Piłkarze Lechii Gdańsk jeszcze niedawno walczyli z Rapidem Wiedeń o awans do 3. rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy i po dobrej grze oraz wielu kontrowersjach odpadli z rywalizacji. Kilka tygodni później, gdańszczanie znaleźli się na ostatnim miejscu w ligowej tabeli i na mecz z Lechem, który chwilę wcześniej opuścił 18. pozycję w PKO Ekstraklasie wychodzili niejako "na musiku".
Gdańszczanie od początku grali ze sporym animuszem, jednak po każdej kolejnej nieudanej akcji gospodarze tracili wiarę w siebie. Coś próbowali robić Bassekou Diabate czy Marco Terrazzino, w końcu jednak to mistrzowie Polski zaczęli dominować na boisku.
Drużyna z Wielkopolski zaczęła się nakręcać i w końcu dopięła swego. W 18. minucie debiutujący w gdańskich barwach Joel Abu Hanna interweniował we własnym polu karnym, posyłając piłkę w poprzeczkę. Po rzucie rożnym, na strzał z dystansu zdecydował się Nika Kwekweskiri, który nie dał szans Dusanowi Kuciakowi, otwierając tym samym wynik meczu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie. Co za gol w polskiej lidze! Zaskoczył wszystkich
Lechia niby próbowała odmienić sytuację na boisku, jednak gdańszczanie niemal nie mieli za bardzo pomysłu jak skutecznie zaatakować rywala - może jedynie oprócz sytuacji, w której Bassekou Diabate sfaulował Antonio Milicia "na pomarańczową kartkę". Malijczyk może się cieszyć, że skończyło się żółtym kartonikiem, natomiast na szczęście kości Milicia wyszły z tego cało, bo mogło być różnie. Piłkarz Lecha dograł do 45. minuty i zszedł z boiska.
Lech imponował walorami piłkarskimi. W 42. minucie goście znów dopięli swego. Tym razem głównym aktorem okazał się Kristoffer Velde, który w bardzo łatwy sposób przesunął się pod bramkę rywala i mocnym strzałem zmusił Kuciaka do kapitulacji. 0:2 do przerwy, to najniższy wymiar kary ze strony Lecha. Poznaniacy mogli na przerwę schodzić przy trzybramkowym prowadzeniu, jednak tym razem uderzenie Filipa Szymczaka obronił Kuciak.
Na początku drugiej połowy Lech nie tylko mógł, ale i powinien wyjść na trzybramkowe prowadzenie. Velde w 52. minucie jednak trafił tylko w wewnętrzną część słupka. To co nie udało się Norwegowi, zrobił Michał Skóraś. Po tym, jak piłkarz Lecha wymienił się piłką z Filipem Marchwińskim, sam doszedł do sytuacji sam na sam i dobił rywala z Gdańska.
Lechia nie potrafiła do ostatnich minut jakkolwiek odpowiedzieć, a z gry gdańszczan wylewała się frustracja, która przekładała się na brzydkie faule. Lech wygrał 3:0 i pnie się w górę tabeli. Lechia grzęźnie na dnie.
Lechia Gdańsk - Lech Poznań 0:3 (0:2)
0:1 - Nika Kwekweskiri 19'
0:2 - Kristoffer Velde 42'
0:3 - Michał Skóraś 60’
Składy:
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - David Stec, Michał Nalepa, Joel Abu Hanna (69' Mario Maloca), Conrado (62’ Rafał Pietrzak) - Maciej Gajos (69' Jarosław Kubicki), Kristers Tobers - Bassekou Diabate (46' Jakub Kałuziński), Marco Terrazzino, Ilkay Durmus (62’ Kacper Sezonienko)- Łukasz Zwoliński.
Lech Poznań: Filip Bednarek - Joel Pereira (74' Mateusz Żukowski), Filip Dagerstal, Antonio Milić (46' Maksymilian Pinglot), Barry Douglas - Nika Kwekweskiri (61’ Radosław Murawski), Jesper Karlstrom - Kristoffer Velde (74' Heorhij Citaiszwili), Filip Marchwiński (74' Joao Amaral), Michał Skóraś - Filip Szymczak.
Żółte kartki: Diabate, Nalepa, Stec (Lechia), Velde (Lech).
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).
Widzów: 8 036.