Obrońca Lechii komentuje anulowanego gola. "Mój 5-letni syn by się po czymś takim nie przewrócił"

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Michał Nalepa
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Michał Nalepa

Lechia Gdańsk przegrała w sobotę ze Śląskiem Wrocław 1:2 i w dalszym ciągu zamyka ligową tabelę. Sytuacja gdańszczan z tygodnia na tydzień robi się coraz bardziej dramatyczna. - Musimy mieć trochę lepiej poukładane w głowach - mówi Michał Nalepa.

I choć w defensywie Michał Nalepa grał w sobotę bardzo dobrze, to jednak nie popisał się w sytuacji, gdy pięknego gola z dystansu strzelił Maciej Gajos. Tuż przed oddaniem strzału Nalepa kompletnie bezsensownie popchnął w polu karnym jednego z rywali i po analizie VAR trafienie zostało anulowane.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Potrzebne było to pchnięcie? Gajos był zły, że tak naprawdę zabrałeś mu pięknego gola?

Michał Nalepa, obrońca Lechii Gdańsk: Ja powiem w ten sposób: sędzia widział tę sytuację na żywo. Cały czas się na nas patrzył. Mimo to akcji nie przerwał. Zdaję sobie sprawę, że w telewizji może to różnie wyglądać, ale jeśli ktoś nie przerywa akcji, to widzi, że nie ma faulu. Na powtórkach wyglądało to dokładnie tak samo. Powiem szczerze, mój pięcioletni syn by się po czymś takim nie przewrócił. To było takie odepchnięcie. Tam nie było faulu, a poza tym to nie miało żadnego wpływu na akcję.

Co się z wami stało w drugiej połowie? W pierwszej byliście lepsi od Śląska i kontrolowaliście mecz.

Myślę, że pierwsza połowa była dobra. Przerywaliśmy akcje Śląska i oni za bardzo nie mieli argumentów. Myślę, że dużo jest w naszych głowach. Teraz każdy musi skoncentrować się na sobie. Każdy z nas ma w tym sezonie coś na sumieniu. Wytykanie palcami tu nie pomoże. Trzeba zacząć od siebie.

ZOBACZ WIDEO: Co robi Krzysztof Piątek? "Przypomina mi jednego byłego piłkarza"

Dlaczego się cofnęliście i przestaliście grać w piłkę?

Cofnęliśmy się. Nie mieliśmy takiego planu, ale tak to się ułożyło. Śląsk nie stwarzał sobie klarownych sytuacji. Próbował jedynie po strzałach z dystansu. Oczywiście nie powinniśmy ich do tego dopuszczać, jednak poważniejszych szans nie było. W zasadzie to my mieliśmy najlepszą okazję, gdy Christian Clemens strzelał i trafił w będącego na spalonym Flavio. Tak to jest w piłce. My nie strzelamy na 2:0, a za chwilę przeciwnik wyrównuje po bezsensownej bramce.

Jak wyglądała szatnia po meczu? Złość, smutek? Cisza? Podniesione głosy?

Działo się. Sami szukamy rozwiązania. Czasami źle jest jak nic się nie dzieje, a teraz jest źle, gdy cały czas coś się dzieje. Teraz akurat było gorąco.

Trener Maciej Kalkowski powiedział na konferencji, że "połowa piłkarzy nie wie, co ma robić, a druga połowa teraz w szatni płacze. Musimy się obudzić".

Ta sytuacja każdemu leży na sercu. Nie tylko kibicom. Nawet nie wiem czy nam nie zależy najbardziej, choć oczywiście nie chcę w tym miejscu nikogo urazić. Myślę, że nikomu w szatni nie zależy mniej niż ludziom z naszego otoczenia.

Sytuacja w tabeli robi się dramatyczna. Macie cztery punkty i strata do 15. miejsca jest już dość duża.

Nie ma co patrzeć na to w różowych okularach. Zostało nam jeszcze dwadzieścia pięć meczów i do zdobycia jest dużo punktów. Ja wierzę, że z meczu na mecz będzie to wyglądać lepiej.

Wyniki to jedno, a działa na was w jakiś sposób to całe zamieszanie ze zmianą właściciela? Nie wiadomo też co z nowym trenerem.

Każdy podchodzi do tego na swój sposób. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, ale oczywiście każdy jest inny. Jednego dotyka to mniej, innego bardziej. Ja od siebie mogę powiedzieć, że kiedy wychodzę na boisko, to nic innego mnie nie interesuje. Koncentracja jest tylko i wyłącznie na meczu.

Byłeś wcześniej zamieszany w walkę o utrzymanie? Oczywiście poza twoim pierwszym sezonem w Lechii, gdy rzeczywiście sytuacja była bardzo zła.

To był jedyny sezon, gdy walczyłem o utrzymanie. Wiem jak wtedy wyglądają mecze. Jeśli strzelamy gola na 1:0, to musimy to trzymać. Jasne, łatwo się to mówi, a potem wychodzimy na boisko i choć nie chcemy się cofać, to to robimy. Poza tym wydaje mi się, że musimy mieć trochę lepiej poukładane w głowach.

Potrzebujecie serii zwycięstw, a terminarz też wam nie sprzyja. Te teoretycznie łatwiejsze mecze macie już za sobą. W sobotę zagracie z Jagiellonią, ale później czekają was mecze z Pogonią, Cracovią i Rakowem.

W moim podejściu nic się nie zmienia. Tak samo jak graliśmy o mistrzostwo, tak samo teraz nic mi nie da myślenie o tym, co nas czeka za trzy tygodnie. Niczemu to nie pomaga i nie jest to dobre. Trzeba skupiać się na tym, co tu i teraz. Przygotowujemy się do meczu z Jagiellonią. Jestem przekonany, że stać nas na zwycięstwo.

Zszedłeś z boiska z urazem. Coś możemy powiedzieć więcej?

Na razie trudno o konkrety. Musimy poczekać na wyniki badań.

CZYTAJ TAKŻE:
Miedź i Korona nie odeszły od tradycji. Legniczanie liczą na seryjne zwycięstwa
Rozczarowanie trenera Lecha. "Prawie wszyscy byli przeciwko nam"

Komentarze (0)