Dlatego Bayern zmienił trenera. "Weryfikacja nadejdzie"

PAP/EPA / RONALD WITTEK / Na zdjęciu: piłkarze Bayernu Monachium
PAP/EPA / RONALD WITTEK / Na zdjęciu: piłkarze Bayernu Monachium

- Zwolnienie Juliana Nagelsmanna to było zaskoczenie. Ale w sobotę jego następca nie był w stanie zrobić zbyt wiele - tłumaczy Radosław Gilewicz, były reprezentant Polski.

To była niespodzianka, która była zaskoczeniem dla kibiców Borussii Dortmund. Ich klub przystępował do sobotniego Der Klassikera jako mocniejszy zespół. BVB było liderem Bundesligi i wyglądało stabilniej w porównaniu z Bayernem Monachium, który w przerwie reprezentacyjnej zmienił trenera i zmierzył się ze skandalem po publikacjach na temat problemów Juliana Nagelsmanna w szatni. To problemy z piłkarzami miały zdecydować o rozwiązaniu kontraktu.

Władze Bayernu zadziałały szybko i za Nagelsmanna zatrudniły Thomasa Tuchela. Po takiej rewolucji Borussia jeszcze mocniej liczyła na zwycięstwo w hicie i przełamanie dziesięcioletniej dominacji Bayernu w Bundeslidze. Mocno się rozczarowała.

Wtedy plan się zawalił

To Bayern wygrał Der Klassiker 4:2. Mistrz Niemiec do 50. minuty zdążył zadać cztery ciosy przeciwnikowi i miał zwycięstwo w garści. Szczególnie mocno zabolała strata pierwszego gola po fatalnym błędzie bramkarza, Gregora Kobela (więcej TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: Kanonada w Monachium. 6 bramek! Koszmarny wieczór bramkarza BVB

Dzięki temu ekipa Tuchela wróciła na podium Bundesligi i ma dwa punkty przewagi nad BVB.

- To było dobre widowisko, ale większość kibiców Borussii spodziewała się lepszego wyniku i lepszej gry - przyznaje Radosław Gilewicz, były reprezentant Polski i napastnik m.in. VfB Stuttgart i Karlsruher SC. - Pierwszy kwadrans zagrali naprawdę dobrze, ale po błędzie bramkarza plan się zawalił. To tak ich zaskoczyło, że chwilę później stracili kolejne dwa gole i było po zawodach. Miało być inaczej, a tymczasem Bayern wygrał dziewiąty Der Klassiker z rzędu u siebie - dodaje.

Były zawodnik klubów Bundesligi oddaje też zasługi Nagelsmannowi. Choć został już zwolniony, to - zdaniem Gilewicza - wylał fundamenty pod te zwycięstwo.

- Wszyscy odebrali jego zwolnienie jako olbrzymie zaskoczenie. Jednak przypominam, że w meczu z BVB nie było w pełni widać zespołu Tuchela. Cały zespół miał do dyspozycji w piątek, od tamtej pory nie był w stanie zrobić zbyt wiele. Jedynie ustawić zespół, porozmawiać z piłkarzami, ale bez wypracowania nowych schematów. Choć widziałem zadatki - analizuje nasz rozmówca.

Jedna rzecz zwraca uwagę

Zmiana przyniosła szybkie efekty. Bayern wrócił na pierwsze miejsce w lidze, a w połowie kwietnia czeka go niezwykle ważny dwumecz. Mistrz Niemiec powalczy o półfinał Ligi Mistrzów z Manchesterem City.

- To będzie prawdziwa weryfikacja - przestrzega Gilewicz. - W 1/8 finału przeciwko Paris Saint-Germain Bayern miał dwa perfekcyjne występy. To Nagelsmann zaprowadził ich tam i do ćwierćfinału Pucharu Niemiec. Wyznacznikiem pracy nowego trenera będzie Liga Mistrzów. W zeszłym sezonie była wpadka w ćwierćfinale z Villarealem i podobnych wypadków ma już nie być - dodał.

Po konflikcie z piłkarzami to Tuchel ma zaprowadzić porządek. Nowy trener ma dokonać jeszcze jednej rzeczy - pogodzić walkę Bayernu na trzech frontach. Marzeniem jest wygranie Bundesligi, Pucharu Niemiec i przede wszystkim Ligi Mistrzów. Nagelsmann mimo świetnych występów w LM zaliczał wpadki w lidze.

- Ta zmiana ma przynieść stabilizację. Takie porażki jak z Borussią Moenchengladbach i Bayerem Leverkusen mają się już nie przydarzyć. W kwietniu przed Bayernem kluczowe mecze - zwraca uwagę Radosław Gilewicz.

Pierwszy mecz ćwierćfinału LM Bayern zagra z Manchesterem City we wtorek 11 kwietnia.

Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
Piłkarze Bayernu zaskoczyli Tuchela. "To było trochę zbyt dzikie"

Komentarze (0)