Początek sezonu 2022/2023 nie należał do udanych dla Lecha Poznań. Kolejorz wyszedł jednak z kryzysu, bowiem ostatnie spotkanie w PKO Ekstraklasie przegrał w połowie sierpnia ze Śląskiem Wrocław przy ulicy Bułgarskiej (0:1).
Później było już tylko lepiej. Zespół Johna van den Broma imponował nie tylko w ofensywie, ale także defensywie. Świadczy o tym fakt, że mistrz Polski nie stracił bramki w ostatnich czterech meczach - Wartą Poznań (1:0), Legią Warszawa (0:0), Hapoelem Beer Szewa (0:0) i Radomiakiem Radom (1:0).
Tym samym świetnymi statystyki może pochwalić się także Filip Bednarek. Golkiper Lecha Poznań notuje passę 421 minut z czystym kontem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz nawet się nie ruszył. Gol "stadiony świata"!
- Tego typu serie mnie specjalnie nie motywują, liczy się granie i wygrywanie. Oczywiście, to "zero" z tyłu pomaga w sięgnięciu po zwycięstwo i to najważniejsze - powiedział bramkarz w rozmowie z portalem lechpoznan.pl.
Choć przecież w pierwszych siedmiu oficjalnych spotkaniach Filip Bednarek kapitulował trzynaście razy. 30-letni zawodnik wspomniał o czynnikach, które mają wpływ na aktualnie stabilną grę Kolejorza w defensywie.
- Nie zapominajmy, że borykaliśmy się z kontuzjami i wieloma zmianami w środku obrony. Maks Pingot rozgrywał swoje pierwsze mecze na tym poziomie, potrzebował siłą rzeczy trochę czasu, by nabrać pewności. Z drugiej strony w tym miejscu musieli wystąpić chociażby Nika Kvekveskiri, Barry Douglas czy Alan Czerwiński - stwierdził.
- To sprawiało, że nie zawsze mogłeś grać tak, jakbyś chciał, bo zawodnikom siłą rzeczy brakuje pewnych automatyzmów na nieswoich pozycjach. Od momentu, kiedy wszyscy wrócili do zdrowia i dyspozycji łapaliśmy zgranie i coraz lepiej to wygląda - podsumował.
Kolejny mecz Lech Poznań rozegra już w czwartek (13 października) przeciwko Hapoelowi Beer Szewa.
Zobacz też:
To koniec. FC Barcelona definitywnie pozbyła się gwiazdy