Ukrainiec pokazał Rosjanom zdjęcia z Buczy. Tak zareagowali

Zdjęcie okładkowe artykułu: East News /  / Na zdjęciu: Tak wygląda Bucza / małe zdjęcie: Mark Mampassi (Getty Images/Nur Photo)
East News / / Na zdjęciu: Tak wygląda Bucza / małe zdjęcie: Mark Mampassi (Getty Images/Nur Photo)
zdjęcie autora artykułu

Mark Mampassi to posiadający ukraińskie i rosyjskie obywatelstwo piłkarz grający w Lokomotiwie Moskwa. Pokazał on swoim kolegom z drużyny przerażające zdjęcia z Buczy. Powiedział, jaka była ich reakcja.

W tym artykule dowiesz się o:

Grający obecnie w Lokomotiwie Moskwa piłkarz urodził się w Doniecku. W przeszłości 19-latek grał m.in. w FK Mariupol i młodzieżowych drużynach Szachtara. Mark Mampassi 1 stycznia tego roku podpisał kontrakt z Lokomotiwem, który zapłacił za niego 3 miliony euro. Głośno było o nim w lutym, gdy po wybuchu wojny postanowił zmienić obywatelstwo z ukraińskiego na rosyjskie. Tłumaczył to limitem obcokrajowców.

Nastolatek wtedy nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie wywołał zamieszanie w Ukrainie. Rodacy byłego młodzieżowego reprezentanta kraju uznali za zdrajcę. Wydaje się jednak, że Mampassi przejrzał na oczy. Świadczy o tym relacja, jaką opublikowano w portalu football24.ua.

Okazuje się, że Mampassi pokazał swoim kolegom z Lokomotiwu - zwłaszcza Rosjanom - straszne konsekwencje wojny w Ukrainie. Zaprezentował im przerażające zdjęcia i filmy z Kijowa, Zaporoża, Chersonia czy Buczy.

- Oni nie dbają o to, dopóki są opłacani. Mają się dobrze, jeżdżą dobrymi samochodami. Nie chcą nic mówić. Są spokojni, wszystko im się podoba. Gdy Mark pokazał im zdjęcia, na ich twarzach pojawił się tylko grymas. Nie zrobili nic więcej - powiedział rozmawiający z Mampassim obrońca Mariupola Ołeksandr Drambajew.

Mariupol to jedno z najbardziej zniszczonych przez Rosjan miast w Ukrainie. Mampassi grał tam do grudnia. W Lokomotiwie rozegrał 12 meczów.

Czytaj także: Na to nie da się patrzeć. Reakcja "Lewego" mówi wszystko [OPINIA] Zmiennicy uratowali zespół w starciu z Walią. "Lewy" przerasta kolegów

Źródło artykułu:
Komentarze (0)