Dosadny opis Leszka Ojrzyńskiego. "To była kpina"

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: trener Korony Kielce Leszek Ojrzyński
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: trener Korony Kielce Leszek Ojrzyński

Korona Kielce potrzebowała blisko godziny na obudzenie się w przegranym 1:2 meczu z Pogonią Szczecin. Jej trener stanowczo skomentował grę beniaminka do tego czasu. Jens Gustafsson miał znacznie inne odczucia.

Korona Kielce nie potrafiła zagrozić bramce Pogoni Szczecin w pierwszej połowie i w tej części meczu straciła gole decydujące o porażce 1:2. Piłkarze beniaminka PKO Ekstraklasy zawodzili niedokładnościami, dziecinnymi stratami. Ocknęli się oni dopiero po nieuznanej bramce Luki Zahovicia. Zamiast 0:3, zrobiło się niebawem 1:2 i Korona już do końca naciskała na Portowców.

- Ta nieuznana bramka to był megabodziec i lekcja poglądowa, jak szybko możemy zmienić obraz meczu. Zaczęliśmy odzyskiwać więcej piłek, stwarzać sobie więcej szans na gola. Szkoda, że nie udało się wyrównać, ponieważ kilka razy było blisko. Musimy wziąć się do pracy i pokazywać charakter - mówił na konferencji prasowej Leszek Ojrzyński, trener Korony, któremu nie mogła podobać się wcześniejsza gra zespołu.

- Na początku meczu to była katastrofa. Z naszej strony było przerażenie, a gra się nam nie układała. Było dużo niedociągnięć. Byliśmy spóźnieni, a nasz pressing to była kpina. Trzeba było otrząsnąć się, stąd dwie zmiany już w pierwszej połowie. Jedna z nich wymuszona, ale i tak chcieliśmy obudzić naszą prawą stronę - opowiadał Ojrzyński.

ZOBACZ WIDEO: Bramkarz nawet się nie ruszył! Zrobił to jak akrobata

Zupełnie inne odczucia miał po meczu trener Pogoni Szczecin. Jens Gustafsson komplementował drużynę za osiągnięcie pozytywnego wyniku, ale panika w końcówce meczu musiała zmartwić Szweda. Pogoń dowiozła prowadzenie do ostatniego gwizdka dzięki obronom Dantego Stipicy. Dwie z nich były na bardzo wysokim poziomie.

- Odbiliśmy się po środowej porażce z Rakowem. Towarzyszyło nam uczucie rozczarowania, więc najważniejsze, że udało się poprawić samopoczucie - mówił Szwed.

- W pierwszej połowie wyglądaliśmy bardzo dobrze i to nie zmieniło się bezpośrednio po przerwie. Punktem przełomowym była anulowana bramka. Korona była groźna dla nas już przez cały czas, a szczególnie od momentu zdobycia gola kontaktowego. My z kolei nie wyglądaliśmy na takich, którzy mogą podwyższyć wynik. Do końca meczu wspólnie cierpieliśmy, żeby zdobyć trzy punkty w Kielcach - dodał Jens Gustafsson.

Czytaj także: Totalna demolka w pucharowym meczu Wisły Kraków
Czytaj także: Gol marzeń rozstrzygnął Wielkie Derby Śląska

Źródło artykułu: