To wraca jak bumerang. Jakub Kałuziński i Krystian Okoniewski nie pojechali razem z resztą zespołu Lechii Gdańsk na obóz przygotowawczy do Turcji. Ich wygasające 30 czerwca kontrakty nie zostaną przedłużone, więc zarząd podjął decyzję, że nie będą trenować z pozostałymi. Nie siedzimy w gabinetach, natomiast z naszych informacji wynika, że trener Marcin Kaczmarek został postawiony przed faktem dokonanym.
Nie jest to pierwszy taki przypadek. Daleko szukać nie trzeba - dokładnie rok temu podobny zabieg zastosowano w kontekście Mateusza Żukowskiego. Nie chciał przedłużyć umowy, więc został zesłany do rezerw. Obecnie takie rozwiązanie jest niemożliwe, bo w Gdańsku drugą drużynę rozwiązano. Żukowski ostatecznie po krótkim czasie uwolnił się od Lechii i został sprzedany do Rangers FC.
Okoniewski znalazł się na celowniku Górnika Zabrze, o czym informowaliśmy. Przyszłość Kałuzińskiego jeszcze się nie wyjaśniła, natomiast na brak zainteresowania zawodnik ten nie narzeka. Problem w tym, że gdański klub zaprzepaścił właśnie kolejną szansę zarobku poważnych pieniędzy na młodym piłkarzu. Tyle mówi się o konieczności stabilizacji i konsekwencji w piłce nożnej, ale chyba nie chodziło dokładnie o to.
ZOBACZ WIDEO: Tyle chce zarabiać Josue w Legii. Oczekuje podwyżki
Jakub Kamiński został niedawno sprzedany z Lecha Poznań do VfL Wolfsburg za miliony euro, podobnie Jakub Moder do Brighton and Hove Albion. Pogoń Szczecin zarobiła równie imponujące pieniądze za transfer Kacpra Kozłowskiego. Ponadto... Bartosz Kapustka, Bartosz Białek, Kamil Piątkowski, Michał Karbownik, Jan Bednarek, Radosław Majecki. I wiele, wiele więcej. Lista jest długa, ale nie ma na niej żadnego piłkarza, którego transfer zasiliłby kasę Lechii. A ta przecież nie jest wypełniona po brzegi. Raczej funkcjonuje tam słynne zaciskanie pasa i oglądanie każdej złotówki dwa razy, by tabelki w excelu świeciły się na zielono.
To znaczy, Karol Fila odszedł do ligi francuskiej za nieco ponad milion euro, ale i tak były to "grosze" w porównaniu do potencjału i oczekiwań. Został jednak przeoczony najlepszy moment na sprzedaż, niepotrzebnie zwlekano i w efekcie cena drastycznie spadła. Podobnie Kacper Urbański, jeden z największych talentów w Gdańsku w ostatnich latach. Potencjał na kilka milionów euro, lecz klub zarobił na nim zaledwie kilkaset tysięcy. Zresztą, kwota za Żukowskiego też nie była sześciocyfrowa, a w pewnym momencie spokojnie się na to zanosiło.
- Polityka transferowa Lechii Gdańsk jest szokująca. Poprzez stratę kolejnych wychowanków tracimy tożsamość. Sytuacja z Kubą Kałuzińskim na pewno daje do myślenia pozostałym młodym zawodnikom. Jaką młodzież ma motywację, żeby związać się z klubem, jeśli na koniec zostaną potraktowani jak piąte koło u wozu? To wbrew logice - oszczędzanie na swoich, żeby dać potem komuś z zewnątrz więcej. Trzeba to sobie jasno powiedzieć - to jest działanie na szkodę Lechii. Kałuziński i Okoniewski nie są pierwsi - podobna sytuacja była z Mateuszem Żukowskim czy przed laty z Przemkiem Frankowskim - mówił Dariusz Krawczyk, mniejszościowy udziałowiec Lechii w rozmowie z Interią.
Przykład Przemysława Frankowskiego to parę lat wstecz. W Gdańsku zdawali sobie sprawę, że to zawodnik z dużym potencjałem, ale stawiał na niego jedynie Bogusław Kaczmarek. Gdy odszedł, ówczesny nastolatek poszedł w odstawkę i żeby nie tracić czasu, postanowił przenieść się do Jagiellonii Białystok. Wówczas również stanęło na kwocie kilkuset tysięcy euro. Jagiellonia wiedziała co robi, bo po kilku owocnych sezonach wykupiło go Chicago Fire za dużo większe pieniądze.
Zapewne wkrótce spore pieniądze zarobi nowy klub Kałuzińskiego lub Okoniewskiego, sprzedając tych zawodników dalej, a Lechia ponownie będzie pluć sobie w brodę. Historia lubi się powtarzać.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty
CZYTAJ TAKŻE:
Antonio Conte w tarapatach. Jego dni są już policzone?
Portugalczyk chce dołączyć do Legii. Podjął zaskakujące kroki