Na stadionie Parken w Kopenhadze zegar wskazuje 43. minutę meczu Dania - Finlandia. Christian Eriksen sprawia wrażenie zmęczonego. W pewnym momencie przy linii bocznej słania się na nogach. Bezpańska piłka odbija się od jego kolana, a pomocnik Interu Mediolan bezwładnie pada na murawę.
Sytuacja wszystkich zaskakuje. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, co się naprawdę dzieje. Niektórzy nawet nie patrzą w kierunku Eriksena. Dopiero po chwili dochodzi do nich, co się stało.
Duńczyk nie podnosi się z boiska przez dłuższy czas. Stadion milknie. Po szaleńczym rajdzie z drugiego końca boiska do swojego kolegi pobiega Simon Kjaer. Kapitan Danii klęka nad Eriksenem, rozszerza mu usta i wyciąga język, żeby ten się nie zadławił.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nagranie Lewandowskiego hitem sieci. Kapitan nie próżnuje
Po chwili przy leżącym pomocniku pojawią się służby ratunkowe. Piłkarz nie oddycha. Lekarze przystępują do resuscytacji, a Duńczycy tworzą kordon wokół kolegi. Po tym, gdy jeden z ratowników sięga po defibrylator, świat orientuje się, że właśnie trwa walka o życie Eriksena. Po kilku minutach Duńczyk opuszcza boisko na noszach. Żegnają go oklaski.
- Pamiętam wszystko poza tymi pięcioma minutami, kiedy byłem nieprzytomny. Poza tym potrafię odtworzyć wydarzenia sprzed upadku: wyrzut z autu, piłkę uderzającą w moje kolano. Później niczego już nie kojarzę. Obudziłem się już wśród otaczających mnie ludzi - powie Eriksen kilka miesięcy później w rozmowie z BBC.
- Poczułem ucisk w klatce piersiowej. Próbowałem na chwilę złapać oddech. Nie życzę nikomu, żeby znalazł się w takiej sytuacji. Nigdy się nie spodziewałem, że to mnie spotka. Miałem szczęście, że lekarze i koledzy mnie uratowali. To cud, że żyję - doda.
Stracił wiarę, ale i tak się nie poddał
Przestraszony Eriksen budzi się w szpitalu i przemawia do swoich fanów za pośrednictwem mediów społecznościowych. Zdradza, że wykryto u niego wadę serca. Nie wie, czy jeszcze kiedyś wybiegnie na murawę.
- Gdy przebywałem w szpitalu w Kopenhadze, powiedziałem pielęgniarkom, żeby zachowały moje korki, bo nie będą mi już potrzebne. Myślałem, że to już koniec mojej kariery. Gdy po dwóch dniach dowiedziałem się od lekarzy, że mogę grać z rozrusznikiem serca, uwierzyłem, że nie wszystko jest jeszcze stracone - przyznał w wywiadzie dla Soccer AM.
Jak się okazało, rehabilitacja przebiegała na tyle dobrze i szybko, że Duńczyk szybko wrócił do gry. Nie mógł kontynuować kariery w Interze Mediolan, bo włoscy kardiolodzy nie daliby mu zielonego światła na grę w rozrusznikiem serca. Wrócił więc do Anglii.
Wybrał Brentford, szybko odzyskał też miejsce w drużynie narodowej. W dwóch pierwszych reprezentacyjnych występach po przerwie strzelił gole. A rok po otarciu się o śmierć trafił do Manchesteru United.
Na tym się nie zatrzymał i wziął udział w mundialu. Zagrał na mistrzostwach świata niespełna półtora roku po tym, jak jego serce stanęło na Parken. To prawdziwy zwycięzca turnieju w Katarze. Wygrał więcej niż Messi czy Mbappe.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Polską kadrę eskortowały wojskowe F-16. Dlaczego? Minister Bortniczuk tłumaczy
- Jest porozumienie. Warszawa nadal będzie miała europejskie puchary