Echa meczu Arka Gdynia - Lech Poznań: czas jest gdyńskim sprzymierzeńcem

Arka Gdynia podejmowała w niedzielę Lecha Poznań. Mecz, który toczony był w szybkim tempie, obfitującym w dużą ilość sytuacji podbramkowych zakończył się remisem 1-1. Według opinii obserwatorów był to najlepszy mecz Arki w tym sezonie, a z pewnością najlepszy za kadencji trenera Dariusza Pasieki.

Co z tym Lechem?

Z dużej chmury mały deszcz, tak można podsumować wydarzenia, jakie mają ostatnio miejsce przy Bułgarskiej. Oczekiwania przed tym sezonem były znacznie większe, liczono, iż Kolejorz włączy się do gry o mistrzostwo Polski. Tymczasem Lech notorycznie gubi punkty w lidze, a na domiar złego odpadli z 1/16 finału Remes Pucharu Polski, gdzie okazali się gorsi od pierwszoligowej Stali Stalowej Wola. Efekt? Trzech zawodników przesuniętych do zespołu Młodej Ekstraklasy oraz wotum postawione przed trenerem Zielińskim. Po tej kolejce z pewnością pozycja opiekuna Kolejorza wciąż nie jest najmocniejsza. - Dostałem wotum zaufania i muszę się za nie odpłacić - mówił przed meczem z Arką trener Zieliński. Z kolei kapitan drużyny zapowiadał przed meczem, iż ostatnie słabsze występy są już za nimi, a pomóc w przełamaniu ma im zmiana sposobu myślenia. - Do meczu z Arką przystąpimy z inną wiarą we własne umiejętności. W ostatnich meczach było widać, że jej nam brakowało, a w nasze poczynania wkradała się bojaźń i brak przekonania do tego, co robimy. Ten zespół wielokrotnie pokazał, że ma duży potencjał i stać go na dobrą grę.

Po tym meczu na pewno nastroje w Poznaniu nie uległy poprawie, a remis z Arką odbierany jest jako porażka. Wszak Kolejorz traci do Wisły już 11 punktów.

Sprawiedliwy remis?

Tak na dobrą sprawę Arka powinna ten mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść. Gdynianie objęli bowiem prowadzenie w tym meczu i przez długi czas kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku. - Szkoda że nie udało nam się wygrać. Żałuję, że nie udało nam się zdobyć drugiej bramki. Powinniśmy byli dobić przeciwników na 2:0, a tak mamy remis. Prawda jest taka, że każdy mógł dzisiaj wygrać i przegrać dlatego obie drużyny powinny być zadowolone z tego podziału punktów - przyznał autor bramki dla Arki Maciej Szmatiuk.

W drugiej połowie w odstępie dziesięciu minut mogli dobić przeciwnika. Najpierw w sytuacji sam na sam z bramkarzem Lecha znalazł się Sakaliev, z kolei później w identycznej sytuacji spudłował Wachowicz. Kolejorz otrząsnął się w ostatnim kwadransie meczu, doprowadzając do remisu. Trafienie to lepiej podziałało na gości, którzy chwilę po tym mieli dwie doskonałe okazje do zdobycia drugiej bramki. Zawiodła jednak skuteczność. - Przyjechaliśmy do Gdyni po trzy punkty i to było widać w naszych poczynaniach. Jednak nie zawsze poczynania na boisku idą w parze z założeniami. Mecz mógł podobać się kibicom, ale już niekoniecznie trenerom, bo zespoły popełniały jednak błędy w obronie. Momentami graliśmy naprawdę dobrze, ale przed sytuacjami Arki też trzeba pochylić głowę i wziąć ten punkt. Wynik remisowy uważam za sprawiedliwy i z tego punktu jestem zadowolony, ale pozostaje duży niedosyt. Naszym największym mankamentem jest skuteczność - dodał z kolei trener Zieliński.

Bramkarze w roli głównej

Jasnym punktem tego meczu była postawa golkiperów. Obaj mieli kilka okazji do zaprezentowania swoich umiejętności. Zarówno Andrzej Bledzewski, jak i Jasmin Burić świetnie zachowali się w sytuacjach sam na sam, ratując swoje zespoły przed utratą bramki. Ten pierwszy uprzedził Lewandowskiego i powstrzymał Chrapka, drugi natomiast Sakalieva i Wachowicza. To 22-letniemu Bośniakowi Lech zawdzięcza punkt zdobyty w Gdyni.

Stałe fragmenty gry

Trener Pasieka uczulał swoich zawodników, aby wykorzystywali swoje warunki fizyczne przy stałych fragmentach gry. Kluczem do stworzenia zagrożenia pod bramką rywali miał być właśnie ten element gry. - Będziemy trenowali te części gry. Na razie się nie udało zdobyć z nich bramki, ale już mecz z Wisłą potwierdził to, że ten element w naszym wykonaniu jest groźny, a mieliśmy tam bodaj dziesięć rzutów rożnych. My mamy przewagę nad przeciwnikiem przy stałych fragmentach, co trzeba wykorzystać, grając na naszych wysokich zawodników. Tego uczulam i na to zwracam uwagę - podkreślał trener Arki. Odniosło to pożądany skutek w postaci bramki Macieja Szmatiuka. Stoper Arki wykorzystał dokładnie dośrodkowanie Marcina Budzińskiego. Warto podkreślić, iż była to premierowa bramka tego piłkarza w Gdyni, jak i pierwsze trafienie żółto-niebieskich na własnym obiekcie w tym sezonie.

Jest poprawa gry, będą i punkty

Pod wodzą trenera Pasieki Arka rozegrała swój szósty mecz. Bilans opiekuna żółto-niebieskich prezentuje się następująco: 1-3-2. Gołym okiem dostrzec można znaczną poprawę jakości gry gdynian. Już w pierwszym spotkaniu pod wodzą nowego trenera Arka stoczyła zacięty bój z Wisłą. Potem przyszło wyjazdowe zwycięstwo w Lubinie oraz remis z Cracovią i Polonią Warszawa. Kibice początkowo narzekali na zbyt małą ilość sytuacji podbramkowych stwarzanych przez zespół. Z czasem i to uległo poprawie, o czym mogli przekonać się zwłaszcza w potyczce z Lechem. Dawno już gdynianie nie stworzyli tylu okazji pod bramką rywala. Niestety szwankowała skuteczność. Cieszyć może przełamanie niechlubnej serii spotkań bez strzelonej bramki na własnym obiekcie. Jeśli żółto-niebiescy dalej prezentować będą taki futbol to w końcu dobra gra przyniesie efekty w postaci zwycięstw, zwłaszcza w spotkaniach rozgrywanych w Gdyni.

Źródło artykułu: