Kapitan Jagiellonii powrócił i zaliczył jubileusz. "Wynik był tu najważniejszy"

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Taras Romanczuk
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Taras Romanczuk

Taras Romanczuk w meczu Jagiellonii Białystok z Radomiakiem Radom (1:2) po raz pierwszy w tym sezonie pojawił się na boisku. Kapitan zespołu z Podlasia zaliczył jubileuszowy występ w PKO Ekstraklasie, ale o radości nie było mowy.

Jagiellonia Białystok przegrała 1:2 (1:0) z Radomiakiem Radom w niezwykle emocjonującym meczu 4. kolejki PKO Ekstraklasy. Po raz pierwszy na boisku w obecnym sezonie pojawił się jej kapitan Taras Romanczuk, który stracił kilka ostatnich tygodni z powodu zabiegu przepukliny pachwinowej i późniejszej rekonwalescencji.

30-latek zaczął spotkanie na ławce rezerwowych. Na placu gry zameldował się w 63. minucie tuż po stracie gola. - Może i dobrze, że wszedłem w takim momencie. Mogłem pomóc rozbijać ataki rywali, gdy graliśmy w dziesięciu - powiedział dziennikarzom.

- W dziewięciu było już nam ciężko, ale dawaliśmy radę. Blokowaliśmy strzały, robiliśmy wszystko co powinniśmy. Niestety chwila dekoncentracji, zawahania i niestety. Szczególnie boli właśnie to, że straciliśmy gola w ostatniej minucie - nie krył dalej Romanczuk.

ZOBACZ WIDEO: "To najlepszy gol roku". Dobrze się przypatrz, co ten piłkarz zrobił

Mecz Jagiellonii z Radomiakiem okazał się dla Romanczuka jubileuszowym występem nr 250 w Ekstraklasie. Więcej nie miał żaden jej zawodnik w historii. On sam nie chciał jednak zbytnio rozmawiać na ten temat. - Dla mnie wynik był ważniejszy, a nie jakiś rekord - stwierdził.

- Mentalnie na pewno byłoby lepiej gdybyśmy dowieźli ten remis do końca. Tymczasem przegraliśmy trzecie kolejne spotkanie i to nie może tak dłużej trwać. Musimy wyciągnąć wnioski i zabrać ze sobą tylko to co najlepsze. Myślę, że jeśli nasze zaangażowanie podczas gry w komplecie będzie na takim poziomie jak tu było w dziewiątkę, to każdy zespół będzie miał z nami problem aby stwarzać sytuacje - dodał pomocnik białostoczan.

Jagiellonia ma przed sobą kilka dni do następnego meczu. Na niedzielę 14 sierpnia o godz. 17:30 zaplanowano jej wyjazdowe starcie z Rakowem Częstochowa. - Pojedziemy tam nie po to żeby się bronić, ale grać swoje i nie bać się. W poprzednim sezonie ich ograliśmy, więc nie ma czego się obawiać - zadeklarował Romanczuk.

Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty
Trener Jagiellonii miał zastrzeżenia do sędziego meczu z Radomiakiem

Komentarze (0)