Były reprezentant Polski liczy na zmianę. "Sam przypadek nie wróży nic dobrego"

- Wiem, że utrzymanie się w najwyższej dywizji, to cel, ale za chwilę mamy mundial. Chciałbym, żebyśmy po tych dwóch meczach Ligi Narodów wiedzieli, w jakim ustawieniu zamierza grać nasz zespół - mówi Artur Wichniarek, 18-krotny reprezentant Polski.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Artur Wichniarek Instagram / Na zdjęciu: Artur Wichniarek
Czas coraz mocniej goni selekcjonera Czesława Michniewicza, jego sztab i piłkarzy. Mecze z Holandią i Walią w Lidze Narodów to ostatnia prosta przygotowań do mistrzostw świata. Przed wyjazdem do Kataru Polacy zagrają jeszcze jeden mecz towarzyski i będą przygotowywać się do starcia z Meksykiem, pierwszym rywalem w grupie.

O ocenę formy reprezentacji przed ostatnimi sprawdzianami przed mundialem pytamy 18-krotnego reprezentanta Polski, Artura Wichniarka. Były zawodnik m.in. Arminii Bielefeld i Herthy Berlin w rozmowie z WP SportoweFakty komentuje także sytuację Rafała Gikiewicza, któremu pomaga w negocjacjach kontraktowych.

Maciej Siemiątkowski, WP SportoweFakty: Gdzie upatruje pan szans Polaków w meczu z Holendrami?

Artur Wichniarek, były reprezentant Polski: Po remisie 2:2 w pierwszym meczu na wyjeździe, kiedy mieliśmy momenty dobrej gry, możemy doszukiwać się szans. Jednak dla mnie wyniki tych najbliższych trzech spotkań nie są najważniejsze. Wiem, że utrzymanie się w najwyższej dywizji, to cel, ale za chwilę mamy mundial. Chciałbym, żebyśmy po tych dwóch meczach Ligi Narodów wiedzieli, w jakim ustawieniu zamierza grać nasz zespół. Selekcja zawodników do pierwszej jedenastki powinna być zakończona. I chciałbym, żebyśmy w końcu grali w piłkę, a nie grali od przypadku do przypadku. W ten sposób można załamać nogę. W piłce sam przypadek nie wróży nic dobrego.

Czy wystarczy czasu, by to dopracować?

Jest go coraz mniej. Trzeba go maksymalnie wykorzystać. Mecz z Holandią, bardzo dobrym przeciwnikiem, jest do tego dobrą okazją, żebyśmy spróbowali zagrać to samo, co chcemy pokazać z Meksykiem na mundialu. A nie jedynie oglądali się na wynik, cofnęli i grali chaos. Trzeba już mieć plan i zacząć go realizować.

Czy dostrzega pan w obecnej kadrze pewne elementy, których możemy być pewni na mundialu?

Wojciech Szczęsny to nr 1 w bramce. W obronie Kamil Glik, który cały czas jest podporą defensywy. Do tego Robert Lewandowski, Piotr Zieliński w niesamowitej formie w klubie, Sebastian Szymański i Arkadiusz Milik, który z Juventusem gra w Lidze Mistrzów i tam zdobywa bramki. Są podstawy, by z tego szkieletu ułożyć zespół, który poradzi sobie mentalnie i piłkarsko. O to chodzi, aby wykorzystać możliwości takich zawodników.

ZOBACZ WIDEO: Michniewicz wybierał się na trudną rozmowę z Milikiem. Ale napastnik go ubiegł!

"Środek pola to największy dylemat. Jak to zestawić? Kto z kim powinien grać?" - zastanawiał się w poniedziałek na konferencji Czesław Michniewicz. Czy pan się z tym zgadza?

Kontuzje Krystiana Bielika i Jakuba Modera to duży problem, bo kreatywna druga linia jest w tym przypadku najważniejsza. Jeżeli chcemy wykorzystać formę Zielińskiego i Sebastiana Szymańskiego, to trzeba zadać sobie pytanie, jakim systemem chcemy grać? 3-5-2 czy 4-3-3? Jest kilka znaków zapytania. A jeśli na dwa miesiące przed pierwszym meczem mundialu nie wiemy, w jakim ustawieniu chce grać reprezentacja, to nie jest to dobry prognostyk. Wydaje mi się, że inne kadry są w tych elementach dużo dalej niż my. Chciałbym się mylić.

Jakie pan zaproponowałby ustawienie?

Jak Bayern na początku sezonu czyli 4-2-2-2. Byłoby tam miejsce dla dwóch defensywnych pomocników jak Grzegorz Krychowiak i Karol Linetty, który umie podłączyć się do ataku. Do tego dwa "wolne elektrony" czyli Zieliński i Szymański. Przed nimi Lewandowski i Milik - napastnicy, którzy lubią ze sobą grać, potrafią się uzupełniać i utrzymać przy piłce. To byłoby moje ustawienie z oczywistym przekazem do każdego, że cały zespół broni. Od napastników zaczyna się gra bez piłki w obronie. Nie ma mowy, by cofać się autobusem we własne pole karne. To nie przynosi efektów. Z Holandią na wyjeździe można było się bronić, wyglądało to efektownie, ale zawsze zdarzy się błąd lub dwa i zostały wtedy wykorzystane przez rywali.

Czy znalazłby pan miejsce w jedenastce dla piłkarzy z Bundesligi? Robert Gumny z Augsburga zagrałby na prawej obronie?

Gratuluję mu miejsca w "11" kolejki "Kickera". Jednak to nagroda za grę w obronie. Ofensywnych akcentów w porównaniu do jego występów w Ekstraklasie jest brak albo zdecydowanie za mało. To musi poprawić. W moim zestawieniu postawiłbym na Bartosza Bereszyńskiego. Wprawdzie jego Sampdoria, której jest kapitanem, źle zaczęła sezon, to jego doświadczenie i zaangażowanie są kluczowe.

Jakub Kamiński z Wolfsburga ma już argumenty, by walczyć o pierwszy skład?

W tym krótkim okresie w Bundeslidze już zrobił więcej niż Tymoteusz Puchacz. Trzeba się cieszyć, że zadebiutował i zagrał dwa mecze w pierwszym składzie. Na razie brakuje mu liczb, stracił miejsce, ale dostaje szanse do gry. Będzie nabierał jeszcze wiele doświadczenia.

Wielkim nieobecnym znów jest Rafał Gikiewicz. Bolesna informacja o braku powołania przyszła po świetnym meczu z Bayernem Monachium. "Na lodówce wisi kartka z celami na ten sezon. Nie ma na niej już reprezentacji Polski. Zdjąłem przez to z siebie ciężar" - powiedział bramkarz w "Kanale Sportowym". Czy to koniec marzeń o reprezentacji?

Wykreślenie tego punktu z kartki celów, to fakt, ale nikt nie zabroni mu marzyć. Debiut w reprezentacji byłby dla niego spełnieniem kariery. On tego marzenia nie zakopie. To go dodatkowo motywuje, ale wiemy, że nie będzie łatwo. Rafał w tej formie będzie chciał się utrzymać przez kolejne sezony. Dlaczego więc tylko w sztabie szkoleniowym kadry nie mówią o zawodniku, o którym mówią wszyscy inni w piłce?

Pojawia się temat "trudnego charakteru", ale ten charakter pozwolił Rafałowi być w tym miejscu, wybronić mecz z Bayernem, zatrzymać zespół, który w 87. meczach strzelał co najmniej gola. To powinno być respektowane, a nie łatki "trudnego charakteru". Sam coś o tym wiem. Miałem podobną łatkę. Być może grupa nie chciała mnie w jakimś sensie zaakceptować, musiałem godzić się z decyzjami selekcjonerów. Jerzy Engel mówił o mnie, że drugoligowy zawodnik nie może grać w kadrze, a ja byłem dwa razy królem strzelców. Jacek Krzynówek spadł do 2. Bundesligi z Norymbergą i był u trenera Engela kapitanem. Zawsze się znajdzie powód, by kogoś nie powołać. I je na razie sztab znajduje.

rozmawiał Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
Tajemnica opaski Szewczenki. Czy Lewandowski zagra z nią na mundialu? Kto o tym decyduje? Znamy odpowiedzi
Lista wstydu - oni nadal pracują w Rosji. Wojna im w tym nie przeszkadza

Czy Polska wyjdzie z grupy na mundialu w Katarze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×