Biorąc pod uwagę dotychczasowe wyniki obu zespołów można by odnieść wrażenie, że Korona Kielce będzie - przynajmniej na papierze - delikatnym faworytem poniedziałkowego starcia z Wartą Poznań. Choć trener Leszek Ojrzyński ma zupełnie inne zdanie na ten temat.
- Tu muszę się nie zgodzić. Media często nawet po jednym meczu wpadają w hurraoptymizm, mówią kto awansuje, kto spadnie. Za nami dopiero cztery kolejki. Z siedmioma punktami jeszcze nikt się nie utrzymał w lidze. Szanujemy swój dorobek, natomiast szanujemy też przeciwnika. To zespół bardziej ograny na boiskach Ekstraklasy. Ja nie upatrywałbym w nas faworyta. Co prawda gramy u siebie, ale podzieliłbym to 50 na 50. Oczywiście, że chcielibyśmy wygrać po raz trzeci z rzędu, lecz uczulam zawodników, że czeka nas bardzo trudne i wymagające spotkanie - mówił trener Korony podczas konferencji prasowej.
Warta jest zespołem, który gra podobnie do Korony. Nie zawsze jest tam wielka finezja, a często mocne skupienie na taktyce, chęć zaskoczenia przeciwnika. Przed sezonem obie drużyny przewidziane były do walki o utrzymanie.
ZOBACZ WIDEO: Prosisz o koszulkę z nazwiskiem Lewandowskiego? W Barcelonie często słyszysz jedną odpowiedź
- Trzeba być maksymalnie skupionym. To dla nas bardzo ważne spotkanie. Wygrywając mamy siedem punktów przewagi nad Wartą. Przegrywając - tylko jeden. Sytuacja zmienia się diametralnie. Dobrze byłoby rozegrać go skutecznie. Jesteśmy świadomi, że musimy znaleźć sposób na Wartę, a z drugiej strony nie dać się przechytrzyć - podkreślił trener Ojrzyński.
Szkoleniowiec Korony oczekuje trudnego spotkania. - Warta jest dobrze zorganizowanym zespołem. W ostatnim meczu pozwolili Pogoni Szczecin na oddanie jednego celnego strzału, a to o czymś świadczy. Przegrali pechowo po golu samobójczym. To będzie mecz tego typu, że jedna bramka może spowodować lawinę konsekwencji - podsumował trener Korony.
Początek spotkania Korona Kielce - Warta Poznań w poniedziałek o godz. 19.
CZYTAJ TAKŻE:
Trener Lecha obiecał rozmowę po meczu, a potem... "Powiedziałem nie"
Arkadiusz Milik w ogniu krytyki. "Męka, katastrofa"