Niewielu stawiało na "Kolejorza" w inauguracyjnym występie w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy, tymczasem był on o krok od sprawienia sensacji i przegrał w Hiszpanii minimalnie po golu straconym w samej końcówce.
- Kiedy schodzisz z boiska z porażką, zawsze jest ciężko. Mieliśmy wymarzony start. Villarreal dokonał wielu zmian w porównaniu do swojego wyjściowego zestawienia, między słupkami stanął nawet inny bramkarz. Chcieliśmy to wykorzystać i dlatego wyszliśmy wysokim pressingiem od pierwszych minut. To dało efekt, bo bardzo szybko zdobyliśmy gola - przyznał John van den Brom.
Mecz miał jednak kilka diametralnie różnych faz. - Potem, gdy gospodarze odrobili straty i zdobyli kolejne gole, zaczęliśmy wyglądać źle. W przerwie robiliśmy wszystko, by to poprawić, i żeby drużyna znów uwierzyła, że potrafi się postawić mocnemu przeciwnikowi. Raz jeszcze przyniosło to pozytywne efekty. Wywalczyliśmy rzut karny, potem doprowadziliśmy do wyrównania. Końcowa faza to już była batalia o wynik do ostatniego gwizdka sędziego. Niestety minimalnie przegraliśmy i nie możemy się cieszyć. Pokazaliśmy jednak dobry futbol nawet z tak mocnym przeciwnikiem - podkreślił holenderski szkoleniowiec.
Czy to był najlepszy występ mistrza Polski za kadencji van den Broma? Tu trener mocno zaskoczył. - Na pewno nie. Nie mogę tak mówić po przegranych spotkaniach. Uważam, że najlepiej mój zespół zagrał w ligowym spotkaniu z Lechią w Gdańsku. W starciu z Villarrealem dobre było ok. 70 minut, a nie 90 - zakończył.
Czytaj także:
Gorzkie wnioski dla reprezentacji Polski. "Ten poziom jest dla nas za wysoki"
Ostatni uczestnik mundialu wyłoniony! Zdecydował błyskawiczny gol
ZOBACZ WIDEO: Kto będzie mistrzem Polski? "Oni po cichu robią swoje"