Spotkanie Korony Kielce z Radomiakiem Radom toczone było w fatalnych, a wręcz skandalicznych warunkach. Piłkarze biegali po czymś, co w założeniu miało być zieloną murawą, ale w rzeczywistości było to błoto z elementami trawy. W takich okolicznościach lepiej poradzili sobie gospodarze.
Trener Mariusz Lewandowski taki, a nie inny wynik tłumaczył właśnie stanem boiska. - Boisko było ciężkie, a wraz z upływem czasu stało się tragiczne i miało to duży wpływ na grę. Przekładało się to na błędy w przyjęciu piłki czy podaniach - mówił na konferencji prasowej.
- Byliśmy w posiadaniu piłki, ale po jednym podaniu w poprzek boiska piłka stanęła w błocie i poszła kontra. Następna sytuacja wyglądała podobnie. Nie ma to nic wspólnego z tym, że zespół coś źle zagrał. Sytuacje stwarzał ten, kto był bardziej czujny - dodał szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: Tego bramkarz się nie spodziewał. Co on zrobił?!
Radomiak wyszedł na prowadzenie już w 6. minucie po ładnej akcji Luisa Machado i strzale głową Leonardo Rochy, jednak później trafiali już tylko gospodarze. - W pierwszej fazie meczu byliśmy zespołem dominującym, stwarzającym sytuacje. Strzeliliśmy gola, mogliśmy pójść za ciosem, ale za bardzo się cofnęliśmy i to Korona przejęła inicjatywę. Stały fragment gry spowodował, że dostaliśmy gola do szatni, a to zawsze jest utrudnienie. Wynik był otwarty do końca. Obie drużyny chciały wygrać. Niestety szczęście uśmiechnęło się nie do nas, a do drużyny z Kielc. Jesteśmy źli, smutni, bo nie udało nam się uszczęśliwić swoich kibiców, którzy przybyli licznie nas wspierać - podsumował trener Lewandowski.
Nieco inną optykę na spotkanie miał trener Korony Kamil Kuzera. - Boisko było jakie było, ale mój zespół próbował grać w piłkę. To jest dla mnie bardzo ważne. Mogliśmy strzelić zwycięskiego gola trochę szybciej. Nie było łatwo odwrócić losów rywalizacji, ale zrobiliśmy to. Byliśmy zdeterminowani i wiedzieliśmy, że mecz wygra lepsza drużyna, lepiej zorganizowana. Taką była Korona. Wygrał zespół lepszy - powiedział.
Dzięki tej wygranej Korona wydostała się ze strefy spadkowej. - Przestaliśmy się świecić na czerwono, a to każdemu daje ulgę. Wiemy jednak, że przed nami daleka droga. Walka o utrzymanie cały czas się toczy. Najważniejsze, żeby skupiać się na sobie i nie zawracać sobie głowy innymi tematami - przyznał trener Korony.
CZYTAJ TAKŻE:
Mecze prawdy przed Cracovią. "W sporcie żadna przegrana nie jest zaskoczeniem"
Mocny finisz Pogoni. "To nie było szczęśliwe"