Carlo Ancelotti zaskoczył. Niespodziewane słowa Włocha

PAP/EPA / FERNANDO ALVARADO  / Na zdjęciu: Carlo Ancelotti
PAP/EPA / FERNANDO ALVARADO / Na zdjęciu: Carlo Ancelotti

Carlo Ancelotti jest niezwykłym dyplomatą, stąd trudno oczekiwać od Włocha konkretnych deklaracji. Tym bardziej zaskakujące są słowa, które padły na konferencji prasowej przed meczem La Liga przeciwko Realowi Valladolid.

Pozycja Carlo Ancelottiego w Realu Madryt jest mocno chwiejna. Zespół prowadzony przez Włocha ma bowiem 12 punktów straty do FC Barcelony w rozgrywkach La Liga. Taka sytuacja nie podoba się władzom "Los Blancos".

Od zakończenia mundialu regularnie pojawiają się głosy, które mówią o zainteresowaniu osobą tego trenera ze strony reprezentacji Brazylii. - Rzeczywistość jest taka, że Brazylia mnie chce, to mnie cieszy i ekscytuje - przyznał niespodziewanie Ancelotti na konferencji prasowej przed meczem z Realem Valladolid.

Jeszcze w sierpniu włoski trener bardzo klarownie wypowiadał się na temat swojej przyszłości. - Gdy zakończy się moja przygoda z Realem Madryt, odejdę na emeryturę. Nie ma lepszego miejsca na zakończenie kariery trenerskiej niż najlepszy klub na świecie - mówił wówczas.

ZOBACZ WIDEO: Gromy spadły na Lewandowskiego. "Schowany do szafy"

Zmiana po kilku miesiącach jest wyraźna i całkowicie niespodziewana. Ancelotti został zapytany o to, czy podtrzymuje swoje słowa, w których deklarował, że po zakończeniu swojej przygody z Realem ogłosi odejście na emeryturę.

- Koniec kariery po Realu? Nie mogę tego dziś potwierdzić - powiedział niespodziewanie doświadczony włoski trener. Dodał jednak oczywiście, że chce wypełnić swój kontrakt z "Los Blancos". Ten wygasa w czerwcu 2024 roku.

Te słowa w kontekście zainteresowania Brazylii są dosyć znamienne i potwierdzają, że coś może się w tej kwestii wydarzyć. Fabrizio Romano donosi, że federacja jest skłonna czekać na Ancelottiego aż do zakończenia sezonu.

Czytaj także:
Największa trauma Roberta Lewandowskiego. "To wciąż boli"
Absurd na MŚ. Szef FIFA wystawił Katarowi laurkę

Źródło artykułu: WP SportoweFakty