącznie w swoim pierwszym sezonie 864 minuty ligowe zamienił na zaledwie jednego gola i jedną asystę. W marcu doznał kontuzji, która wykluczyła go na dwa miesiące. Zbiegło się to z powrotem na ławkę trenerską Zinedine'a Zidane'a, bo Solari przegrał z zespołem trzy trofea w zaledwie tydzień.

ZOBACZ WIDEO: Glik jak Robocop. Wrócił szybciej i gra o kolejny awans

Latem 2019 roku Perez chciał naprawić swój błąd i ściągnął gwiazdę - Edena Hazarda z Chelsea. Kwota całego transferu do dziś nie jest jasna, na pewno była wyższa niż 100 milionów euro. Belg miał być liderem linii ofensywnej, a "Vini" jego zmiennikiem. Role się jednak odwróciły, to uczeń musiał wejść w buty mistrza, który miał problemy z nadwagą i kontuzjami. Bardzo często było go widać w gabinetach medycznych. Były gracz "The Blues" do teraz pozostaje jedną z największych pomyłek w historii klubu.

Szkoła piłkarskiego życia

Brazylijczyk miał więc pewne miejsce w składzie i przestrzeń do nauki gry na najwyższym poziomie. Wiele razy irytował kibiców, jego skuteczność wciąż się nie poprawiała. W sezonach 2019/20 oraz 2020/21 trafiał do siatki tylko odpowiednio pięć i sześć razy. To za mało, by drużyna mogła regularnie zdobywać najważniejsze tytuły. Mistrzostwo Hiszpanii z 2020 roku zostało wywalczone wspaniałą postawą defensywy, która po pandemicznej przerwie nie dawała się skruszyć. W pozostałych rozgrywkach w tamtych dwóch kampaniach Real końcowo nie wygrywał.

Aklimatyzacja Viniciusa w Realu trwała długo, ale teraz procentuje
Aklimatyzacja Viniciusa w Realu trwała długo, ale teraz procentuje

W mediach wiele się mówiło o tym, że Vinicius nie do końca pasuje do planów Zidane'a. Piłkarz miał przed meczem z Manchesterem City zignorować wskazówki taktyczne szkoleniowca, gdy tylko dowiedział się, że nie wybiegnie w podstawowym składzie. Według hiszpańskich mediów ta sytuacja mocno pogorszyła relacje między tą dwójką. Francuz jednak poczuł zmęczenie i odszedł ze stanowiska, co pozwoliło skrzydłowemu z Sao Goncalo zacząć pisać nowy rozdział swojej kariery na Bernabeu.

Wybuch talentu

Po sześciu latach do klubu powrócił Carlo Ancelotti, który podbił serca kibiców zdobyciem upragnionego, dziesiątego Pucharu Europy, a do tego oferował ładny dla oka, ofensywny futbol, czego w ostatnich miesiącach kadencji Zidane'a było jak na lekarstwo. Jakby tego było mało, ma ojcowski styl prowadzenia swoich podopiecznych i w zasadzie trudno się z nim pokłócić. Trafił do "Viniego", czego najczystszym dowodem są jego liczby - 21 goli i 20 asyst w 51 spotkaniach. Zrobił dużo większy skok jakościowy niż się spodziewano.

- Uważam, że jest on naprawdę utalentowany. Przybył do Hiszpanii, gdy był bardzo, bardzo młody i musiało upłynąć trochę czasu, zanim znalazł się na szczycie. Teraz w piłce nożnej sam talent nie wystarczy. Trzeba poprawiać swoją wiedzę taktyczną, kondycję fizyczną. Myślę, że spisał się doskonale w tym sezonie w tych aspektach - wyjaśnił kilka tygodni temu "Carletto". Nikt mu nigdy nie zapomni, że to właśnie on odblokował reprezentanta kraju kawy.

Co o swoim progresie mówi sam zainteresowany? - Poprawiłem się w wielu rzeczach, przede wszystkim w zachowywaniu spokoju w grze. Kiedy to uzyskujesz, na murawie jesteś bardziej jakościowy. Oczywiście również pomaga dobra gra zespołu. Ważna jest praca defensywy, która ułatwia życie napastnikom. Jestem wdzięczny, że trener i koledzy z drużyny mi ufają. Potrzebuję tego, by być lepszym - przyznał.

Historia zatacza koło

W październiku 2020 roku w przerwie meczu "Królewskich" doszło do ciekawej sytuacji. Dziennikarze francuskiego "Telefoot" wyłapali treść rozmowy Karima Benzemy z Ferlandem Mendym. Pierwszy z nich mówił do drugiego: "On robi, co chce. Bracie, nie graj z nim. Matko moja... On gra przeciwko nam". Chodziło oczywiście do Viniciusa, który stał dwa metry od nich, ale nie mógł zrozumieć rozmowy w języku francuskim. Nie należy przykładać do tej wypowiedzi bardzo dużej wagi. Takie rzeczy w szatni sportowej się zdarzają.

Półtora roku później wychowanek Flamengo tworzy z Benzemą zabójczy duet, który po czterech latach może doprowadzić Real do zwycięstwa w Lidze Mistrzów. W tym czasie zmieniło się wiele, ale nie to, że madrytczycy znowu muszą pokonać Liverpool, mogąc liczyć na wybitnego lewoskrzydłowego. Pierwszy gwizdek arbitra o godzinie 21:00.

Tomasz Chabiniak, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz też:
"Po finale zobaczymy, co dalej". Niepewna przyszłość gwiazdy Realu
"To też walka o Złotą Piłkę". Typ legendy na finał Ligi Mistrzów

Źródło artykułu: