- Piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy - ten, jeden ze słynniejszych piłkarskich cytatów, wypowiedział Gary Lineker po tym, jak jego reprezentacja przegrała półfinałowy mecz mistrzostw świata 1990 właśnie z naszymi zachodnimi sąsiadami.
I choć było to powiedziane w złości, po przegranej serii rzutów karnych, to jednak było w tym stwierdzeniu sporo prawdy. Nikt bowiem tak często jak właśnie Niemcy nie docierał do strefy medalowej mistrzostw świata. Więcej triumfów z kolei ma jedynie Brazylia.
Zmierzch hegemonów
Mundial w Katarze jest 22. edycją mistrzostw świata. Pierwsze, w 1930 roku, zwyciężył Urugwaj, który powtórzył ten sukces także 20 lat później. Dwa złote medale sprawiają, że Urugwajczycy zajmują dziś 6. miejsce w mundialowej klasyfikacji wszechczasów (z Argentyną i Francją przegrywają jedynie liczbą wicemistrzostw). Liderująca trójka jest jednak poza czyimkolwiek zasięgiem.
ZOBACZ WIDEO: Nie ma chwili spokoju. Miss mundialu pokazała codzienność w Katarze
Włochy, Niemcy i Brazylia wygrywały w sumie 13 z 21 mistrzostw świata. Dwie ostatnie drużyny w ponad połowie dochodziły do strefy medalowej. Długi czas wydawało się, że w zasadzie nie ma możliwości, aby nie brały one udziału w decydujących meczach. Tymczasem taką sytuację oglądamy już drugi mundial z rzędu, a giganci przeżywają mniejsze, bądź większe kryzysy.
Teoretycznie najmniej powodów do niepokoju mają Brazylijczycy, którzy dwa razy z rzędu odpadali w ćwierćfinale. W 2018 roku z Belgią (1:2), teraz natomiast po rzutach karnych z Chorwacją. Jednak dla ojczyzny takich legend jak Romario, Pele, Ronaldo czy Rivaldo to stan trudny do przełknięcia. Zwłaszcza, że od ostatniego ich medalu mija już 20 lat. Tak długiej posuchy nie było tam jeszcze nigdy.
Na myśl o problemach Brazylijczyków tylko uśmiechnąć się mogą Niemcy. 2002? Srebro. 2006 i 2010? Brąz. 2014? Złoto. Piękna passa, której pozazdrościć mógłby każdy naród na świecie. To co jednak zdarzyło się później trudno racjonalnie wytłumaczyć. Zarówno bowiem w 2018 jak i 2022 "Die Mannschaft" nie wychodziła z grupy. "Niemcy nie należą już do piłkarskiej elity" - mogliśmy przeczytać na początku grudnia w "Deutsche Welle".
Jeżeli jednak Niemcy nie należą do elity, to co mają powiedzieć Włosi? Oni bowiem nie mieli w ostatnich latach nawet szansy odpaść w grupie, bo ani w 2018 ani w 2022 nie zdołali awansować na mistrzostwa. Ich zapaść trwa jednak znacznie dłużej, tak naprawdę od złotego medalu z 2006 roku. Wówczas, podobnie jak Niemcy, po triumfie na dwóch kolejnych imprezach nie wychodzili z grupy. Niemcy woleliby jednak dalej nie powielać tego schematu...
Reprezentacja kontynentu
Dziś, zamiast dotychczasowych gigantów, w strefie medalowej oglądać możemy chociażby Maroko, czyli kraj, którego w tym miejscu nie spodziewał się chyba nikt poza Samuelem Eto'o.
Maroko to bowiem pierwszy w 92-letniej historii rozgrywania mistrzostw świata, afrykański kraj, który przebrnął przez ćwierćfinał. Wcześniej próbę tę podejmowały trzy państwa: Kamerun (1990), Senegal (2002) oraz Ghana (2010). Za każdym razem jednak Czarny Ląd musiał obchodzić się smakiem. Dziś zatem Maroko gra nie tylko dla własnego kraju. "Lwy Atlasu" reprezentują całą Afrykę i świat Islamu.
- Często afrykańska piłka nożna była uznawana za słabszą, nie tak dobrą jak w innych regionach. Myślę jednak, że na tych mistrzostwach pokazaliśmy, że możemy dać każdemu szansę na wygraną. Zawsze mówimy o drużynach europejskich, drużynach z Ameryki Południowej, Mam nadzieję, że w przyszłości zobaczymy więcej silnych drużyn z Afryki. Dlaczego w przyszłości nie miałoby być afrykańskiego mistrza świata - mówił jeszcze przed ćwierćfinałowym starciem z Portugalią selekcjoner Maroka, Walid Regragui. I choć Afryka na mistrza będzie musiała poczekać jeszcze przynajmniej 4 lata, to sam brązowy medal dla państwa z tego regionu będzie niesamowitym sukcesem.
Pogoń za wielkimi
- Na koniec meczu ktoś dostaje trzecią gwiazdkę na koszulce - powiedział przed niedzielnym finałem selekcjoner Francji, Didier Deschamps.
Wiadomo bowiem już, że w Katarze, po raz pierwszy od 32 lat, jakaś reprezentacja przekroczy liczbę dwóch mistrzostw świata. Po trzecie złoto sięgnie bowiem Argentyna (mistrz 1978 oraz 1986) lub Francja (1998 oraz 2018). Będzie to mocny krok w kierunku wspomnianej na wstępie trójki liderów.
W przypadku zwycięstwa Francji będziemy mieć też do czynienia z pierwszą obroną tytułu od 60 lat! Ostatnim krajem, który zdołał dwa razy z rzędu wznieść najważniejsze trofeum była Brazylia (1958 i 1962). Wcześniej natomiast dokonały tego także Włochy (1934 i 1938).
W Argentynie natomiast przede wszystkim dominującą narracją jest pogoń Leo Messiego za legendą Diego Maradony. Zawodnik PSG, pomimo niesamowitej liczby trofeów, wciąż w kraju uchodzi za tego drugiego. Nigdy bowiem nie dał Argentynie tego, co w 1986 roku zapewnił Boski Diego - mistrzostwa świata.
Czy mu się to uda? Przekonamy się już w niedzielny wieczór. Początek finału mistrzostw świata 2022 zaplanowano na 16:00
Czytaj także:
- Rewelacja mundialu coraz bliżej Liverpoolu. Jest wstępne porozumienie
- Zaskakujący zwrot akcji ws. Szewczenki. To uniemożliwi mu pracę z kadrą?