- Ciężko się grało przeciwko Piastowi Kobylin. To nic nie znaczy, że zespół ten występuje na co dzień w czwartej lidze. Dla tych piłkarzy był to mecz ich życia. Walczyli niesamowicie ambitnie, bo wiedzieli, że druga taka szansa przejścia do historii może im się nie powtórzyć. Grali dla siebie, dla klubu, dla całego miasteczka. Chwała im za to, że pokazali taką ambicję – mówił tuż po wyjściu z szatni Radosław Matusiak.
Kibice w Kobylinie długo nie odpuszczali byłemu reprezentantowi Polski. Robili sobie wspólne zdjęcia, prosili o autografy. Byli nawet tacy, którzy bardzo chcieli wymienić się koszulką z Matusiakiem.
- Zagłębie Lubin nie przegrało tutaj przypadkowo. Piast to naprawdę niezła drużyna. Cieszymy się, że udało nam się rozstrzygnąć mecz w Kobylinie na naszą korzyść. Co prawda, dopiero po rzutach karnych, ale najważniejsze, że to Cracovia gra dalej o Puchar Polski - dodał Matusiak.
Zwycięstwo zwycięstwem, ale trudno było się doszukiwać w grze Cracovii wielu pozytywów. Najlepiej to skwitował trener Orest Lenczyk, który powiedział, że jego zespół dobrze strzelał tylko… rzuty karne. Zdanie szkoleniowca podzielał Matusiak.
- Zadowoleni na pewno nie jesteśmy ze stylu, jaki wywalczyliśmy ten awans, ale w takiej sytuacji on jest właśnie najważniejszy. Boisko nie było za dobre. Ciężko nam się na nim grało. Na pewno nie było ono atutem dla Cracovii. Lepiej na nim czuli się gospodarze. Teraz czeka nas podróż do Spały na krótkie zgrupowanie przed meczem z Jagiellonią Białystok - powiedział.
Wielu kibiców zastanawiało się, co musi czuć zawodnik, który jeszcze kilka sezonów temu grał na pięknych stadionach włoskiej Serie A, a teraz przyszło mu zagrać na kameralnym obiekcie w Kobylinie?
- Oczywiście, że ciężko jest teraz grać przeciwko takim zespołom, na takich boiskach, kiedy gdzieś tam w przeszłości biegało się po stadionach Serie A. Nie można jednak żyć przeszłością. Koledzy z drużyny przed meczem żartowali, że jeszcze dwa lata temu grałem przeciwko Milanowi, a teraz przychodzi mi rywalizować z czwartoligowym Piastem Kobylin. Takie jest życie. Moje losy potoczyły się tak, a nie inaczej. Obecnie gram w Cracovii i wybiegam na boiska tam, gdzie musi rywalizować mój zespół. Staram się robić najlepiej, to co potrafię - odpowiada piłkarz.
Radosław Matusiak nadal marzy o powrocie do reprezentacji. W pamięci nie tylko kibiców, ale i samego zawodnika pozostały bramki, które strzelał, występując z orzełkiem na piersi.
- Marzenia są oczywiście marzeniami. Marzyć można, a nawet trzeba. Na tę chwilę muszę jednak skupić się na dobrej grze dla Cracovii. Wtedy zobaczymy, co z tego będzie – kończy były reprezentant Polski.