Był rok 2012. Ósmego czerwca Biało-Czerwoni byli faworytem inauguracyjnego spotkania Euro w Polsce i na Ukrainie. Na przeciw zespołu Franciszka Smudy stanęła Grecja, którą dowodził Fernando Santos.
Zaczęło się dla nas wspaniale, od bramki Roberta Lewandowskiego w 17. minucie.
Portugalski szkoleniowiec nie dał jednak za wygraną i po przerwie zobaczyliśmy odmienioną reprezentację Grecji. Ostatecznie mecz zakończył się remisem, który mocno skomplikował nam życie w grupie.
Najpierw Polska, a potem półfinał
Fernando Santos miał patent na reprezentację Polski. Jako selekcjoner Portugalii 68-latek trzykrotnie mierzył się z Polakami. Najpierw w pamiętnym meczu podczas EURO 2016, w 1/4 finału, gdy odpadliśmy z turnieju po konkursie rzutów karnych. Potem Cristiano Ronaldo i spółka pokonali Walię, a w wielkim finale uporali się z Francją.
ZOBACZ WIDEO: Kadra nas zniechęciła. "Są tam tylko przegrani"
Portugalczycy pokonali też Biało-Czerwonych w drodze po kolejne trofeum, inauguracyjną edycję Ligi Narodów. Najpierw w Chorzowie przegraliśmy 2:3, a gole strzelali Błaszczykowski, Krzysztof Piątek, Andre Silva i Bernardo Silva, a Kamil Glik zanotował trafienie samobójcze. Potem na wyjeździe zremisowaliśmy 1:1 dzięki trafieniu Arkadiusza Milika.
Łącznie jako selekcjoner pięciokrotnie mierzył się z Biało-Czerwonymi i ani razu nie przegrał. Co ciekawe, w sezonie 1999/2000 prowadził FC Porto, które w II rundzie Pucharu UEFA trafiło na Wisłę Kraków Oresta Lenczyka. Wtedy lepsi okazali się Portugalczycy, którzy w rewanżu wygrali 3:0.
Ekskluzywne warunki dla Santosa
68-letni Portugalczyk jest już w Warszawie. We wtorek, 24 stycznia o godzinie 13:00 na stadionie PGE Narodowym, odbędzie się konferencja prasowa, na której zostanie zaprezentowany jako selekcjoner Polaków.
- Na pewno jakieś zmiany wprowadzi, ale raczej zacznie spokojnie, będzie obserwował. A na końcu dobierze zawodników pod swoją taktykę. Podsumowując: to trener, który nie da sobie wejść na głowę, ale kto się dostosuje, będzie miał z nim dobrze - mówi nam Mirosław Sznaucner, który pracował z Fernando Santosem trzy lata w PAOK-u Saloniki (zobacz cały wywiad--->).
Nowy selekcjoner reprezentacji Polski może liczyć na 2,5 mln euro rocznie. To absolutny rekord w historii naszego kraju. Do tej pory numerem jeden był inny Portugalczyk - Paulo Sousa, którego kontrakt opiewał na 840 tys. euro, czyli ok. 315 tys. zł miesięcznie według ówczesnego kursu.
Umowa nowego selekcjonera ma obowiązywać do zakończenia eliminacji mistrzostw Europy. Jeśli 68-letniemu szkoleniowcowi uda się awansować na rozgrywany w Niemczech turniej, kontrakt zostanie automatycznie przedłużony do 2026 roku.
Zobacz także:
Dariusz Tuzimek: Naród się ucieszy. Przynajmniej na razie