[tag=10946]
[/tag]FIFA i UEFA non stop prześcigają się w pomysłach, które chcą wprowadzać do piłki nożnej. Chodzi tu zarówno o systemy rozgrywek, jak i rozwiązania, które w teorii mają usprawnić przebieg spotkań.
Na mistrzostwach świata w Katarze mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której mecze były przedłużane nawet po kilkanaście minut, a standardem było dodanie sześciu-siedmiu do drugich połów. Każda przerwa była skrupulatnie odnotowywana przez sędziów.
Aby uniknąć takich sytuacji jest dość prosty sposób. Tym jest rzecz jasna wprowadzenie zatrzymywanego czasu gry, czyli inspiracja piłką ręczną czy koszykówką, w których ten system działa od lat.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol w Meksyku! Stadiony świata
Zdaniem dziennikarzy hiszpańskiej "Marki" to właśnie ta radykalna zmiana ma być punktem rozmów na sobotnim spotkaniu IFAB w Londynie, czyli czegoś w rodzaju międzynarodowego zarządu piłki nożnej.
Dużym orędownikiem tego pomysłu jest prezydent FIFA - Gianni Infantino, któremu nie podoba się częsta gra na czas. Taka zmiana nie zostanie oczywiście wprowadzona ze skutkiem natychmiastowym.
Dziennikarze podają jednak, że nie powinno być zdziwieniem, gdyby mecze w 2024 roku byłyby przerywane, gdy piłka będzie poza grą. Zdaniem Infantino spotkania potrzebują zminimalizować "martwe momenty".
Po mistrzostwach świata w Katarze wiele mówiło się o zachowaniu Emiliano Martineza przy rzutach karnych. Działacze chcą, aby nie było możliwości rozpraszania strzelca poprzez dotykanie bramki oraz opóźniania wykonania stałego fragmentu gry.
Dodatkowo warto wspomnieć także o tym, że od następnego sezonu do doliczonego czasu gry ma być wliczany czas, który zawodnicy poświęcają na swoje celebracje po strzelonych golach. Arbitrzy mają robić to bardzo skrupulatnie.
Czytaj także:
Z mundialu będą wracać w strachu. Grozi im nawet kara śmierci
Tragedia w Katarze. Pojechał tam, by zajmować się mundialem