Twarde prawo, ale prawo. To dlatego Barcelona wciąż nie zarejestrowała Lewandowskiego
W piątek minął rok, odkąd z powodu kłopotów finansowych Barcelony Leo Messi musiał odejść z klubu. Dwanaście miesięcy później na Camp Nou mają problem, by zarejestrować nowych zawodników, w tym Roberta Lewandowskiego.
Gdy Joan Laporta przejmował władzę, klub wydawał 110 procent swoich przychodów na pensje zawodników. Przez to "Duma Katalonii" została objęta przez ligę zasadą "1/3" - za każde zarobione 3 euro wydać może tylko jedno. Aby się z niej uwolnić, działacze postanowili skorzystać z tzw. dźwigni finansowych, czyli sprzedaży aktywów klubu.
Laporta pewny siebie
Zaczęło się od dwukrotnej sprzedaży wartości praw telewizyjnych. Firma inwestycyjna Sixth Street najpierw kupiła ich 10 proc., a później kolejnych 15 proc. Do tego dochodzi sprzedaż Barca Studios, firmy zajmującej się usługami audiowizualnymi. Kilka dni temu pozbawiono się 25 proc. udziałów, a teraz mówi się o kolejnych 24,5 proc.
ZOBACZ WIDEO: Prezentacja Roberta Lewandowskiego w Barcelonie. Zobacz piękne sceny!Wydawało się, że trzy dźwignie finansowe wystarczą, ale konieczna ma być czwarta. Pedro Morata z radia COPE poinformował, że zdaniem LaLigi dotychczasowe działania wciąż nie wystarczą do zarejestrowania nowych transferów, dwóch zawodników w nowymi kontraktami oraz tymi, którzy je w ostatnim czasie przedłużają.
W tym momencie Robert Lewandowski wciąż nie może występować w lidze, a nowy sezon Primera Division rusza już za tydzień. - Pracowaliśmy, aby móc zarejestrować wszystkie transfery. Przedstawiliśmy dokumentację i czekamy. Spełniliśmy wymagania i jesteśmy pewni siebie - zapewnił Laporta podczas prezentacji polskiego napastnika.
Oprócz "Lewego" na rozwój sytuacji czekają niedawno kupieni Andreas Christensen, Franck Kessie, Raphinha i Jules Kounde. W tej samej sytuacji są Ousmane Dembele oraz Sergi Roberto, którzy podpisali z klubem nowe, osobne kontrakty po wygaśnięciu poprzednich, a także Ronald Araujo i Gavi, którzy umowy przedłużyli lub dopiero to zrobią.
Aby uwolnić się od "reguły 1/3", Barcelona musi zamknąć poprzedni sezon z zyskiem, a także mieć dodatni kapitał własny. Nie może także przekraczać ustalonego dla niej limitu płac. Jak czytamy w "Mundo Deportivo", jest ponad progiem o 30-40 mln euro. To także będzie musiało być uregulowane, w przeciwnym razie "Blaugrana" mogłaby wpaść nawet do "reguły 1/4", czyli wydać tylko jedno z czterech zarobionych euro.
Piłka jest teraz po stronie prawników prezesa ligi hiszpańskiej. W tym momencie oceniają oni, czy dać zielone światło na rejestrację nowych piłkarzy. Javier Tebas wprowadził twarde prawo, które rok temu nie zostało złagodzone nawet dla Messiego. Argentyńczyk - największa gwiazda ligi hiszpańskiej - musiał odejść do PSG.
Hiszpański rynek transferowy jest dużo mniej ruchliwy niż w pozostałych najlepszych ligach europejskich. Przepisy miały uzdrowić finanse klubów, ale one już chcą brać przykład z Katalończyków i odsprzedawać część swoich przychodów z przyszłości. Tą ścieżką chce podążyć Real Betis. Plan Tebasa więc może zacząć tracić na wartości. Na pewno na atrakcyjności ucierpią same rozgrywki.
Cała sprawa rejestracji graczy Barcelony musi mieć swój finał w ciągu najbliższych dni, bo już 13 sierpnia wicemistrzowie Hiszpanii podejmą Rayo Vallecano na inaugurację nowego sezonu LaLigi.
Tomasz Chabiniak, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz też:
Pierwsze słowa Lewandowskiego po prezentacji przejdą do historii
Moda na Lewandowskiego. Katalończycy już za nim szaleją, niesamowite sceny na Camp Nou i w sklepie!
Mecze Barcelony z udziałem Lewandowskiego obejrzysz na żywo, online na kanałach Eleven Sports w Pilot WP!