Meczem w Cardiff Biało-Czerwoni wygrali (1:0) nie tylko utrzymanie w Dywizji A Ligi Narodów, ale także spokój przygotowań do mundialu. Gdyby zdarzył nam się spadek, to atmosfera przed mistrzostwami byłaby gęsta, pełna nieufności i pretensji kibiców, którzy słusznie wymagają, żeby reprezentacja Polski nie była chłopcem do bicia. Inną kwestią jest, że 0:2 z Holandią u siebie i aż 1:6 z Belgią w Brukseli nieco schłodziło nasze głowy. Przed mundialem balonik z wielkimi nadziejami nie będzie pompowany.
Bo największym mankamentem drużyny Michniewicza jest brak stabilności. Nigdy nie wiemy, jaki mecz dziś zagra. Po spotkaniu w Cardiff wyraźnie podkreślał to Robert Lewandowski. - Nadal pozostaje do wyjaśnienia, dlaczego była tak duża różnica jakości w naszej grze pomiędzy czwartkowym a niedzielnym meczem. Dlaczego nie potrafimy nawet nawiązać walki z Holandią? Czego nam brakuje? Odwagi? Musimy to ze sztabem wyjaśnić. Powinniśmy umieć wypracować sobie 2-3 klarowne sytuacje i zamknąć taki mecz jak ten z Walią dużo wcześniej. Musimy podchodzić w pole karne rywala odważniej, większą liczbą zawodników. W fazie budowania akcji ofensywnych mamy jeszcze dużo do zrobienia - oceniał kapitan kadry.
Wtórował mu także najlepszy piłkarz tego wrześniowego zgrupowania Piotr Zieliński. - Potrafimy zdecydowane więcej, niż to pokazaliśmy w meczach z Holandią i Walią. Stać nas na to, żeby jeszcze lepiej grać w ataku pozycyjnym. Gdy strzelimy bramkę, możemy iść po więcej, wcale nie musimy się po golu cofać, tak zrobiliśmy dziś. Możemy też być lepsi w kontrach - mówił po spotkaniu Zieliński i po raz pierwszy brzmiało to tak, jakby przemawiał jeden z prawdziwych liderów tej drużyny, nie ktoś, kto się chce schować za plecami innych. To ważne, bo widać, że u Piotra Zielińskiego zachodzi ważna zmiana mentalna. On już się zmienił na boisku, bo gra dużo lepiej, bardziej dojrzale. A jednocześnie widać, że jest gotów, by wziąć na swoje barki odpowiedzialność za drużynę.
ZOBACZ WIDEO: Oceny po meczu Walia - Polska. "Zadanie zostało wykonane"
Przyjemnie się patrzy na tego chłopaka z piłką przy nodze. Jego każde dotknięcie futbolówki jest delikatne jak muśnięcie piórkiem. On momentami gra samym stawem skokowym. Jak - nie przymierzając - jego wielki poprzednik w Napoli, czyli Diego Maradona. Przepraszam za to świętokradztwo, ale dokładnie tak jest. Długo nam kazał na siebie czekać Piotr Zieliński, ale było warto.
Wrześniowe mecze Ligi Narodów były dla wielu piłkarzy ostatnią szansą, by załapać się do kadry na mundial. 16 listopada, tuż przed wylotem na mistrzostwa, zagramy spotkanie z Chile, ale ono odbędzie się już po ogłoszeniu kadry, która poleci do Kataru.
Kto więc teraz Michniewicza nie przekonał, będzie miał bardzo trudno. A jest kilku ważnych graczy, którzy sporo we wrześniu przegrali. Zupełnie nie będę zdziwiony, jeśli miejsca w samolocie na mistrzostwa zabraknie dla... Arkadiusza Milika, co jest o tyle szokujące, że na wrześniowe zgrupowanie przyjechał w doskonałej formie jako nowy gracz Juventusu, na dodatek bardzo skuteczny w Serie A.
Tymczasem po meczu z Holandią jego sytuacja jest gorsza. W czwartek sknocił najlepszą sytuację do strzelenia gola, jaką drużyna wypracowała w całym spotkaniu. Znów stał się tym Milikiem z memów, który niemiłosiernie pudłuje. Z kolei z Walią Michniewicz zagrał na dwóch napastników, ale tym drugim obok Roberta był Karol Świderski. Mało tego, gdy w drugiej połowie trzeba było zmienić strzelca gola, za "Świdra" wszedł na boisko nie Milik, ale Krzysztof Piątek. Milik jakby osunął się z pozycji napastnika numer 2 na numer 4.
Michniewiczowi chodzi nie tylko o sam brak skuteczności Arka, ale też o jego współpracę z Robertem, której... praktycznie nie ma. Pomeczowa wypowiedź selekcjonera dla TVP była dla Milika miażdżąca. - Mecz z Holandią zostawił wiele pytań, ale też dał sporo odpowiedzi. Na przykład tę, jak funkcjonuje współpraca Roberta ze "Świdrem", a jak z Arkiem Milikiem. Karol jest rozbiegany, mobilny, a Arek jest bardziej statyczny, gra jako typowa dziewiątka. Żyjemy tym, jak w przeszłości Lewandowski z Milikiem współpracowali u Adama Nawałki, ale Arek był wtedy o 6 lat młodszy, więcej biegał, wypełniał wolne strefy. Teraz miałem okazję sprawdzić, jak funkcjonuje współpraca Roberta z każdym z trzech pozostałych napastników i mam swoje wnioski - mówił w Cardiff Michniewicz. Jeśli to nie jest votum nieufności dla Milika, to co to jest?
Michniewicz zabierze na mundial trzech lub maksymalnie czterech napastników. Może się okazać, że kosztem Milika pojedzie do Kataru Adam Buksa, który właśnie wrócił do gry po kontuzji, a selekcjoner bardzo ceni tego piłkarza. Daje jako napastnik zupełnie inne możliwości niż Milik i Świderski, więc jeśli wróci do formy, rywalizacja o załapanie się do kadry na mundial rozegra się - moim zdaniem - między Piątkiem a Milikiem. Bo pozycja Świderskiego jest teraz niepodważalna. Osiem goli strzelonych dla reprezentacji w 1,5 roku mówi samo za siebie.
Na tym zgrupowaniu sporo przegrał też Mateusz Klich. Jeszcze niedawno trudno było sobie wyobrazić reprezentację bez pomocnika Leeds. Ale Michniewicz sobie to jak najbardziej wyobraża. Już na marcowe zgrupowanie nie powołał Klicha, ale wtedy tłumaczył to faktem, że w meczu o punkty Mateusz i tak nie może zagrać, a mecz ze Szkocją jest po to, żeby testować tych piłkarzy, którzy wystąpią przeciwko Szwecji. Teraz, w meczu z Holandią, Michniewicz wolał wystawić obok Krychowiaka - Karola Linettego niż Klicha, którego wpuścił tylko na 20 minut za Sebastiana Szymańskiego. Nie wiem, czy wystarczyło te 20 minut, czy treningi na zgrupowaniu, ale już w Walii Michniewicz odesłał Klicha na trybuny. Zresztą podobnie jak Linettego. Obaj dużo we wrześniu przegrali.
Już widać, że trener będzie stawiał na parę Krychowiak - Szymon Żurkowski, bo ten ostatni ma niesamowite zdrowie do biegania. Michniewicz będzie też czekał na powrót do formy Krystiana Bielika, a ma w odwodzie jeszcze Jacka Góralskiego. Pozycja etatowych reprezentantów - Klicha i Linettego jest dziś nie lepsza niż... debiutanta Jakuba Piotrowskiego.
Problemem tej kadry jest to, że Żurkowski gra w klubie bardzo mało. W tym sezonie - w sumie - tylko 30 minut w barwach Fiorentiny, strasznie mało. A przy jego - bądźmy szczerzy - ubogości technicznej, ogranie i bycie w rytmie meczowym ma kolosalne znaczenie. Takie "setki" jak ta w pierwszej połowie w Cardiff musi zamieniać na bramki. A on nawet nie oddał strzału.
Osobnym zagadnieniem jest defensywa. Michniewicz będzie wyjściowo grał trzema stoperami, bo nie ma ani jednego lewego obrońcy na poziomie międzynarodowym. Wiadomo, że prawym wahadłem będzie Matty Cash, a lewym Nicola Zalewski. Miejsca w defensywie też są rozdane: Kamil Glik, Jan Bednarek i Jakub Kiwior, który z Walią nie przegrał ani jednego pojedynku. A wygrał wszystko. Lewandowski mówił o nim tak: - Jak go zobaczyłem na treningach, to powiedziałem mu: "Kiwi", ty nie przyjeżdżasz na kadrę, ty przyjeżdżasz grać w pierwszym składzie!
To dużo mówi o pozycji chłopaka, który zagrał w reprezentacji tylko cztery mecze. Ale wszystkie dobre! Nie wiem, czy też tak macie, ale w ostatnich dwóch spotkaniach, jak patrzyłem na naszych trzech stoperów, to największe zaufanie miałem do Kiwiora właśnie, choć miał z nich najmniej doświadczenia. Jest silny, gra pewnie, nie traci piłek, umie wyprowadzić akcję. Glik ma silną pozycję w drużynie, więc będzie grał, ale jego kariera reprezentacyjna jest na ostatniej prostej. Trzeba mu szukać następcy. Jeśli Sebastian Walukiewicz ustabilizowałby swoje problemy zdrowotne, to byłby idealnym kandydatem. Ma 22 lata, już olbrzymie doświadczenie, a piłkę wyprowadza chyba jeszcze lepiej niż Kiwior. A tego brakuje zarówno Glikowi jak i Janowi Bednarkowi, który gdy nie gra w klubie, to i w reprezentacji rozczarowuje.
Czytaj także:
Porzućcie nadzieję. Tylko cud nas uratuje
Tak Michniewicz skomentował grę polskiej drużyny. W wywiadzie padły ważne słowa