- Jesteśmy drużyną, który cały czas chciałaby mieć kontrolę nad meczem. Niestety tego nam zabrakło. W ostatnich minutach pierwszej połowy mieliśmy szansę na gola i właśnie wtedy straciliśmy kontrolę, w efekcie gospodarze wyszli z kontrą i objęli prowadzenie. W przerwie nie udało nam się tego odbudować - powiedział John van den Brom.
- Dziś straciliśmy wszystko, ale za tydzień jest szansa, by to wszystko odzyskać. Wierzę, że się uda. Zawsze jestem pozytywnie nastawiony. Nawet w takiej sytuacji jak teraz musimy trzymać głowę wysoko, mimo że niektórzy pewnie chcieliby nas zabić - dodał opiekun "Kolejorza".
Żeby jednak odwrócić losy dwumeczu, poznańscy piłkarze muszą wreszcie pokazać wysoką formę, a tej im od dłuższego czasu brakuje. - Nie do końca zgadzam się z tym, że nasza ofensywa spisała się beznadziejnie. Zabrakło przede wszystkim wykończenia. Pytanie o formę zawodników jest najtrudniejsze. Sam je sobie zadaję, muszę porozmawiać o tym z nimi. Jako mistrz Polski zeszliśmy od bohatera do zera. Teraz trzeba zmienić kierunek - oznajmił van den Brom.
W spotkaniu na Islandii na boisku w ogóle nie pojawił się Afonso Sousa. Dlaczego? - Był gotów do gry, ale zdecydowaliśmy tak, a nie inaczej. Nie chcę się skupiać na piłkarzach, którzy nie grali. Radosław Murawski wrócił niedawno do drużyny i wszyscy widzieli jak się zaprezentował. Jestem zadowolony z tego co pokazał - stwierdził Holender.
Lech spróbuje uratować twarz za tydzień w czwartek o godz. 20.30. Wtedy odbędzie się rewanżowe starcie III rundy eliminacyjnej Ligi Konferencji Europy z Vikingurem Reykjavik.
Czytaj także:
Gorzkie wnioski dla reprezentacji Polski. "Ten poziom jest dla nas za wysoki"
Ostatni uczestnik mundialu wyłoniony! Zdecydował błyskawiczny gol
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fenomenalny gol. Bramkarz ośmieszony