Udowodnię, że należy mi się miejsce w pierwszym składzie - rozmowa z Rafałem Kwapiszem, bramkarzem Piasta Gliwice

Jeszcze w poprzednim sezonie bronił barw wówczas II-ligowego KSZO Ostrowiec. W niedzielę 4 października Rafał Kwapisz doczekał się debiutu w najwyższej klasie rozgrywkowej. 23-latek pokazał się ze znakomitej strony. Kilkakrotnie uchronił zespół Piasta Gliwice przed stratą bramki. - Jedna jaskółka wiosny nie czyni - mówi skromnie golkiper niebiesko-czerwonych.

Agnieszka Kiołbasa: W niedzielnym spotkaniu z Polonią Warszawa zadebiutowałeś w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jakie wrażenia po tym pierwszym występie w ekstraklasie?

Rafał Kwapisz: Emocje już powoli opadają. Przyznam, że początkowo się denerwowałem, ale później te nerwy zmieniły się w szczęście. Cieszę się bardzo, że w końcu zadebiutowałem w ekstraklasie.

Rozegrałeś naprawdę świetne spotkanie. Kilkakrotnie uchroniłeś zespół przed stratą bramki. Spodziewałeś się, że ten debiut będzie aż tak udany?

- O tym, że zagram, dowiedziałem się w czwartek i od tego czasu rozgrywałem ten mecz w głowie kilka razy. Jednak takiego scenariusza na pewno nie zakładałem. Jestem szczęśliwy, że tak ułożyło się to spotkanie, ale oczywiście najbardziej cieszy samo zwycięstwo.

Bardzo denerwowałeś się przed tym występem?

- Nerwy oczywiście były i to bardzo duże. Muszę podziękować chłopakom za to, że mi pomagali. Myślę, że w dużej mierze dzięki nim opanowałem emocje, uspokoiłem się i jakoś to wyszło.

Liczysz na to, że po tak udanym występie na dłużej zagrzejesz miejsce w bramce Piasta?

- Myślę, że jedna jaskółka nie czyni wiosny. Przede mną bardzo dużo pracy. Teraz jest przerwa spowodowana meczami reprezentacji i będę mógł popracować nad błędami, które popełniłem, by ich nie powielać. Mam nadzieję, że nadal w trakcie treningów będę udowadniał, że należy mi się miejsce w pierwszym składzie.

Ty cierpliwie czekałeś na swoją szansę, bo do niedawna numerem jeden w bramce był Jakub Szmatuła. Chyba warto było czekać...

- Pewnie, że warto. Znałem swoje miejsce w szeregu. Naprawdę trudno jest od razu wskoczyć do pierwszego składu, jeżeli przychodzi się z II-ligowego zespołu. To jest niesamowity przeskok, bo II ligę i ekstraklasę dzieli przepaść. Cierpliwie czekałem, trenowałem, żeby przyzwyczaić się do wymogów ekstraklasy.

W niedzielę powróciliście na drogę zwycięstwa. Można powiedzieć, że odrobiliście to, co straciliście w Kielcach, bo przegraliście tamten mecz w niesamowitych okolicznościach...

- Chcieliśmy jak najszybciej zapomnieć o pojedynku z Koroną i spotkanie z Polonią Warszawa bardzo nam pomogło. Tym meczem udowodniliśmy, że niepowodzenie w Kielcach było tylko wypadkiem przy pracy. Wygrywaliśmy 2:0, by przegrać 2:3. Teraz nie powtórzyliśmy tego scenariusza, co bardzo cieszy.

Wielu obawiało się, że porażka w Kielcach załamie was psychicznie, ale jak widać stało się zupełnie inaczej. Zareagowaliście tak, jak chciał tego trener Fornalak.

- Myślę, że reakcja była właściwa. Z jednej strony szkoda punktów straconych w Kielcach, ale z drugiej porażka podrażniła nas i dodała nam powera. Chcieliśmy zrobić wszystko, by wygrać w Warszawie. Zamierzaliśmy udowodnić, że jesteśmy dobrą drużyną, kolektywem i ta sztuka nam się udała.

Teraz przed wami dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach. Dzięki zwycięstwu nad Polonią z większym spokojem będziecie mogli przygotowywać się do najbliższego, jakże trudnego meczu z Legią Warszawa.

- Czeka nas trudne spotkanie, aczkolwiek nie stoimy na straconej pozycji. Jeżeli włożymy w grę całe swoje serce, będziemy walczyć na całego, to sądzę, że nie przegramy tego pojedynku. Dzięki przerwie w rozgrywkach możemy lepiej zregenerować siły. Trzy punkty zdobyte przy Konwiktorskiej na pewno pozwolą nam z większym spokojem przygotować się do kolejnego meczu.

Piast w tym sezonie jest bardzo chimeryczną drużyną. Potraficie wygrać mecze, w których z góry skazywani jesteście na porażkę, a przegrywacie takie, w których punkty są jak najbardziej w waszym zasięgu...

- Taki jest właśnie futbol. Tak naprawdę wszystko jest możliwe. Każdy może wygrać i przegrać dosłownie z każdym. To są uroki polskiej piłki.

Komentarze (0)