Ale warto było czekać. Przekonywał, przekonywał i przekonał. Największych nawet niedowiarków. A kto w czwartek nie słuchał w Radio Zet trenera Michniewicza niech żałuje! Wiedza się lała z pierwszej ręki, argumenty trafnie dobrane, luźna forma. A przy tym dużo humoru, żartu i dobrej zabawy.
No i jak się teraz czują ci wszyscy hejterzy, którzy pisali, że selekcjoner się chowa, że z hotelu w Katarze bocznymi drzwiami wyszedł, a i na lotnisku w Warszawie jakoś bokiem przemknął? Nie, nic z tych rzeczy. Jest, w ogóle się nie chowa, mówi odważnie. I to jak mówi?! Perły! No perły się sypią!
Zresztą muszę przyznać, że w ostatnim czasie Czesław Michniewicz rozbawił mnie dwa razy. Pierwszy raz, gdy zobaczyłem, jaki miał pomysł na grę reprezentacji na mundialu. Choć wtedy to był jednak śmiech przez łzy. A teraz to już bez krępacji śmiałem się do rozpuku. A to była tylko część jakiejś większej całości. Trener był w radiu, będzie w telewizji, chyba jeszcze gdzieś w internecie.
ZOBACZ WIDEO: Kłótnia o podział pieniędzy. "Wszystko powinno być ustalone przed wylotem z Warszawy"
Występ w radiu miał w sobie coś ze standupu albo nawet kabaretu. I nawet się dziwiłem, że prowadzący jakoś się nie śmieje tak, jak ja przed monitorem. A przecież selekcjoner mówił rzeczy naprawdę wesołe. Ale z kamienną miną. I tak właśnie robią największe gwiazdy kabaretu: walą żart, ale nawet im powieka nie drgnie. Bo tak trzeba. Wtedy taki żart najlepiej wchodzi.
Michniewicz opowiadał na przykład, że o wysokości premii to pogadali sobie z panem premierem ot tak, na luzie. No i to nam dużo wyjaśnia. Przecież to normalne, że o jakichś tam drobnych (30 czy nawet 50 mln złotych) tak poważni ludzie zawsze rozmawiają na luzie. Bo na co to wystarczy? Na waciki?
A skoro oni na luzie tę kasę dostali, to i na luzie ją dzielili. A że akurat na zgrupowaniu przedmeczowym? Oj tam, oj tam… Zwykłe czepianie się.
To przecież było dla rozluźnienia atmosfery przed ważnym spotkaniem z mistrzami świata. Jak wiadomo, dzielenie kasy jest powszechnie znanym w sporcie rozluźniaczem stresu przedstartowego u zawodników. Wrzuca się to między nudną analizę gry Francuzów a męczące niuanse taktyki Polaków zwanej "Lagobusem" i już się robi wesoło. No to się teraz nie dziwcie, że akurat wtedy pojawił się na odprawie zaproponowany przez trenera moduł: "dzielenie kasy". Czekam, aż to pokażą w "Łączy nas piłka".
Uważam, że to bardzo nowatorskie podejście i wiele drużyn powinno nasz pomysł kopiować. Ze szczególnym uwzględnieniem drużyn zagranicznych. Nareszcie i "Polska Myśl Szkoleniowa" ma jakiś wkład w rozwój nowych trendów w futbolu.
Później w radiu też było wesoło: trener z lekkością motyla wyjawił, że o tej kasie to on z piłkarzami pogadał może z pięć minut. I to mi się nawet zgadza z moim własnym doświadczeniem życiowym. Ja też o takich kwotach rozmawiam krótko. Mówię: - Zobacz stara, jest 50 baniek do wygrania w Totka! Może by tak zagrać? - przekonuję podekscytowany. - Idź spać! - słyszę w odpowiedzi.
No to ile nam to zajmuje? Nawet nie pięć minut! Prawdę mówi nasz selekcjoner!
A jak on sobie poradził z tymi przygwożdżającymi pytaniami prowadzącego! Palce lizać! Na przykład zapytany, ile kasy z tej premii od premiera chciał dla siebie, Michniewicz mówi: - Tak, była konkretna kwota dla mnie i mojego asystenta. My nie chcieliśmy premii w ogóle. Nie chcieliśmy tych pieniędzy. Nie chcieliśmy brać udziału w ich podziale - podkreślał. I co wy na to? Głupio wam teraz, że tak źle o selekcjonerze myśleliście?
Czyli, że pozwolę sobie zacytować Roberta Lewandowskiego z zupełnie innych negocjacji finansowych: "Zero złotych, zero euro!". I ja w to wierzę! Bo to logiczne przecież, że Michniewicz kłócił się o kasę z Lewandowskim, bo jej… nie chciał. Logiczne? Logiczne! Dla kolegów pytał.
Byłem już bliski rozczulenia się nad losem tej biednej grupy ludzi z chyba ponad dwudziestoosobowego składu, którzy harowali - niczym robotnicy z Bangladeszu przy budowie stadionów w Katarze - i nikt ich nie wynagrodził. Ale wtedy przypomniałem sobie, że może są oni dobrze opłaconymi pracowniami PZPN i że dodatkowo będą uczestniczyć w podziale sowitej premii (ok. 20 mln zł dla piłkarzy i sztabu), jaką za udział w mundialu przyznaje FIFA. I że robienie z nich pierwszych potrzebujących, w gruncie rzeczy może nawet ich obraża.
Ale nie! Odgoniłem te myśli natrętne. Jeśli selekcjoner mówi, że potrzebują, to na pewno potrzebują.
Wśród tych, za których niedolą się ujął, pan Czesław wymienił nawet nazwisko czwartego bramkarza - Kacpra Tobiasza. I tu też mnie przekonał.
Bo tak się tylko ludziom może wydawać, że to dobrze opłacany zawodnik Legii, ale przecież cholera wie, jak oni tam w Legii płacą. Może mu na benzynę brakuje? A i prąd przecież podrożał.
Po ubiegłorocznym paśmie sukcesów Michniewicza przy Łazienkowskiej, jakieś później kłopoty w tej Legii mieli. Do pucharów się nie załapali czy coś… Selekcjoner może o tym coś więcej wiedzieć, więc jak mówi, że dla Tobiasza chciał, to chyba wie, co mówi, prawda? I jeszcze jak udanie trener wyjaśnił, że te rodziny piłkarzy to wcale w tym hotelu kadry nie spały. Tak w stylu: To nieprawda, że mieszkały z nami, bo nie mieszkały od początku. I to w dodatku w innym skrzydle.
Tu selekcjoner wyraźnie inspirował się cytatem z kultowego filmu "Miś": "Warunki na zgrupowaniach miałyśmy bardzo dobre! Wszystko to zasługa naszego prezesa i nie jest prawdą, że dach przeciekał, szczególnie, że prawie nie padało". Ale niech mu będzie. Inspirować się arcydziełem to nie grzech.
Selekcjonera trzeba docenić za pomysł na ten czwartkowy rajd medialny. Że już od rana ruszył na tych zawistnych hejterów. Głowa mała! A do końca dnia jeszcze daleko. W wyjaśnianiu to selekcjoner jest naprawdę dobry. Przypomnę niedowiarkom i marudzącym, jak udanie wcześniej wyjaśnił swoje 711 połączeń z "Fryzjerem". Zrobił to tak, że nikt już nie miał wątpliwości. I teraz, po Katarze, też nikt ich miał nie będzie. Tylko trzeba było człowiekowi pozwolić dojść do głosu.
Mamy więc wszystkie afery katarskie wyjaśnione. Można już z trenerem spokojnie przedłużać umowę.
Czytam opinie pełne oburzenia, że to wszystko to robienie ludziom wody z mózgu, które ma w Polsce wielkie tradycje. I że selekcjoner czerpie z tej tradycji pełnymi garściami. No, ale ja tym głosom nie dowierzam przecież. Wiadomo, kto to pisze w tym internecie? Ludzie niczego docenić nie potrafią. "Ekipa od premii" zdążyła nam już i mundial wygrać, i jeszcze fundusz na dzieciaków w międzyczasie ogarnąć! A tu ciągłe kręcenie nosem i marudzenie.
Nie no, tak to my tej polskiej piłki nigdy nie zbudujemy. Polska! Biało-czerwoni!
Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Największa trauma Roberta Lewandowskiego. "To wciąż boli"
Absurd na MŚ. Szef FIFA wystawił Katarowi laurkę