Polak robi karierę w Kambodży. "Żyję tu jak jakiś Ronaldo"

Instagram / @chrisjastrzembski / Na zdjęciu: Chris Jastrzembski
Instagram / @chrisjastrzembski / Na zdjęciu: Chris Jastrzembski

- Wyjazd do Kambodży jest lepszy, niż mieszkać w przykładowych Chojnicach i grać w I lidze za 5-6 tysięcy złotych - przekonuje Chris Jastrzembski. Były reprezentant polskich młodzieżówek obrał mocno nietypowy sposób na swoją karierę piłkarską.

W tym artykule dowiesz się o:

"Chris Jastrzembski został nowym piłkarzem drugoligowego kambodżańskiego Prey Veng FC. 25-letni pomocnik podpisał kontrakt do końca roku" - tego typu komunikaty nie pojawiają się w mediach często. Jak jednak przekonuje sam zainteresowany, wyjazd do Kambodży był strzałem w "10". - Żyję tu naprawdę jak jakiś Ronaldo - zapewnia.

Dla niego zresztą gra w piłkę w połączeniu ze zwiedzaniem świata to nie pierwszyzna. Wcześniej występował także m.in. na Islandii czy Wyspach Owczych. Co ciekawe, to właśnie Islandię wspomina najgorzej. - Tam ludzie są kategoryzowani - mówi.

Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty: Kambodża. Do tego tamtejsza druga liga. Jakim cudem w takie miejsce trafia 25-letni były reprezentant polskich młodzieżówek?

Chris Jastrzembski, piłkarz Prey Veng: Zgodnie z tym, co wyliczył mój menadżer, starałem się 38 miesięcy, aby trafić do Azji. Tak więc teraz, gdy przyszła konkretna oferta, to nie wahałem się, aby z niej skorzystać.

ZOBACZ WIDEO: Zdradzamy szczegóły prezentacji "Lewego". Kiedy pierwszy gol dla Barcelony? - Z Pierwszej Piłki #14

Prey Veng, do którego dołączyłem, gra faktycznie w drugiej lidze Kambodży, ale obowiązuje mnie umowa z Visakhą, która należy do tego samego właściciela. Jest on trzecim najbogatszym człowiekiem w Kambodży. W Visace nie było jednak już miejsc dla obcokrajowców, dlatego póki co jestem na wypożyczeniu w Prey. Po sezonie jest jednak plan, abym poszedł do tej lepszej drużyny. Obecnie staram się jak mogę i za pół roku będziemy decydować, czy ja nadal chcę tu grać i czy oni mnie chcą.

Zawsze najważniejsze to złapać ten pierwszy klub. Później, jak już tu się pokaże z dobrej strony, to nie będzie tak, że nikt tego nie dostrzeże.

Skąd w ogóle pomysł, aby wyjechać akurat do Azji?

Często oglądałem Magazyny Lig Egzotycznych Adama Kotleszki. Podobał mi się zwłaszcza odcinek o Wietnamie czy o całej południowo-wschodniej Azji. Zawsze byłem też ciekawy świata. W tym celu starałem się nawiązywać kontakty z różnymi ludźmi. Jest np. w Kambodży pewien trener, pół-Polak pół-Niemiec, z którym się wkrótce spotykam. Zawsze sam się oferowałem, czy mogę przylecieć na testy, na własny koszt, ale jeśli się sprawdzę to muszą być takie i takie warunki.

Masz jednak dopiero 25 lat. Nie kusiło cię by spróbować zrobić karierę w bardziej mainstreamowych regionach świata?

Grałem w Niemczech, ale tam trudno wybić się ponad III, IV ligę, jest tam bardzo wysoki poziom. W Polsce z kolei nigdy nie miałem agenta, któremu bym ufał, a moim zdaniem, gdy nie masz w Polsce agenta, to nie masz szans na grę w Ekstraklasie, a tylko Ekstraklasa mnie interesuje. Jak widzę i słyszę od kolegów, jak jest w niższych ligach, zresztą sam miałem też teraz ofertę z I ligi, to nie ma porównania z tym, co mam teraz.

W Kambodży płacą aż tak dobrze?

Żyję tu naprawdę jak jakiś Ronaldo. Mam w hotelu basen, mieszkam na najwyższym piętrze apartamentowca, mam saunę, jacuzzi - wszystko co trzeba. Pieniądze też lepsze niż w I lidze. Korzystam z życia i uważam, że to lepsze niż gra w Polsce. Zresztą chłopacy z I ligi czy nawet z Ekstraklasy cały czas się o coś mnie wypytują, też chętnie by skorzystali z takiej opcji. Także to nie tylko moja opinia, że lepszy jest taki wyjazd, niż mieszkać w przykładowych Chojnicach i grać w I lidze za 5-6 tysięcy złotych. Tutaj kluby w I i w II lidze płacą o wiele lepiej.

Tak naprawdę jedyny minus w Kambodży to żywienie, mają wszystko powypisywane w tych swoich hieroglifach, ja tylko chodzę wołam "chicken", "chicken", "chicken', oni się śmieją, a i tak na koniec dostaję świnię. Ostatnio z kolei np. mieliśmy na kolacje na bufecie... psa.

A jak oceniłbyś poziom piłki w Kambodży?

Szczerze mówiąc, oceniając samą zwinność, szybkość, wytrzymałość, to Polska jest daleko za Kambodżą. Technicznie chłopacy też są na bardzo wysokim poziomie. Jeżeli jednak chodzi o taktykę… Tutaj jednak takie kraje jak Polska czy Niemcy odbiegają o lata świetlne. Tutaj każdy chce się popisać. Gdy podasz do lewego obrońcy to nie jest tak, że on ci tą piłkę odda. Zagrasz na lewo i już tej piłki nie zobaczysz. On sam poleci 1 na 1 czy też spróbuje jakichś innych cudów. To zawsze musi być coś wyjątkowego, nie ma mowy o prostej grze. W Polsce jak napastnik idzie z kolegą na bramkę rywali, to wiadomo, że poda i drugi dołoży na pustaka. Tutaj nie ma o tym mowy, trzeba okiwać bramkarza.

Dlatego staram się pokazać chłopakom, że trzeba grać drużynowo, że nawet jak strzelisz 5 bramek z przewrotki, to nie masz gwarancji, że weźmie cię ktoś z I ligi, a jak wywalczysz awans na boisku, to na pewno w niej zagrasz.

Trybuny na meczu w Kambodży
Trybuny na meczu w Kambodży

Tutaj też każdy jest niski, wątły, nie ma zawodników umięśnionych. Oni mają problem, aby zrobić 15 pompek. W związku z czym łatwo wygrywa się choćby główki. Ale jak dostaniesz piłkę za plecy, to naprawdę można się nagonić, a i tak często widzisz tylko plecy rywala.

Mówiłeś, że starałeś się 38 miesięcy o wyjazd do Azji. Kambodża to był pierwszy strzał na tym kontynencie, czy wcześniej jeździłeś gdzieś jeszcze na testy?

Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie byłem w Azji. Nawet teraz, na testach. Po prostu byłem na Islandii, gdzie klub jednak nie spełniał moich oczekiwań, dostałem ofertę i przyjechałem.

Co konkretnie działo się na Islandii?

Przede wszystkim klub nie płacił mi na czas. Żona z kolei miała mieć tam pracę na pełen etat, również jej nie dostała, a zamiast tego zaoferowano jej 10 godzin tygodniowo, co mogło być co najwyżej pracą dorywczą.

Jestem profesjonalistą, perfekcjonistą i jednak jak ktoś nie dotrzymuje umowy, to i mi ciężko dawać z siebie 100 procent. Jestem, że tak powiem, takim typowo polskim zawodnikiem, czyli walka, fizyczność. W związku z tym muszę być perfekcyjnie przygotowany. Gdy jednak klub nie wywiązuje się z umów, to ja nie jestem w stanie dla niego umierać. Tak funkcjonuje ludzkie ciało. Gdyby zdradziła cię dziewczyna, to też już za nią nie skoczysz w ogień. W Islandii nie żyło mi się z klubem dobrze. Gdy byłem zawieszony za kartki, to trener mi nawet "cześć" nie odpowiadał. Gdy jednak miałem znowu grać, to cały czas do mnie przychodził i mówił "cześć, jak się masz, chcesz masaż?". Dla mnie to było śmieszne. Tylko jak jesteś potrzebny, to zwracają na ciebie uwagę. Nie czułem się tam dobrze.

Tylko trener tak do Ciebie podchodził czy wszyscy na Islandii?

Wszyscy. Wiem, że na Islandii jest dużo Polaków, są tam szczęśliwi, zarobki też są tam fajne, ale jednak jeżeli nie płacą ci na czas, nie dotrzymują obietnic… Tak samo było gdy pracowałem tam jako fizjoterapeauta i mimo zapewnień, nie zagwarantowali mi podstawowego wyposażenia. Jak oni nie dotrzymują słowa, to ja powiedziałem, że chcę rozwiązać kontrakt, zwłaszcza, że miałem ofertę z Kambodży.

Na Islandii naprawdę działy się jaja. Oceniam ją jako najgorszy kraj, w jakim żyłem. Nikt nie chce ci pomagać… Dam prosty przykład - po rozwiązaniu umowy spytałem, czy klub mógłby mnie zawieźć na lotnisko - dostałem odpowiedź w stylu: "nie chcemy cię zawieźć, nie zasługujesz". Poprosiłem później o to kolegę z drużyny, opłaciłem mu nawet benzynę i zapłaciłem za godzinę pracy. Pięć minut przed wyjazdem na lotnisko dowiedział się o tym trener i zagroził temu koledze, że jak mnie zawiezie, będzie miał mega problemy w klubie i zostanie ukarany.

Skąd taka reakcja? Czym Ty im podpadłeś?

W tym klubie są po prostu źli ludzie, którzy nie chcą słyszeć prawdy. Mieliśmy jednego zawodnika, który wiecznie robił ferment w szatni. Wygrywaliśmy 3:0, on strzelił tylko jedną bramkę, to był niezadowolony i krzyczał na wszystkich. Był jednak najlepszym kumplem trenera. Wprost powiedziałem zarządowi, że mi się to nie podoba, że muszą coś z tym zrobić, że nie może być tak, że mamy pierwsze miejsce w tabeli, a atmosfera jest fatalna.

Chris Jastrzembski
Chris Jastrzembski

Na Islandii zresztą nie byłem w pełni profesjonalnym piłkarzem. Pracowałem też jako fizjoterapeuta i greenkeeper. Więc jak pracujesz od 8 do 17. to nie masz już energii się zamęczać na treningu, a ja z piłki miałem tam jedynie opłacane mieszkanie. Gdy do tego masz złą atmosferę na treningu i idziesz tam jak za karę… na tym chyba nie polega życie. Na Wyspach Owczych szedłeś na trening godzinę wcześniej, żeby sobie pogadać z kumplami. Tutaj, pierwszy raz się z czymś takim spotkałem, że w szatni nikt z nikim nie rozmawiał. Cisza.

Nie wiem, jaki mieli ze mną problem, ale tam ludzie są kategoryzowani. Polacy to jest gorszy naród. Miałem kolegów z Hiszpanii, z Wielkiej Brytanii i gdy oni o coś prosili, to to dostawali, a ja nie, bo Polak według nich jest gorszy. Możesz mi nie wierzyć, ale była taka sytuacja, że pracowaliśmy i staraliśmy się zdemontować rusztowanie. Byłem na drabince i poprosiłem koleżankę, żeby mi ją potrzymała. Szef zabrał ją jednak do innej pracy i powiedział, że sam sobie dam radę. O mało z tej drabinki nie spadłem. Gdy on to zobaczył, to się zaśmiał i powiedział do niej po islandzku "nie przejmuj się nim, to jest tylko Polak, jak umrze, to znajdziemy następnego na jego miejsce". Tak więc ja tam nigdy się dobrze nie czułem.

Wcześniej były natomiast jeszcze Wyspy Owcze, grałeś też w Niemczech, w Polsce… gdzie Ci się żyło najlepiej ? Jak porównałbyś mentalność osób w poszczególnych miejscach?

W Kambodży ludzie są bardzo pokorni. Mimo tego, że tutaj albo ktoś jest bardzo bogaty, albo bardzo biedny, to każdy jest bardzo uprzejmy, pomocny. Problemem jest jedynie fakt, że ludzie tutaj nie mówią za dobrze po angielsku.

Bywają też śmieszne sytuacje. Ostatnio, gdy jechaliśmy na mecz, zatrzymaliśmy się w takiej restauracji na wsi i ludzie normalnie robili mi filmiki, chcieli zdjęcia, bo nie wierzyli, czy jestem prawdziwy, bo jestem biały.

W Niemczech z kolei wiadomo, ludzie są bardzo zdyscyplinowani, jest ten ordnung, jak umówisz się na 10, to Niemiec będzie 9:55, jak przyjdziesz 9:59 to już jesteś spóźniony. Niemcy nie mają też poczucia humoru, są bardzo oziębli, skryci. Tylko praca, dom nic więcej, zero korzystania z życia. Zawsze wszystko musi się zgadzać finansowo, nie zależy im na jakości ich obecnego życia, tylko myślą o przyszłości. W wieku 20 lat już planują rentę. W Kambodży żyje się z dnia na dzień.

Z kolei w Polsce ludzie są bardzo bardzo gościnni, ale często też szukają swojego interesu i nie chcą, abyś ty miał lepiej niż inni.

Najlepszy kraj, w którym kiedykolwiek mieszkałem, z czym zgadza się też moja żona, to jednak Wyspy Owcze. Tam ludzie są super. Mieszka tam zaledwie 55 tysięcy ludzi i każdy cię traktuje jakbyście byli rodziną, każdy stara ci się pomóc, każdy ci ufa i nie ma złych zamiarów. Wspaniali ludzie, do dzisiaj do mnie wypisują żebym wrócił, że tęsknią. Dziewczynki, które trenowałem, do dzisiaj się mnie pytają, jak tam życie w Kambodży…Dla porównania z Niemiec tylko 2-3 osoby się do mnie odezwały, choć mieszkałem tam 17 lat. Z Wysp Owczych? Kilkadziesiąt, a mieszkałem tam tylko 8 miesięcy.

Chris Jastrzembski przed siedzibą farerskiego B68 Toftir
Chris Jastrzembski przed siedzibą farerskiego B68 Toftir

W ostatnim czasie jednym z głównych tematów w Polsce jest oczywiście wojna w Ukrainie. Jak reagowali na te wydarzenia ludzie czy to na Islandii, czy w Kambodży?

W Kambodży, szczerze mówiąc, w ogóle ten temat nie jest poruszany. Na Islandii natomiast mówili, żebym się cieszył, że tam jestem, bo u mnie na podwórku pewnie jest wojna.

Na początku swojej kariery grałeś w polskich młodzieżówkach razem z dzisiejszym reprezentantami jak Bartłomiej Drągowski, Jan Bednarek, Mateusz Wieteska…, kiedy z całkiem nieźle zapowiadającej się kariery postanowiłeś skręcić w egzotykę?

Gdy grałem jeszcze w Bytovii, było zainteresowanie mną ze strony Lechii Gdańsk i Legii II Warszawa. Wówczas zależało mi na transferze, ale ostatecznie dałem się namówić, żeby zostać. Później jednak do Bytovii przyszedł trener Kafarski i straciłem miejsce w składzie. Przez rok zagrałem tylko 11 meczów, co mi się bardzo nie podobało. Wtedy też miałem dużo większe ego, wydawało mi się, że jestem jakimś Ronaldo, że zaraz zagram w Realu czy Barcelonie. Myślałem, że należy mi się granie, że jestem najlepszy, co oczywiście nie było prawdą, dziś już jestem tego świadomy.

W tamtym momencie odezwało się jednak do mnie wielu menedżerów, zapewniali, że spokojnie mi coś ogarną. Byłem m.in. na testach w Wattenscheid 09, to była IV liga niemiecka. Później jednak okazało się, że ten klub jest niewypłacalny. W międzyczasie inny menedżer obiecał mi, że załatwi mi kontrakt w Sandhausen, czyli klubie z 2. Bundesligi. Po czasie okazało się jednak, że nigdy nie było takiego zainteresowania, a menadżer przestał odbierać ode mnie telefony.

Po tym wszystkim się załamałem. Tak to normalnie mam ADHD, trenuję po 3-4 godziny dziennie z entuzjazmem. To moja pasja, kocham to. Wtedy jednak zabrakło mi siły. Powiedziałem ok, czas zacząć coś nowego. Poszedłem do VfB Auerbach, ale nie odnalazłem już dawnej formy po 2 miesiącach przerwy. Trener mnie już nawet w IV lidze niemieckiej odstawił na bok. Wtedy zdecydowałem się rozpocząć studia fizjoterapii, a przy okazji grałem w niższych ligach niemieckich. Jak skończyłem te studia, to bardzo chciałem jeszcze raz spróbować gdzieś zagrać za granicą. Byłem po bardzo dobrym sezonie w V lidze niemieckiej. Żona mnie również mocno namawiała żeby spróbować.

Postawiłem więc wszystko na jedną kartę. Dostałem dwa zaproszenia na testy w tym właśnie na Wyspy Owcze. Przyleciałem, dali mi szansę, wykorzystałem ją i tak to się zaczęło.

Z perspektywy czasu zmieniłbyś coś w swojej karierze?

Absolutnie nie. Niestety jednak, musiałem się najpierw nauczyć, że menadżerowie w 90 procentach to sami oszuści.

Obserwuj autora na Twitterze:
[b]

[/b]

Czytaj także: 
Tym Lechia Gdańsk wygrała w Łodzi z Widzewem. Tomasz Kaczmarek pełen uznania dla przeciwnika
Prestiżowa porażka Roberta Lewandowskiego w Niemczech. To zaboli Polaka

Źródło artykułu: