Robert Lewandowski jest najskuteczniejszym debiutantem w historii Barcelony. W pierwszych 8 występach dla Dumy Katalonii zdobył aż 11 bramek. Nikt nie miał takiego wejścia na Camp Nou. "Lewy" pobił nawet 71-letni rekord Laszlo Kubali. Więcej TUTAJ.
Kapitan reprezentacji Polski rzucił Hiszpanów na kolana, ale o kolejną w karierze koronę króla strzelców nie będzie miał łatwo, bo jego rywalem jest Karim Benzema. - Benzema nie miał na starcie sezonu żadnych forów. Zdrowa rywalizacja Benzemy i Lewandowskiego o miano najlepszego strzelca i także tytuły drużynowe na pewno będzie nakręcać zainteresowanie całą ligą - mówi Gaizka Mendieta.
Leszek Orłowski, "Piłka Nożna": Czy zaskakuje pana, że przebudowana Barca od początku sezonu ma tak dobre wyniki, prezentując przy tym bardzo atrakcyjny futbol?
Gaizka Mendieta, 40-krotny reprezentant Hiszpanii, były piłkarz Valencii, Lazio Rzym czy Barcelony: Nie. Xavi już w trakcie poprzedniego sezonu pracując przez kilka miesięcy jako trener Barcy pokazał, jakie są jego intencje, jaki ma pomysł na grę. Teraz ma więcej znakomitych piłkarzy, Barcelona mocno w nich zainwestowała, zwłaszcza wzmacniając atak. Lewandowski robi swoje, a to samo w sobie oznacza bardzo dużo.
ZOBACZ WIDEO: Michniewicz liczy na tego piłkarza. Niektórzy mają go za brutala
Bogactwo wyboru pozwala Xaviemu stosować wiele koncepcji gry ofensywnej. Nowych graczy cechuje ruchliwość, mobilność. Z takimi napastnikami o wiele łatwiej gra się pomocnikom. Teraz Xavi ma taki zespół jaki chciał i jaki sobie wymarzył. I udowadnia, że jest w stanie zarządzać tak znakomitym teamem.
Po pierwszym meczu zremisowanym u siebie z Rayo wiele osób zaczęło wątpić w powodzenie projektu. Gdyby szybko nie zrobiło się lepiej, powstałby poważny kryzysy instytucjonalny. Jednak to się nie mogło zdarzyć, bo Barca ma zawodników zdolnych zrealizować każdy postawiony im cel. Oczywiście, to dopiero początek sezonu, ale pierwsze odczucia są naprawdę dobre. Poza tym Xavi wie, że do ideału jeszcze daleko i zdaje sobie sprawę, jakie mankamenty trzeba poprawić.
Piłkarzy wydaje się być w zespole nawet za dużo.
Zawsze idealne jest mieć dwóch na miejsce. Xavi ma nawet więcej opcji. To pomaga, bo świadomość, że ma się rywala do miejsca w składzie mobilizuje każdego zawodnika do wzmożonego wysiłku. Trener może wymagać od piłkarzy, a każdy z nich chce dać z siebie wszystko. Trener Barcy dysponuje składem zdolnym rywalizować z każdym przeciwnikiem. Piłkarzy nie jest za dużo, bo w tym sezonie w szalonym tempie toczą się trzy rozgrywki, mecz następuje za meczem, dla każdego starczy minut.
Czy można porównać pojedynek Benzemy z Lewandowskim do rywalizacji Messiego z Ronaldo?
Na pewno ich zmagania będą interesujące dla wszystkich. Są to inni napastnicy, o odmiennych stylach, ale równie doskonali. Teraz są gwiazdami dwóch ikonicznych ekip. Zdrowa rywalizacja Benzemy i Lewandowskiego o miano najlepszego strzelca i także tytuły drużynowe na pewno będzie nakręcać zainteresowanie całą ligą.
Co do Lewandowskiego, to wiele osób spodziewało się, że będzie potrzebował czasu na adaptację w nowej lidze. Jak się okazało, nie było jednak takiej konieczności, Benzema nie miał na starcie żadnych forów. Tak więc rzeczywiście mamy w tym sezonie nie tylko ekscytujący pojedynek Barca - Madryt, ale też Benzema - Lewandowski.
Jak się panu podoba gra Lewandowskiego na początku sezonu?
Na pewno szybkość, z jaką przystosował się do warunków La Liga, zaskoczyła. Nowy kraj, nowa liga - zazwyczaj to trochę trwa. Tutaj stało się od razu, także dlatego, że za Lewandowskim stoi cały zespół chcący mu pomagać. A sam zawodnik też jest do różnych realiów przyzwyczajony, wszak oprócz Bayernu gra także z powodzeniem w reprezentacji Polski, pracował z wieloma trenerami. Dzięki temu znakomicie potrafi interpretować mecz. Potrafi być nie tylko dziewiątką obsadzającą pole karne, ale także dziesiątką grającą poza nim, reżyserem akcji.
Bardzo przypomina Benzemę. Ma technikę, wizję gry pozwalającą mu realizować różne zadania oraz zdolność do maksymalizowania korzyści w każdej akcji. A przy tym w polu karnym jest prawdziwym killerem, prezentuje brutalną efektywność. Nie wybacza niczego. Wykorzystuje niemal wszystkie okazje bramkowe. Tak więc ma dwie twarze i dlatego tak szybko się zaadaptował. Może w meczu z Rayo, tak nieudanym, nie był jeszcze na odpowiednim poziomie przygotowania fizycznego? Na pewno w trakcie sezonu zdarzą się jeszcze mecze, w których mimo okazji nie zdobędzie bramki, ale to będą dni wyjątkowe.
Lewandowski zdobędzie Trofeo Pichichi?
Nie potrafię wskazać faworyta tych zmagań, lepszego gracza w parze Lewandowski - Benzema. Obaj wywierają olbrzymi wpływ na grę swych zespołów, ich walory daleko wykraczają poza strzelanie goli. Są liderami swoich teamów. Tacy ruchliwi, wielofunkcyjni napastnicy stanowią prawdziwe skarby. Benzema jest mocno uzależniony od Viniciusa. Lewandowski może liczyć na wysokogatunkową pomoc większej liczby zawodników: Fatiego, Dembele, Gaviego, Ferrana Torresa. Ma więcej opcji dochodzenia do sytuacji bramkowych niż Benzema. To może przemawiać na jego korzyść. Na pewno będzie w trójce najlepszych snajperów.
Według pana jak wygląda lista najlepszych dziś napastników świata?
Jest około pięciu zawodników na najwyższej półce, których można ułożyć w dowolnej kolejności. Grupę tę tworzą z pewnością Lewandowski, Benzema, Haaland, ale nie zapominajmy też o innych. W La Liga imponują Iago Aspas i Gerard Moreno. Liczę także na Ferrana Torresa. Wszyscy oni są poliwalentni, umieją wykorzystywać wolne przestrzenie, strzelać gole. Wszyscy dobrze rozpoczęli sezon.
Pana zdaniem Real i Barca będą walczyły tylko między sobą o tytuł, czy widzi pan trzeciego kandydata, zdolnego włączyć się w ten wyścig?
Barcelona i Real są oczywiście wielkimi faworytami. Jako kibic bardzo bym sobie życzył, by ktoś trzeci wmieszał się w tę rywalizację, co wzbogaciłoby jej smak. Oczywiście Atletico - mistrz sprzed dwóch sezonów - jest tu głównym kandydatem. Po ekipie Cholo należy zawsze spodziewać się wszystkiego najlepszego. Sevilla słabo zaczęła sezon, ale to nie zmienia faktu, że ma bardzo silny skład i prędzej czy później wróci do czołówki.
Villarreal wiąże z obecnym sezonem olbrzymie nadzieje, chce za wszelką cenę znaleźć się w top4, ale o tym samym myśli Betis. Te dwie ekipy od pewnego czasu stale czynią postępy, są coraz silniejsze, w pojedynczych meczach potrafią stawić czoła gigantom. Pracują naprawdę wspaniale. A wiadomo, że awans do Ligi Mistrzów to wielkie dochody.
Dla Barcy i Realu wcale nie musi to być wygodny i łatwy sezon. Jednak na długim dystansie 38 kolejek nie jest łatwo dotrzymać gigantom kroku. Niedawno udało się to Atletico, mam nadzieję, że jeszcze ktoś tego dokona w niedalekiej przyszłości.
Jak ocenia pan fakt, że w oknie transferowym La Liga nie miała szans w rywalizacji z Premier League?
Taka jest rzeczywistość i trzeba się z tym pogodzić. Jednak większe bogactwo nie oznacza automatycznie większych sukcesów. Real, Villarreal, Atletico, Sevilla udowadniały w ostatnich latach, że hiszpański futbol nadal liczy się w Europie. Pieniądze oczywiście dają więcej opcji, ale liczy się także praca z zawodnikami, którzy już są w klubach. A na polu kształtowania i rozwijania futbolistów Hiszpania nadal jest najlepsza. Ekonomia stoi po stronie Anglii, ale inne czynniki sprzyjają Hiszpanii. W przekroju ostatnich dziesięciu lat nadal możemy mówić o hiszpańskiej dominacji w europejskich pucharach.
Zgadza się pan z polityką restrykcji finansowych Javiera Tebasa, szefa La Liga? Można usłyszeć w Hiszpanii opinię, że pęta ona nogi hiszpańskim klubom i uniemożliwia rywalizację z Anglikami.
Tak, popieram ją. Żeby rozgrywki były zdrowe, muszą być odpowiednio zarządzane, wszyscy muszą mieć równe szanse i działać na tych samych zasadach. Dziś może się komuś wydawać, że należy poluzować gorset. Ale pamiętajmy, że jeszcze niedawno często zdarzały się opóźnienia w wypłatach dla piłkarzy. To jest niedopuszczalne! Kontrola ekonomiczna i zdrowe finanse są potrzebne klubom. Teraz nie ma z tym problemu, właśnie dzięki polityce ścisłego przestrzegania norm finansowych. W La Liga jest jak w każdym zdrowym przedsiębiorstwie: nic ponad stan.
Co pan robi dziś?
Pracuję jako dyrektor sportowy w cypryjskim klubie Pafos FC. Do końca okresu transferowego przeżywałem bardzo gorące dni, bo potrzebowaliśmy wzmocnień na trzech pozycjach. Sprowadziliśmy polskiego bramkarza Filipa Majchrowicza, który teraz będzie musiał rywalizować z trzema golkiperami, w tym z Hiszpanem Oierem. Obserwujemy polski rynek, mamy dobrą ekipę skautingu oraz analizy danych i zwraca nam ona nie raz uwagę na zawodników grających w Polsce. Ale pokrywamy naszą siecią cały świat, co chwilę dostaję kolejne nazwiska piłkarzy do analizy, muszę listę redukować i w końcu dyskutować z trenerem o tych wybranych, który z nich będzie najlepszą opcją. Musimy kierować się ich profilami taktycznymi, charakterami, wymaganiami finansowymi.
***
Gaizka Mendieta był gościem specjalnym śniadania dla polskich dziennikarzy zajmujących się ligą hiszpańską, na które "Piłkę Nożną" zaprosił delegat La Liga na Polskę - Jaime Navarro.