Po raz drugi w XXI wieku wybuchła afera finansowa z udziałem Juventusu FC. Pierwsza miała miejsce w 2006 roku tuż przed mistrzostwami świata we Włoszech. Doszło wtedy do skandalu korupcyjnego, który nazywany jest Aferą Calciopoli. W konsekwencji Juve utraciło dwa tytuły mistrzowskie, a do tego na kolejny sezon Stara Dama została zdegradowana do Serie B. Gdyby tego było mało, rywalizację o powrót do Serie A rozpoczęła z ujemnymi punktami.
Trzęsienie ziemi
Wieczorem 28 listopada 2022 roku pojawiła się informacja, która zmroziła krew w żyłach fanom drużyny z Turynu. Funkcję prezydenta przestał pełnić Andrea Agnelli, a razem z nim odszedł cały zarząd, w tym m.in. Pavel Nedved, wiceprezes Bianconerich. Jak poinformowała "La Gazzetta dello Sport", powodem tego były podejrzenia o fałszowanie księgowości.
Według prokuratury miało dojść do zmian w sprawozdaniach finansowych. W śledztwie mówiło się o 216 milionach euro strat, o których nie było żadnych informacji. A gdyby tego było mało, to pojawił się także kolejny zarzut, który dotyczył manewrów płacowych w latach 2020-2021.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dla takich akcji przychodzi się na stadion
- Istnieją konkretne poszlaki by stwierdzić, że piłkarze, w porozumieniu ze spółką, w związku z okresem pandemii, zrzekli się jedynie jednego miesięcznego wynagrodzenia, a nie czterech, jak zostało to zakomunikowane przez Juventus w marcu 2020 - podkreślała prokuratura. Istniała również opcja, iż Agnelli trafi do aresztu, ale ostatecznie do tego nie doszło.
Według informacji wcześniej wspomnianej gazety, żądać zaległych pieniędzy od Juve miał Cristiano Ronaldo. Ten oczekiwał zapłaty w wysokości 19,9 milionów euro. Mimo że Portugalczyk zgodził się na obniżkę wynagrodzenia, to potajemnie miało dojść do uzgodnienia i wypłaty oczekiwanej przez niego kwoty. Wszystko jednak miało nie ujrzeć światła dziennego. Ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Potężna kara
Wieczorem 20 stycznia 2023 roku Federacyjny Sąd Apelacyjny podjął decyzję co do Juventusu. Ten został ukarany odjęciem 15 punktów w Serie A. Była to zdecydowanie wyższa kara niż ta, o którą wnioskował prokurator. Ten bowiem chciał, żeby Juve straciło dziewięć "oczek".
Decyzja sprawiła, że Stara Dama spadła na 10. miejsce w tabeli. To wykluczyło ją z walki o mistrzostwo kraju, a w dodatku skomplikowało sprawę gry w europejskich pucharach w przyszłym sezonie.
Oczywiście Juve nie poddało się bez walki. Wydany został komunikat, w którym zapowiedziano odwołanie się od tej decyzji. "Oczekujemy na publikację uzasadnienia i już zapewniamy, iż nastąpi odwołanie do Kolegium Gwarancyjnego CONI w zakresie Kodeksu Sprawiedliwości Sportowej" - przekazano.
- Musimy kontynuować wykonywanie naszych obowiązków, bo wynik odwołania będzie dopiero za dwa miesiące i wtedy nie możemy niczego żałować - mówił 55-latek przed spotkaniem z Atalantą Bergamo zauważając, że klub wciąż ma nadzieję na pomyślny wynik odwołania.
- Jestem pewien, że piłkarze zrobią wszystko, aby jak najlepiej wyjść z tej sytuacji. Mamy przed sobą wyzwanie i możemy osiągnąć coś niesamowitego. W piłce wszystko jest możliwe - dodał.
Szczęsny jednym z pierwszych?
W związku z karą, jaką nałożono na Juventus, klub ten musiał liczyć się z tym, że ich kadra się uszczupli. Oczywiście trudno było mówić o odejściach w styczniu, kiedy do końca okienka transferowego pozostało kilkanaście dni.
Jednak i do takiego doszło. Swoją karierę w Leeds United postanowił kontynuować Amerykanin, Weston McKennie. To właśnie on miał być w gronie zawodników, którzy po informacji o karze poprosił o transfer. Według informacji włoskiej gazety "Libero", oprócz McKennie'go w gronie tym mieli znaleźć się Adrien Rabiot oraz Wojciech Szczęsny.
Co ciekawe, Polak wymieniany był w grupie piłkarzy, którym ma grozić kara zawieszenia za fałszywe zrzeknięcie się wynagrodzenia. Jednak wykluczył to włoski dziennikarz, Mirko Di Natale, posiadający wtyki w klubie. - Powiedział, że nie wierzy w to. Jedyne co spotka Juventus, to minus 15 punktów - zacytował słowa Włocha Antoni Partum, dziennikarz sport.pl.
Kadrowicz natomiast zdradził swoje odczucia co do kary, którą otrzymał jego klub w rozmowie z włoskimi mediami. - Z pewnością jest to coś, z czym trzeba sobie radzić psychicznie. Mówię za siebie i mogę przyznać, że przez pierwsze kilka dni byłem bardzo zdenerwowany. Moim sposobem na poradzenie sobie z tym problemem było wstawanie każdego ranka i patrzenie na tabelę z punktami wywalczonymi na boisku - powiedział Szczęsny cytowany przez portal numero-diez.com.
- Musiałem znaleźć motywację, ponieważ walka w dolnych regionach tabeli nie jest tak stymulująca - dodał reprezentant Polski. To mógł być kolejny powód, dla którego Szczęsny miałby żądać możliwości opuszczenia Starej Damy.
To jeszcze nie koniec
Wszystkie osoby związane z Juventusem wciąż nie mogą spać spokojnie. To, że klub został już ukarany nie znaczy, że sprawa została rozwiązana i wątek ten nie będzie ciągnięty. Wręcz przeciwnie. Według informacji "Corriere dello Sport" prokuratura wciąż nie daje spokoju Starej Damie.
W najbliższym czasie ma dojść do wystąpienia z wnioskiem o kolejną karę. Wobec niej Juve ponownie straciłoby punkty w Serie A. Jednak tym razem mowa o odjęciu aż 20 "oczek". Mowa tutaj o wyroku za manipulacje przy podpisywaniu umów, a także relacjach z agentami. Gdyby do tego doszło, klub ten miałby spore problemy, aby uchronić się przed spadkiem.
11 sezonów z rzędu i basta?
W Lidze Mistrzów Bianconeri występuje nieprzerwanie od sezonu 2012/13. Tym samym przez 11 ostatnich edycji w akcji można było oglądać klub z Turynu. Jednak ostatni triumf Juventusu w tych rozgrywkach miał miejsce w 1996 roku. Od tego momentu Stara Dama rywalizowała pięciokrotnie w finale w latach 1997, 1998, 2003, 2015, 2017 i za każdym razem przegrywała.
W ciągu ostatnich 11 edycjach Juve niemal za każdym razem wychodziło z grupy. Wyjątkiem była rywalizacja w sezonie 2013/14, kiedy to niespodziewanie jeden punkt więcej zgromadziło Galatasaray Stambuł i wyprzedziło klub z Turynu.
Jednak w tegorocznych rozgrywkach Stara Dama kompletnie rozczarowała. W sześciu spotkaniach wygrała tylko raz (3:1 z Maccabi Hajfa). W Izraelu natomiast rywale zwyciężyli 2:0. W dodatku Juventus ani razu nie znalazł sposobu na Paris Saint-Germain i Benfikę Lizbona.
To spowodowało, że teraz muszą oni rywalizować w Lidze Europy. I na obecny moment triumf w tych rozgrywkach może okazać się jedyną drogą do Ligi Mistrzów. W końcu w Serie A klub z Turynu zajmuje siódme miejsce i traci aż 12 punktów do będącego na czwartej pozycji AC Milanu. A to właśnie ta lokata daje możliwość gry w Champions League.
Jeżeli w przyszłym sezonie nie zobaczymy Juve w tych rozgrywkach, może spowodować to rewolucję kadrową. W końcu klub ten ma w swoich szeregach zawodników, dla których gra tam jest jedną z najważniejszych rzeczy w świecie piłkarskim. A czasy piłkarzy takich jak Alessandro Del Piero, którzy byli na dobre i na złe wydaje się, że przeminęły z wiatrem.
Wydaje się, bo według "Tuttosport" przedłużyć umowę ma Angel Di Maria, w dodatku za niższą stawkę niż obecnie (7 mln euro za sezon). To dość zaskakujący ruch, bowiem zainteresowane nim są takie kluby jak FC Barcelona czy Atletico Madryt. Ten jednak może zdecydować się na ruch, którym kupi serca kibiców.
Szczęsny o być albo nie być
Już wcześniej mowa była o Szczęsnym, który miał rzekomo poprosić o transfer. Po sezonie może dojść do zmiany klubu przez 32-latka zarówno z jego chęci, ale także z potrzeby Starej Damy.
Według włoskich mediów, reprezentant Polski znajduje się w gronie zawodników, których przyszłość klubowa jest mocno zagrożona. "Juventus rozważy sprzedaż Polaka, jeśli nie zakwalifikuje się do europejskich pucharów w następnym sezonie" - informuje dziennik "Tuttosport".
Sporym problemem z pozostawieniem Szczęsnego ma być jego obecna pensja. Ten zarabia w okolicach 6,5 miliona euro netto roczni. W przypadku, gdy klub z Turynu nie będzie mógł liczyć na wpływy w związku z występami w Europie, mogą pojawić się problemy z opłaceniem niektórych kontraktów, w tym właśnie polskiego bramkarza. Natomiast jego umowa obowiązuje do 30 czerwca 2024 roku.
Jednak Juve zajmuje obecnie siódme miejsce w lidze, a w dodatku powalczy o finał Pucharu Włoch z Interem Mediolan. To powoduje, że klub ten wciąż może liczyć na rywalizację przynajmniej w Lidze Europy bądź Lidze Konferencji Europy. To jednak w porównaniu do Ligi Mistrzów zupełnie inny kaliber, szczególnie pod względem finansowym, który w tym przypadku może być kluczem.
Milik w podobnej sytuacji
Również nie jest znana przyszłość Arkadiusza Milika. Polak przeniósł się do Turynu w ramach wypożyczenia z Olympique Marsylii. Jednak wszystko wskazuje na to, że Stara Dama zdecyduje się na jego wykup.
W ostatnim czasie włoski dziennik "La Gazzetta dello Sport" poinformował, że władze klubu zdecydowały się na jego wykup. Będzie to wydatek rzędu 7 milionów euro, doliczając do tego 2 mln w bonusach. Tym samym uruchomiona ma zostać klauzula, którą zawarto w kontrakcie przy okazji wypożyczenia.
Pytanie tylko, jak potoczy się ta sprawa w momencie, gdy Bianconeri będą pewni braku udziału w następnej edycji Ligi Mistrzów. Odwlekanie wykupu Milika wydaje się być spowodowane obecnymi finansami.
W przypadku, gdy Juventus na kolejny sezon nie będzie mógł liczyć na pieniądze, które otrzymuje rok w rok z uwagi na występy w LM sprawa może się skomplikować. Stąd też nie można być pewnym, czy przynajmniej jeden Polak w przyszłym sezonie będzie reprezentował barwy tego klubu.
Nawet Liga Europy nie jest spacerkiem
Rywalizacja w rozgrywkach mniej prestiżowych niż Liga Mistrzów także nie jest sielanką. W końcu o końcowy triumf walczą takie kluby jak FC Barcelona, Manchester United czy AS Roma.
Już pierwszy mecz w tych rozgrywkach nie poszedł po myśli podopiecznych Massimiliano Allegriego, który po raz pierwszy w karierze miał okazję prowadzić klub w Lidze Europy. Stara Dama przed własną publicznością tylko zremisowała z FC Nantes 1:1. A to oznacza, że na rewanż do Francji Juve pojedzie będąc pod ścianą. Ewentualne odpadnięcie z rywalizacji będzie brzemienne w skutkach.
Już na cenzurowanym jest szkoleniowiec Juventusu, a porażka z francuskim zespołem mogłaby dolać jeszcze oliwy do ognia. Stąd też pewne jest, że zarówno na szkoleniowcu, jak i na klubie ciąży olbrzymia presja.
Rewanżowy pojedynek w ramach 1/16 finału Ligi Europy pomiędzy FC Nantes a Juventusem FC odbędzie się w czwartek, 23 lutego o godzinie 18:45. Transmisja w Viaplay. Relację tekstową na żywo przeprowadzi portal WP SportoweFakty.
Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty
Niespodzianka w starciu Juventusu z FC Nantes. Szczęsny bez czystego konta