Ramon Calderon był prezesem Realu Madryt niemal trzy lata. W tym czasie "Królewscy" zdobyli dwa mistrzowskie tytuły, dokonali też kilku spektakularnych transferów.
To właśnie Calderon przygotował grunt pod przyjście Cristiano Ronaldo (Portugalczyk trafił do Madrytu już po jego odejściu), sprowadził też - jak się potem okazało - najbardziej utytułowanego gracza w historii klubu.
To właśnie za jego prezesury do Realu trafił też pierwszy Polak, Jerzy Dudek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to może być samobój roku. Aż złapał się za głowę
Przed niedzielnym El Clasico WP SportoweFakty rozmawiały z Ramonem Calderonem. Również o tym jak doszło do tego, że został zatrzymany na nowojorskim lotnisku, bo pomylono go z poszukiwanym przez Amerykanów... handlarzem narkotyków.
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Ma pan swoje ulubione El Clasico?
Ramon Calderon, prezydent Realu Madryt w latach 2006-2009: Tak naprawdę to dwa. Pierwszy to wygrana na Camp Nou 1:0, w sezonie 2007/2008. Przerwaliśmy wtedy złą serię na boisku Barcelony, a nie potrafiliśmy tam dość długo wygrać w tamtym okresie. A drugie moje ulubione El Clasico to remis, też na wyjeździe, 3:3. To był sezon 2006-2007. Tamten mecz też miał duże znaczenie, bo w pewnym sensie utorował nam drogę do mistrzostwa. A tamten tytuł był z kolei bardzo istotny, bo byliśmy po trzech latach bez wygrania ligi i dwa lata bez jakiegokolwiek sukcesu.
El Clasico to z punktu widzenia prezesa takiego klubu jak Real czysta przyjemność, bo to święto futbolu, czy wielki stres?
Tak naprawdę w pewnym sensie jedno i drugie. Kiedy masz świadomość jak wielu ludzi na całym świecie czeka na ten mecz, kiedy wiesz, że od wyniku El Clasico zależy samopoczucie tak dużej grupy osób, to czujesz dużą odpowiedzialność. Natomiast ja widzę to tak: El Clasico wygrywają piłkarze, a przegrywają prezesi.
Co pan ma na myśli?
Że jeśli przegrasz El Clasico, to jako prezes jesteś na pierwszej linii strzału. Zaraz zaczyna się mówienie, że to wina prezesa, bo przecież nie ściągnął tego czy tamtego piłkarza, albo to czy tamto zrobił źle. Natomiast jeśli zespół wygrywa, to raczej nikt nie chwali prezesa, mówi się za to, że drużyna świetnie zagrała…
No właśnie. Pytanie można rozszerzyć. Bycie prezesem takiego klubu jak Real to przede wszystkim przyjemność, czy ciężka, stresująca praca?
Zacznijmy od tego, że to funkcja bezpłatna. Prezes Realu nie pobiera wynagrodzenia. Natomiast znów: to wielka przyjemność być częścią legendarnego klubu. 14 zwycięstw w Pucharze Mistrzów/Lidze Mistrzów... Nie ma na świecie drugiego takiego klubu. Tworząc jego historię jesteś więc uprzywilejowany. Natomiast oczywiście to nie jest czas sielanki. Choćby to o czym mówiłem wyżej: jak nie idzie, to prezes pierwszy dostaje po głowie. Ale taka prezesura to na pewno coś wyjątkowego.
To właśnie pan sprowadził do Realu Jerzego Dudka, który został pierwszym Polakiem w tym klubie. Jakie były kulisy tego transferu?
Przede wszystkim bardzo się cieszę, że ściągnąłem Dudka do Realu. A dlaczego właśnie on? Szukaliśmy wtedy drugiego bramkarza, ale o określonym profilu. Wiadomo było, że Iker Casillas będzie grał niemal wszystko, więc chodziło nam o kogoś kto ma już określony wiek, doświadczenie i nie będzie się obrażał za to, że jednak głównie przypadnie mu rola rezerwowego. Znaczenie miał też charakter Dudka. Wiedzieliśmy, że jest bardzo lubiany przez innych piłkarzy i że nie będzie sprawiał żadnych kłopotów, że w pełni zaakceptuje rolę, jaka miała mu przypaść. I dokładnie tak było.
Czy za pana prezydentury Real rozpatrywał sprowadzenie jeszcze jakiegoś polskiego piłkarza? Obserwowaliście może któregoś?
Nie, nie przypominam sobie nikogo poza Dudkiem.
Wspomniany Jerzy Dudek powiedział mi kiedyś, że gdy tylko Real chce jakiegoś piłkarza, to jak dla was cena od razu kilka razy rośnie.
Powiem inaczej: to, że jesteśmy Realem Madryt nie oznacza, że przepłacimy danego piłkarza, tylko po to, żeby go mieć. To byłoby nielogiczne wydawać za kogoś więcej niż w naszych oczach jest wart. Nawet jeśli to były "grube" transfery, to jednak zawsze poprzedzone kalkulacją i dochodziło do nich, bo uznawaliśmy, że dany gracz jest wart takiej kwoty.
Transferów jako prezes Realu dokonał pan sporo. Który uważa pan za swój najlepszy?
Cristiano Ronaldo. Patrząc na to jakie piętno odcisnął na klubie, ile zdobył z nim trofeów, jak wielki miał przy nich udział... Stał się legendą Realu, strzelił niesamowitą liczbę bramek. Zrobił tu wszystko. Dlatego ten transfer uważam za swój najlepszy. Ale dobrych było dużo więcej. Pepe, Marcelo...
A z takich nieoczywistych? Który przeszedł pańskie oczekiwania?
Marcelo! Trafił do nas prosto z Brazylii, nie miał wtedy nawet 19 lat. A miał zastąpić Roberto Carlosa, co samo w sobie było gigantycznym wyzwaniem. I co dziś możemy powiedzieć? Że Marcelo jest najbardziej utytułowanym piłkarzem w historii Realu z ponad 20 trofeami na koncie. Tu nie będę oszukiwał, sprowadzając go z Fluminense nie mogłem się spodziewać, że to się aż tak pięknie potoczy.
Pudeł też jednak nie brakowało przy transferach. Kto pana najbardziej rozczarował?
Pewnie, że nie zawsze trafialiśmy, byli piłkarze, którzy okazywali się niewypałami. Ale wolałbym nie wymieniać tu nazwisk, żeby kogoś nie stygmatyzować. Zwłaszcza, że każda historia była inna, a czasem o niepowodzeniu w Realu decydowały inne sprawy, nie zawsze chodziło tylko i wyłącznie o boisko.
Real kilka razy przymierzał się do sprowadzenia Roberta Lewandowskiego, ale ostatecznie Polak trafił do Barcelony. Jak pan ocenia ten transfer?
To świetny ruch Barcelony, super transfer. Widać to zresztą od samego początku. Lewandowski to absolutny światowy top i od razu zaczął robić to, czego się od niego wymaga. Strzela gole. Za nami nie tak wiele meczów, a on ma już 11 czy 12 goli w barwach Barcelony (dokładnie 14 - przyp. red). A co do Realu... No jakoś nie był mu pisany. Kiedy Real chciał go kupić, to albo akurat Lewandowski nie chciał odchodzić z Bayernu, albo Bayern nie chciał go sprzedawać. Natomiast jeszcze raz: ten transfer to świetna sprawa dla Barcelony.
Faktem jest, że Robert zaczął szybko strzelać. A niektórzy się zastanawiali jak to będzie, czy uda mu się przenieść skuteczność z Bundesligi.
No to bardzo szybko poznaliśmy odpowiedź. Jak mówiłem, to wspaniały gracz i nie chodzi tu tylko o gole. Gra dla zespołu, pomaga kolegom. Zrobił na mnie duże wrażenie zwłaszcza w meczu z Interem. To Lewandowski zremisował Barcelonie niemal przegrany mecz. A wracając do goli. W Europie jest tylko dwóch strzelców na tym poziomie. To Lewandowski i Haaland.
Przed sezonem zapowiadano, że walka o Trofeo Pichichi, czyli tytuł króla strzelców, rozstrzygnie się między Lewandowskim a Benzemą. Kto wygra?
Mam nadzieję, że jednak Benzema.
Który zespół jest faworytem El Clasico?
Barcelona przystępuje do meczu mocno zraniona, bo jednak nie tak sobie wyobrażała wynik meczu z Interem i swoją sytuację w Lidze Mistrzów. Z drugiej strony mają bardzo dobry zespół, a profesjonalni piłkarze szybko potrafią się otrząsnąć po nieudanym meczu. Tak naprawdę więc o wyniku zadecydują detale. Trochę większe szanse daję Realowi, ale Barcelona ma tak dobry zespół, że równie dobrze i ona może wygrać.
A w skali całego sezonu?
Wydaje mi się, że walka będzie bardzo wyrównana. Moim zdaniem Real i Barcelona prezentują dość podobną siłę. Barcelona do tej pory straciła w lidze tylko jedną bramkę. To o czymś świadczy. A transfery, jak właśnie Lewandowskiego, mocno podniosły jej jakość.
Jak pan ocenia pomysły Barcelony na wyjście z ekonomicznego kryzysu? Te wszystkie dźwignie finansowe i tak dalej...
Generalnie Real i Barcelona mają podobne struktury właścicielskie, odpowiadając przed swoimi kibicami. I moim zdaniem oba dobrze sobie radzą w trudnym piłkarskim świecie przez co rozumiem rywalizację z takimi klubami jak Manchester City czy PSG. Wiadomo o czym mówię. Poza tym, La Liga ma narzędzia kontrolujące finanse klubów, więc i tak trzeba się poruszać w określonych ramach.
Mówiliśmy o stresie czy odpowiedzialności związanej z pełnieniem tej funkcji. A jak pan dziś wspomina wydarzenie z września 2007 roku, na lotnisku JFK w Nowym Jorku? To było coś bardzo niecodziennego.
To prawda. Zatrzymano mnie na lotnisku biorąc za przemytnika narkotyków. Pomyłka wzięła się stąd, że na mojej karcie pokładowej nie wpisano Ramon Calderon, a Calderon Ramos. A tak się nazywał poszukiwany przez Amerykanów przestępca. No więc trzeba było to wszystko "odkręcić", ale dość szybko, bo po trzech godzinach udało się wyjaśnić sprawę. Dziś raczej się uśmiecham wspominając tamto zdarzenie. Tak naprawdę nie było w tym nic traumatycznego dla mnie.
Rozmawialiśmy o transferach. Gdyby mógł pan sprowadzić do Realu jednego z nich, to wolałby pan Mbappe czy Haalanda?
Ciężki wybór. Chciałbym, aby obaj trafili do Realu.
Na koniec wróćmy jeszcze do El Clasico. Chwalił pan bramkostrzelność Lewandowskiego. To ile goli zdobędzie w tym meczu Polak?
W tym akurat meczu mam nadzieję, że żadnego.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
***
Hit Real Madryt - FC Barcelona w niedzielę o 16:15. Transmisja w Eleven Sports, dostępnym także w WP Pilot.