W ciągu tygodnia o II-ligowym Motorze Lublin usłyszała cała Polska. Po wygranym meczu z GKS Jastrzębie, trener Goncalo Feio najpierw obraził rzeczniczkę prasową, a następnie zaatakował prezesa klubu pojemnikiem na dokumenty. Dwa dni później większościowy udziałowiec Motoru Zbigniew Jakubas zwołał konferencję prasową, podczas której poinformowano o pozostawieniu trenera na stanowisku i odsunięciu od obowiązków... obu poszkodowanych osób.
W dosadny sposób całe zamieszanie skomentował Radosław Kałużny. - Piłkarze tego przeciętnego klubu nie są w stanie kopać tak, by zrobiło się o nich głośno w całej Polsce, więc sprawy w swoje ręce, i to dosłownie, wziął ich trener - zażartował w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Przy okazji Kałużny powspominał podobne sytuacje, gdy sam był piłkarzem. Jedna z nich miała miejsce, gdy grał w Bayerze Leverkusen (lata 2003-2004), a brał w niej udział Polak.
- Miałem trenera Thomasa Hoerstera. Jednak, w przeciwieństwie do Goncalo Feio, on zarobił. Kiedyś dostał w papę od Polaka opiekującego się trawą na klubowych boiskach. Coś przyszumiał i chwilę później żałował. Mógł uprzedzić się do naszych rodaków - dodał Kałużny.
Uczestnik mundialu 2002 karierę zakończył w 2010 r. w Chrobrym Głogów. W reprezentacji zagrał w 41 meczach, w których zdobył 11 goli.
Czytaj też:
-> PZPN reaguje na skandal w Lublinie. Są nowe informacje
-> Ciąg dalszy skandalu w Motorze Lublin. Jest reakcja piłkarzy
ZOBACZ WIDEO: Fernando Santos wprost o problemach reprezentacji Polski. "Tak trudno jeszcze nie miał"