Remis w Warszawie. Selekcjoner kadry może być zadowolony

Sebastian Szymański rozegrał niezłe spotkanie w meczu 1/8 Ligi Europy. Klub Polaka, Feyenoord, zremisował w Warszawie z Szachtarem Donieck 1:1 ratując wynik w końcówce.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Sebastian Szymański Getty Images / Mateusz Slodkowski/DeFodi Images / Na zdjęciu: Sebastian Szymański
Reprezentant Polski wyszedł w pierwszym składzie Feyenoordu pierwszy raz od ponad miesiąca. W lutym Sebastian Szymański w ogóle nie grał ze względu na uraz, wrócił dopiero w weekend w meczu ligowym. Na stadionie Legii Szymański był jednym z aktywniejszych graczy gości. Zawodnik zapewniał przed spotkaniem, że jest już gotowy na sto procent, poza tym chciał pokazać się na oczach selekcjonera Fernando Santosa, który był obecny na trybunach w Warszawie.

Trudno komukolwiek było się jednak wyróżnić, bo to spotkanie długo przypominało "piłkarskie szachy".

Inicjatywę mieli piłkarze Arne Slota, lepiej czuli się z piłką przy nodze. Feyenoord szukał szybkich wymian futbolówki na małej przestrzeni i w takich kombinacjach dobrze odnajdywał się Szymański. Nasz zawodnik często urywał się spod krycia, grał celnie na jeden kontakt, wychodził na pozycję i "nakręcał" akcje swojego zespołu. W pierwszej połowie Szymański raz groźnie dośrodkował, jednak Anatolii Trubin był czujny, nie dał się zaskoczyć. Polak zszedł z boiska w 72. minucie i było to niezłe spotkanie w wykonaniu Szymańskiego.

ZOBACZ WIDEO: Fernando Santos wprost o problemach reprezentacji Polski. "Tak trudno jeszcze nie miał"

Szachtar do przerwy nie stworzył wielu szans. W zasadzie można odnotować jedynie próbę Georgija Sudakowa, który uderzył z daleka, ale za lekko i niecelnie. W drugiej połowie błyszczał natomiast bramkarz ukraińskiego klubu. Ponad 17 tysięcy kibiców na trybunach poderwało się kilka razy po świetnych interwencjach Trubina - zawodnik dwukrotnie zatrzymał Danilo. Zwłaszcza parada po strzale głową rywala zasługiwała na uznanie.

Gol dla gości wisiał w powietrzu, ale w końcówce meczu stało się coś, co nie miało prawa się wydarzyć. Szachtar przez niemal cały czas głównie przeszkadzał gościom z Rotterdamu, trener Slot dokonywał zmian, by przypieczętować przewagę, ale to klub z Ukrainy strzelił gola.

Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, Jaroslaw Rakicki rzucił się na piłkę i odbił ją plecami. Okazało się, że zawodnik Szachtara nie mógł lepiej zachować się w tej sytuacji. Piłka wzbiła się wysoko, przeleciała nad bramkarzem Feyenoordu i wpadła do bramki gości.

Trybuny na stadionie Legii poderwały się, a tzw. "Żyleta", która na meczach Legii pulsuje od dopingu najbardziej zagorzałych fanów warszawskiego klubu, falowała od fruwających ukraińskich flag i podskoków dzieci.

Było to także szczególne trafienie dla Rakickiego, który miał mocno na pieńku z kibicami w Ukrainie, gdy po dziewięciu latach gry dla zespołu z Doniecka przeniósł się do rosyjskiego Zenitu. W styczniu tego roku, po krótkim epizodzie w Turcji, Rakicki wrócił jednak do Szachtara i przywitał się z klubem kolejnym golem - tym razem w pierwszym meczu 1/8 Ligi Europy.

Ale tuż przed końcem spotkania stadion w Warszawie uciszył Ezequiel Bullaude, który wszedł na boisko kilkadziesiąt sekund wcześniej. Jego strzał głową okazał się za trudny dla Trubina i mecz zakończył się remisem.

Szachtar - Feyenoord 1:1 (0:0)
1:0 Jarosław Rakicki 79'
1:1 Ezequiel Bullaude 88'

Szachtar: Trubin - Taylor, Matviyenko, Rakicki, Topałow - Stepanenko, Zubkow, Bondarenko, Sudakow, Kriskiw - Traore.

Feyenoord: Wellenreuther - Pedersen, Geertruida, Hancko, Hartman - Wieffer, Szymański, Kokcu - Jahanbakhsh, Gimenez, Idrissi.

Jest kara za transparent. W Rosji tak pisano o Polakach

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×