Papszun nie wie, ile punktów ma Stal Mielec. "Jeśli ktoś myśli inaczej, powinien to myślenie zmienić"

PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Marek Papszun
PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Marek Papszun

- Nie zwracamy uwagi na to, gdzie i z kim gramy. Powinna być koncentracja tylko na najbliższym meczu i żeby go wygrać. Jeśli ktoś myśli inaczej, powinien to myślenie zmienić - mówi trener Rakowa Częstochowa Marek Papszun.

Od czterech punktów w dwóch meczach zaczął rundę wiosenną Raków Częstochowa. Najpierw remis z Wartą Poznań mimo gry w osłabieniu przez dużą część spotkania, a następnie wyszarpane zwycięstwo z Piastem Gliwice. Tu uwagę zwracały przede wszystkim arktyczne warunki, szczególnie w końcówce.

- Zima. Myślę, że już zdążyliśmy się zaadaptować do tych warunków pogodowych. Dobrze wystartowaliśmy, choć oba poprzednie mecze były dla nas trudne. Sądzę, że wchodzimy już w swój rytm i wierzę, że zagramy dobre spotkanie, a przede wszystkim zakończymy je zwycięstwem - mówił trener Marek Papszun na konferencji prasowej.

Raków rozpocznie 20. kolejkę PKO Ekstraklasy wyjazdowym meczem ze Stalą Mielec, która zdobyła aż o siedemnaście punktów mniej niż jej przeciwnik. - Ja na to nie patrzę. Nawet nie wiem ile Stal ma punktów. Tak samo musi podchodzić zespół. Nie możemy zwracać uwagi na to, gdzie i z kim gramy, jaką mamy przewagę. U wszystkich powinna być tylko i wyłącznie koncentracja na najbliższym spotkaniu i żeby je wygrać. Jeśli ktoś myśli inaczej, powinien to myślenie zmienić - stwierdził trener Papszun.

ZOBACZ WIDEO: On zastąpi Polakom "Lewego" w Bundeslidze? Pomaga mu talizman

Często mówi się, że są to tzw. mecze-pułapki, gdy przychodzi rywalizować z niżej notowanym przeciwnikiem. - Teoretycznie Legia też jest niżej notowana, bo wszyscy są niżej notowani od nas - skontrował szkoleniowiec Rakowa.

I odniósł się do jeszcze jednej kwestii. We wspomnianym meczu z Piastem jedynego gola strzelił Vladislavs Gutkovskis. Tak się przynajmniej początkowo wydawało. Lokalni dziennikarze rozmawiali po końcowym gwizdku z sędzią Szymonem Marciniakiem i on wpisał do protokołu Łotysza. Jednak większość portali piłkarskich, a przede wszystkim Ekstraklasa SA stoją przy stanowisku, że było to samobójcze trafienie Jakuba Czerwińskiego.

- Bez względu na to, czy my tego gola strzeliliśmy, czy byśmy go stracili, trzeba promować zawodników ofensywnych. Jeżeli była jakaś kontrowersja, tzw. sytuacja stykowa czy niejasna sytuacja, tak jak w tym przypadku, to zawsze trzeba promować ofensywnych zawodników. "Gutek" bezwzględnie dotknął piłkę. My w swoich statystykach zaliczyliśmy mu tego gola - powiedział Papszun.

CZYTAJ TAKŻE:
Turecki piłkarz Lechii nie potrzebuje przerwy. "Koncentruje się na zadaniu"
Ważne informacje dla kibiców Widzewa Łódź. Jak czuje się Jordi Sanchez?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty